Thema szła powolnym krokiem w stronę przyjaciół.W głowie miała milion myśli,a tylko jedno rozwiązanie.Kiedy więc,znalazła się obok kolegów,przez zbędnych ceregieli,powiedziała:
-Nie możemy się dużej przyjaźnić
Kifo i Hofu,popatrzyli na nią z nie dowierzaniem i po chwili,wybuchnęli śmiechem.Lwiczka skrzywiła się.
-No co?!
-Nie żartuj sobie Thema...co ty byś bez nasz zrobiła?-powiedział przez śmiech jeden
-Ja nie żartuję chłopcy!-krzyknęła,na co zamilkli,-nie chce się przyjaźnić z kimś,kto by wrzucił mnie w ogień,byle być bezpiecznym!
-O co ci chodzi Them?-powiedział na luzie drugi,jakby nic nie rozumiał
Lwiczka nic nie odpowiedziała,odwróciła się tylko w stronę Katy.Spojrzała na jej bliznę na oku i bandażu na łapie.
-Z tobą jednak,chce się przyjaźnić,-uśmiechnęła się
-Przykro mi Them..ale,jeśli ty nie chcesz się przyjaźnić z nimi,to ja nie chce z tobą
-Nawet,po tym co ci zrobili?
-Nawet po tym,-przytuliła córkę Uru i powolnym krokiem zaczęła odchodzić.Thema była silna,nie płakała,nawet na nią nie patrzyła.Poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę lwiej skały.Tego dnia,nic ją nie cieszyło.Radosny śpiew ptaków,doprowadzał ją do gniewu.Gdyby teraz jakieś zwierze,stanęło jej na drodze,mogłoby tego nie przeżyć.Kiedy znalazła się przed swoim domem,kątem oka dostrzegła rodziców,a za nimi sześć lwic.Zdziwiło ją to wszystko i na chwili,zapominając o smutkach,podeszła do rodziców.
-Mamo! Tato! Co się dzieję?
-Nie interesuj się Thema,-powiedział Ahadi
-Tato!
-Córeczko,tata ma rację.Lepiej,żebyś nie wiedziała..
-Ale...jestem już starszym lwiątkiem,zrozumiem
Uru i Ahadi,spojrzeli na siebie porozumiewawczo
-No dobrze,-zaczął złoty,-idziemy na Złą Ziemię,do Issaki-mojego brata
-Ostatnio,coś za wiele kombinuję,-westchnęła brązowa,-musimy więc się spotkać i obgadać kilka spraw
-A dlaczego,ja nie mogą iść z wami?
-Bo...ktoś musi tutaj zostać i dbać o Lwią Ziemię,-Uru poczochrała córkę po główce,-nie długo wrócimy...
-No dobrze,-powiedziała,przytulając łapę matki,-a teraz,jeśli pozwolicie...pójdę się bawić
Kiedy Thema się oddaliła,Uru spojrzała na męża.
-Myślisz,że sześć lwic nam wystarczy?
-Uru..znam Issakę i uwierz,że mój młodszy brat,jest niegroźny
-Obyś się nie mylił.Nie ufam mu....
***
Władcy Lwiej Ziemi,przekroczyli już dawno rzekę graniczną.Znajdowali się teraz na suchej ziemi,niemal pozbawionej życia.Rośliny były tu zwiędłe,drzewa stare i bez liści.Bardzo się różniła od Lwiej Ziemi.Nie było tutaj zwierząt,gotowych na to,że lwice je upolują.Nie docierało tutaj gorące słońce sawanny.Uru przypomniało się,kiedy jeszcze jako lwiątko znalazła się na tej ziemi.W tedy,poznała Ahadiego-jej miłość.Wiele się zmieniło,od tego dnia.Dawno już tutaj,nie postawiła łapy.Nie wiedziała,że ziemia się postarzała,że zbrzydła od ostatniego razu.Issaka widać,nic nie robi na jej korzyść.Kolejny wspaniały złoziemiec!
Brązowa została w tyle za grupą,musiała więc ich dogonić.Z każdym krokiem,była coraz bardziej niepewna.Ahadi widząc jej niepokój,przybliżył się bliżej lwicy.Szli tak dalej,a za nimi sześć wybranych lwic.Minęli jakieś dziwne pole,po czym znaleźli się przed wielką termiterą.Otaczające ją kości,dodawały mrocznego klimatu.Koło niej,na drobnych kamieniach,siedziały złoziemki. Niektóre szukały czegoś w ziemi,niektóre odpoczywały,a inne się kłóciły.Kiedy dostrzegły nieznajomych,zaprzestały swoich czynności.Rozpoczęła się fala szeptów i powarkiwań.
-Kim jesteście?-warknęła chuda beżowa lwica,wychodząc przed szereg
-Jesteśmy władcami Lwiej Ziemi,-powiedziała dumnie Uru
-I przychodzimy do Issaki,mego brata,w sprawach pokojowych,-dodał Ahadi
Lwica zastanowiła się chwilę,po czym wskazała lwom wejście do jaskini.Beżowa lwica,uznała że już wiele zrobiła i wróciła do swoich zajęć.Lwioziemcy natomiast,po mału wchodzili do środka.Sześć lwic towarzyszących rodzicom Themy,musiały zostać na zewnątrz.Uru i Ahadi,sami przemierzali ciemne korytarze,bez cienia strachu.
-Tutaj się urodziłem,-szepnął Ahadi na ucho małżonce
-Naprawdę?-uśmiechnęła się do niego,-w takim razie...czemu chodzimy po niej jak po labiryncie?
Złoty nie wiedział co powiedzieć.Uśmiechnął się więc i wyprzedził lwice.Ta przewróciła tylko oczami i skupiła się na kolejnym korytarzu.O dziwo,ten szybko przeszli i znaleźli się w większej jaskini.Pomieszczenie było oświetlane przez osunięte się dwa kamienie.Mimo to,było tu dość ciemno.Dzięki jednak zmysłowi węchu,Ahadi wyczuł zapach brata.Zasłonił Uru i wpatrywał się do przodu.Na ogromnej skale,widniał kształt lwa.Jego uśmiech,widać było w ciemnościach,podobnie jak oczy.Ciało poruszyło się.Kiedy tylko brązowa królowa wychyliła głowę,poczuła jego nie świeży oddech.Skrzywiła się.
-Witajcie,-odezwał się Issaka i jak na zawołanie,pomieszczenie oświetliło się.Dopiero w tedy,Uru mogła przyjrzeć się lwu.Był chudy,kremowy i miał brązową grzywę.Oczy miał takie same jak te jego brata.Szyderczy uśmiech,dalej nie schodził z jego pyska.Podszedł bliżej Uru.
-Masz ładną żonkę braciszku
Lwioziemcy warknęli,na co lew trochę się cofnął i zaczął ich okrążać.
-Tak rzadko mnie odwiedzacie,-udawał smutek,-tęsknie za tobą smrodzie
-Przestań mnie tak nazywać,-warknął Ahadi,tym samym odwracając się do lwa,-nie graj z nami w te swoje gry.Wiesz dobrze,po co tutaj jesteśmy i z czym wyjdziemy
-Chyba,że wam tego nie dam
Ahadi pomału tracił nad sobą panowanie
-Przybyliśmy tutaj tylko po to! Poza tym powinieneś się cieszyć,że nie skazaliśmy cię na nic za śmierć wielu naszych lwic!
-Oh robiliśmy gorsze rzeczy jako lwiątka..-udawał śmiech
-Tylko,że ja się zmieniłem,-powiedział opanowując się,-mam teraz rodzinę,władzę i szacunek...nie dam ci tego zniszczyć.
-Przybyliśmy w kwestii pokojowej,-odezwała się w końcu Uru
Issaka spojrzał na nich oboje i usiadł teatralnie przewracając łapą.Wysunął jeden pazur i zaczął grzebać nim sobie w zębach,wydłubując resztki obiadu.Widać było,że chce ich zdenerwować.Udało mu się.Ahadi rzucił się na lwa.Szarpali się chwilę,a Uru przestraszona stała z boku.W końcu,to silniejszy złoty wylądował na kremowym.
-Słuchaj Issaka,mnie nie interesują twoje gierki.Nie chcesz pokoju,to wezmę to siłą!
-Oh Ahadi,ale my już mamy pokój,-zaśmiał się,-a teraz zejdź,że mnie
Złoty szedł z brata.W tedy do gry przystąpiła Uru. Okrążyła przywódcę złoziemców,skołowanego tym wszystkim.
-Miło,że zapewniłeś nam pokój...mądrze.Bo w prawdzie,nas jest więcej i jesteśmy silniejsi,ale potrzebujemy większej ilości zwolenników.Mam nadzieję,że dociera do ciebie,to co zrobiłeś.Nie mogę ci darować,paru niewinnych żyć.Więc posłuchaj...TY nigdy nie możesz przekroczyć granicy Mojej ziemi.Możecie polować nocą,tylko nie ty.Nie zgadzam się,-powiedziała
Oba lwy,zdziwił fakt zakazu.Ahadiego rozpierała duma,Issake złość.Kara nie była surowa,tylko zasłużona.Uru z gracją opuściła jaskinię,kierując się pomału na Lwią Ziemię.Ahadi zatrzymał się jeszcze chwilę przy bracie.
-Zgadzam się z jej słowami...uważaj braciszku,-po czym zniknął w korytarzu.Issaka patrzył chwilę za nimi,po czym znowu ułożył się na skale.Podeszła do niego beżowa lwica.Ułożyła się koło niego.
-I jak?-spytała
-Wszystko idzie po naszej myśli,niczego się nie spodziewają....
------------------------------------
------------------------------------
Mam nadzieję,że długo wyczekiwany rozdział się podoba.Co myślicie o Issace? Mam nadzieję,że czytając ten rozdział uśmiechaliście się i powtarzaliście pod nosem "i jeszcze jeden i jeszcze raz xd" Nie no żartuję :) Pozdrawiam was cieplutko,do zobaczenia w następnym rozdziale.
Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mnie wciągnął, podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńLubię Issakę <3 Taki wredny, antypatyczny typ (i pluje w zębach o.O), ale wyraźnie widać, że ma jakiś plan. Może jest zazdrosny, że Ahadi został mężem królowej i zamierza teraz podbić Lwią Ziemię?
OdpowiedzUsuńŻal mi małej Themy, mam nadzieję, że niedługo pogodzi się z przyjaciółmi.
Pozdrawiam :)