niedziela, 26 marca 2017

#13 Sny i przepowiednia

Złote lwiątko bawi się na sawannie,po chwili zostaje przygniecione do ziemi.Brązowy lwiak stojący nad nim okazuję się być jego bratem.Szczerzy się do niego chytrze,na co ten próbuję wstać.Noga jednak daje mu się w bez naki.Upada na ziemie.Złoty lwiak wyciąga łapkę w stronę brązowego brata,by ten mu pomógł.Ten jednak nie przestając się uśmiechać,odsuwa się,a w oddali daje się słyszeć czyiś krzyk.

Uru i Thema,wybrały się nocą na polanę.Brązowej przypomniało się,kiedy jej tatą ją tu przyprowadził.Na myśl o ojcu,zrobiło jej się smutno.Rozweseliła się jednak,kiedy wraz z córką położyła się na mokrej od deszcze trawie.Thema posłała matce pytające spojrzenie.Rzadko gdzieś ją zabierała,chociaż mniej rzadziej niż ojciec.To właśnie brązowa,uczyła ją większości rzeczy,ale było to kiedy była mniejsza.Od kiedy stała się większa,mniej czasu spędzała z rodzicami.Przewróciła się więc na drugi bok,by spojrzeć matce w oczy.
-Po co mnie tutaj przyprowadziłaś? Zapowiada się kolejny wykład o dawnych władcach?
Uru tylko cicho się zaśmiała i spojrzała ponownie w gwieździste niebo.Zaczęła szukać kształtów,ukrytych w połączeniu gwiazd.Znalazła już parę ciekawych i w tedy spojrzała dopiero na córkę.
-Wiesz,że Krąg Życia funkcjonuję dzięki przychodzeniu na świat kolejnym istotą,-powiedziała.Thema tylko pokiwała głową.
-Krąg Życia jest bardzo ważny...-szepnęła Thema
-Racja kochanie,-uśmiechnęła się brązowa,-niedługo nasz wspaniały krąg urośnie o kolejne życia
-O czym ty mówisz,-Thema podniosła głowę
-Mówię o tym,-zaczęła nieśmiało,-że będziesz miała rodzeństwo
-CO?!-córka Ahadiego podniosła się na równe łapy.Wyraz jej oczu,nie wyrażał żadnych emocji.Uru także się podniosła i objęła córkę łapą.
-Z tobą Thema,to nigdy nic nie wiadomo.Mam nadzieję,że się cieszysz,w końcu to ty będziesz dla nich jedną z najważniejszych osób
-Myślisz?
-Tak kochanie
Thema także się uśmiechnęła.
-Bardzo się cieszę! Znasz już ich płeć,ilość...tata już wie??
-Jest za wcześnie by wszystko ustalić,a Ahadi już wie
-Mam nadzieję,że będą mało wkurzające,-zaśmiała się młoda i zaczęła kierować się w stronę lwiej skały.Uru poszła za nią.Zachowanie córki nie wzbudziło w niej żadnych podejrzeń,była szczęśliwa,że córka ucieszyła się na myśl o rodzeństwie.Szła więc dumnie za nią,w nieschodzącym z jej pyszczka uśmiechu.

Unoszący się kusz,pomału opada.Dopiero teraz można zauważyć ciało złotego lwa.Z jego ciała leję się krew,ale także łzy.Nad jego ciałem,świecą się zielone oczy.Daje się słyszeć śmiech hien,ale także kroki.Z nieba zaczyna padać deszcz,wszystko do o koła cichnie.Tylko nie szloch...szloch należący do lwa.

Brązowa lwica ze strachem,obudziła się że snu.Spojrzała na swoją rodzinę.Wszyscy smacznie spali,więc nie chciała ich budzić.Wstała pomału i udała się w stronę wyjścia.Suszyło ją w środku,musiała więc się napić.Kiedy znalazła się obok wodopoju,zamoczyła język i zaczęła chłeptać świeżą wodę.Coś jednak było nie tak.Podniosła wzrok na wodę,w której rozbłysło światło.Po chwili,pojawiła się tam znajoma twarz.
Spojrzała z niedowierzaniem w wodę.Chaka uśmiechnął się do siostry słabo.
-Chaka? Po co mi dzisiaj duchowy prze..-nie dane jej było skończyć.
-Siostro droga,na waszą ziemię spadną ogromne kłopoty wraz z narodzeniem tych maluchów
-O czym ty mówisz?!
-On będzie mieć w sercu zło..
Zazdrość zniszczy go..
Ciemne chmury,sucha pora..
ziemia będzie więc zniszczona..
Kiedy jej potomek drogi,zniszczy ziemię..
krew brata się rozleje..
Uru już chciała coś powiedzieć,jednak lew zniknął.Została sama ze swoimi myślami,była pewna...że lew tylko żartował.Przepowiednia,wydawała się jednak taka prawdziwa.Otrząsnęła się szybko i dotknęła łapą brzucha.Nie dam was skrzywdzić-pomyślała i zaczęła kierować się w stronę lwiej skały.Nie chciała nic nikomu mówić,po prostu pójść spać i zapomnieć.Bała się także,że sny znowu będą ją nawiedzać.Ostatnio się nasiliły i to ją przerażało.Nie chciała jednak,martwić starego szamana,ani tym bardziej Ahadiego.Na pewien czas,wolała by to pozostało w tajemnicy.Położyła się więc obok córki i zasnęła.

-Czy ty zawsze musisz się we wszystko wtrącać,-westchnął brązowy
-Wiesz,jestem twoim bratem,-powiedział,że śmiechem złoty,-idę z tobą!
-Na pewno? Wiesz,że nie będzie już odwrotu..
-Wiem! Ale cię nie zostawię,-dokończył czerwonooki i objął brązowego łapą
*obraz znika*
***
Ta noc była ciężka,dla każdego lwioziemca.Najbardziej jednak dla królowej Uru.Brązowa wstała więc najszybciej i pierwsza przekroczyła próg jaskini.Przeciągnęła się i ziewnęła przeciągle.Miała nadzieję,że ten dzień będzie spokojniejszy.Weszła na sam czubek skały i zaczęła wypatrywać swojej majordamuski.Zobaczyła jednak swoją córeczkę.Thema rozmawiała z Katy.Uru miała nadzieję,że dziewczyny się pogodzą,bo wiedziała,że jej córka jest teraz samotna.Nie liczyła na to,że wróci do spotkań z lewkami,tylko do tych z Katy.Uśmiechnęła się więc i pozwoliła,by kolejne pasemko jej futro,zostało poniesione przez wiatr.
Poczuła coś pod łapami,więc spojrzała w dół.Zuzu uśmiechnęła się do królowej i oddała jej pokłon.Czerwonooka kiwnęła tylko głowę i oddała się słuchaniu raportu.Nie usłyszała jednak za wiele o królestwie,tylko o tym,jak to fajnie mają te dzieciaki Zuzu.Jeden to,drugi to,trzeci to.Uru słuchała jednak wytwale.W końcu,to jedno z dzieci Zuzu,miało być w przyszłości kolejnym majordamusem.Kiedy niebieskopióra skończyła,spojrzała na królową wyczekująco.
-Dobrze spałaś pani?
-Nie..-powiedziała krótko i pożegnawszy się z Zuzu,zbiegła z lwiej skały.Pobiegła w stronę baobabu.Kiedy tylko,znalazła się pod drzewem,wspięła się na nie.Szukała wzrokiem szamana.Dostrzegła go malującego coś na korze drzewa.Zbliżyła się bliżej.
-Kiedy jej potomek drogi,zniszczy ziemię..
krew brata się rozleje..
Uru zdziwiła się słysząc to,z ust szamana,a ten wydał się jeszcze bardziej zdziwiony,kiedy zobaczył królową.Uśmiechnął się nieszczerze.
-Coś się stało?
-Ja tylko..chciałam zapytać,czy możesz..poznać...przyszłość moich dzieci?
-Mhm..chodzi o te nienarodzone?
-Można tak powiedzieć,ale jeszcze chodzi o Theme
-No cóż,-szaman się zamyślił,a po chwili zniknął w konarach drzewa.Wrócił po paru minutach z jakąś miseczką.Kazał położyć się królowej i naznaczył jej brzuch,który pomału przybierał na wielkości.Kiedy dotknął z jednej strony,uśmiechnął się.Kiedy jednak dotknął drugiej strony,zasmucił się.Po chwili,otworzył wcześniej zamknięte oczy i odszedł trochę,by lwica mogła wstać z posłania.Kiedy tylko to zrobiła,szaman spojrzał na nią zatroskany.
-Powinnaś dużo leżeć,-powiedział
-Tyle to ja wiem,ale chodzi mi bardziej,żebyś powiedział mi przyszłość dzieci..
-Nie jest jeszcze do końca pewna...co do Themy,także
-Skąd wiesz?
-Duchy mówią królowo...duchy wszystko wiedzą,-z tym zdaniem ją zostawił.Uru zeszła z drzewa jednym susem,jak przystało na zwinną lwicę.Nie chciała wracać na Lwią Ziemię,wolała jeszcze chwilę pochodzić.Ahadi da sobie radę"-pomyślała i powolnym krokiem,ruszyła w stronę sawanny.

Od kiedy,Uru nauczyła się stawiać pierwsze kroki,uwielbiała mieć styczność z naturą.Może to dlatego,znała każde miejsce na Lwiej Ziemi.Przypomniała sobie,jak wraz z bratem bawiła się w chowanego.Chaka szukał jej dość długo,żeby w końcu przyznać z obrzydzeniem,że jego siostra,chowa się najlepiej na sawannie.Nie chodziło tu o to,że umiała wspaniale się chować,tylko,że znała każde miejsce w królestwie.Rozglądała się więc z niepokojem,kiedy dotarła do nieznanego jej wcześniej miejsca.Było tutaj jaśniej,niż na sawannie.Nawet pomimo,już zachodzącego słońca.Nie rosło może tu dużo roślin,ani nie pasło się wiele zwierząt,ale dla Uru to miejsce było magiczne.Nie w sensie,że wszystko było pokryte jakimś pyłkiem,czy spotkała tam magiczne istoty.Dla niej lwicy,kochającej przygody,nieznane było czymś niezwykłym i tym samym magicznym.Uśmiechnęła się i bez strachu,postawiła łapę przed siebie.Ciekawiła ją jedna sprawa,czemu wcześniej tu nie przyszła?
Przeszła już większą część tego miejsca i że zmęczenia,padła na ziemię.Wzięła głęboki wdech i spojrzała w niebo.Z niebieskiego zaczynało pomału stawać się pomarańczowożółte.Westchnęła.Pora wracać"-pomyślała i wstała ociężale.Tak szczerze? Nie chciało jej się wracać.W tym miejscu,czuła się inaczej.W końcu,mogła odpocząć od tych snów i królewskich spraw.
Otrzepała się i odwróciła,by następnie ruszyć z powrotem ku lwiej skale.Coś jednak jej nie pozwoliło,a była to łapa na jej ogonie.Odwróciła się napięcie.Za nią stała szara lwica o przenikliwych czerwonych oczach.Uśmiechnęła się szyderczo do królowej,na co ta warknęła.
-Tylko mi tu spokojnie,-powiedziała szara,-nie mam złych zamiarów
-W takim razie mnie puść
Szara lwica,tylko przewróciła oczami i puściła jej ogon.Potem jakby nigdy nic,usiadła i zaczęła myć łapę.Uru zaciekawiona,podeszła bliżej.
-Kim jesteś?-spytała
-Ambrozja..miło mi królową poznać
-Z kąt wiesz,że...
-A kto by cię nie znał? Bardziej mnie jednak ciekawi,po co tutaj przybyłaś?
-Tak..zwiedzam,-odparła brązowa,-co to za miejsce?
-Zwykły zakątek Lwiej Ziemi,nic szczególnego..
W chwili,kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie,podeszła do niej pewna lwica.Była kremowa,a oczy miała tak jak jej przyjaciółka,czerwone.Zgromiła  Uru wzrokiem i szepnęła coś do ucha szarej.Ta tylko kiwnęła głową i ponownie spojrzała na brązową.
-To jest Athena,moja przyjaciółka,a właściwie siostra.Może chcesz pani,spędzić u nas noc?
-Daleko jakoś do lwiej skały,a dla nas to będzie zaszczyt,-tym razem wypowiedziała się kremowa

Uru spojrzała w niebo,rzeczywiście było dość ciemno.Zgodziła się więc i minutę później,szła za lwicami.Nie dało się nie zauważyć,że świetnie poruszają się po tym terenie.Jako pierwsze więc,znalazły się w małej jaskini.Trójka lwic,skierowała się na sam koniec.Uru nie mogła jednak przestać,wpatrywać się w dalekie wyjście z jaskini,gdzie widziała ułamek gwieździstego nieba.Była tak pochłonięta obserwacją,że nawet nie zauważyła,jak jedna z jej towarzyszek zasnęła.Ambrozja podeszła bliżej brązowej i ukradkiem spojrzała na śpiącą siostrę.Zaśmiała się cicho.
-Nad czym myślisz?
-Wiesz...nad niczym chwilowo,-powiedziała Uru i po raz kolejny,zatopiła się w wejściu do jaskini,-jak znalazłyście się tutaj?
-To znaczy?
-No..w tym miejscu,-odparła Uru,-urodziłyście się tutaj,czy może...
Szara spojrzała na śpiącą siostrę i mocno westchnęła.
-Lepiej zarezerwuj sobie całą noc,bo nasza historia,nie jest kolorowa.....
--------------------------------
I jak? Rozdział pisałam dość długo,więc mam nadzieję,że się spodobał.Następny powinien pokazać się tradycyjnie w weekend.Chciałam,żeby ten rozdział był długi,ale chyba mi nie wyszedł.
*pozdrawiam* :)

piątek, 17 marca 2017

#12 Ku pokojowi

Thema szła powolnym krokiem w stronę przyjaciół.W głowie miała milion myśli,a tylko jedno rozwiązanie.Kiedy więc,znalazła się obok kolegów,przez zbędnych ceregieli,powiedziała:
-Nie możemy się dużej przyjaźnić
Kifo i Hofu,popatrzyli na nią z nie dowierzaniem i po chwili,wybuchnęli śmiechem.Lwiczka skrzywiła się.
-No co?!
-Nie żartuj sobie Thema...co ty byś bez nasz zrobiła?-powiedział przez śmiech jeden
-Ja nie żartuję chłopcy!-krzyknęła,na co zamilkli,-nie chce się przyjaźnić z kimś,kto by wrzucił mnie w ogień,byle być bezpiecznym!
-O co ci chodzi Them?-powiedział na luzie drugi,jakby nic nie rozumiał
Lwiczka nic nie odpowiedziała,odwróciła się tylko w stronę Katy.Spojrzała na jej bliznę na oku i bandażu na łapie.
-Z tobą jednak,chce się przyjaźnić,-uśmiechnęła się
-Przykro mi Them..ale,jeśli ty nie chcesz się przyjaźnić z nimi,to ja nie chce z tobą
-Nawet,po tym co ci zrobili?
-Nawet po tym,-przytuliła córkę Uru i powolnym krokiem zaczęła odchodzić.Thema była silna,nie płakała,nawet na nią nie patrzyła.Poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę lwiej skały.Tego dnia,nic ją nie cieszyło.Radosny śpiew ptaków,doprowadzał ją do gniewu.Gdyby teraz jakieś zwierze,stanęło jej na drodze,mogłoby tego nie przeżyć.Kiedy znalazła się przed swoim domem,kątem oka dostrzegła rodziców,a za nimi sześć lwic.Zdziwiło ją to wszystko i na chwili,zapominając o smutkach,podeszła do rodziców.

-Mamo! Tato! Co się dzieję?
-Nie interesuj się Thema,-powiedział Ahadi
-Tato!
-Córeczko,tata ma rację.Lepiej,żebyś nie wiedziała..
-Ale...jestem już starszym lwiątkiem,zrozumiem
Uru i Ahadi,spojrzeli na siebie porozumiewawczo
-No dobrze,-zaczął złoty,-idziemy na Złą Ziemię,do Issaki-mojego brata
-Ostatnio,coś za wiele kombinuję,-westchnęła brązowa,-musimy więc się spotkać i obgadać kilka spraw
-A dlaczego,ja nie mogą iść z wami?
-Bo...ktoś musi tutaj zostać i dbać o Lwią Ziemię,-Uru poczochrała córkę po główce,-nie długo wrócimy...
-No dobrze,-powiedziała,przytulając łapę matki,-a teraz,jeśli pozwolicie...pójdę się bawić
Kiedy Thema się oddaliła,Uru spojrzała na męża.
-Myślisz,że sześć lwic nam wystarczy?
-Uru..znam Issakę i uwierz,że mój młodszy brat,jest niegroźny
-Obyś się nie mylił.Nie ufam mu....
***
Władcy Lwiej Ziemi,przekroczyli już dawno rzekę graniczną.Znajdowali się teraz na suchej ziemi,niemal pozbawionej życia.Rośliny były tu zwiędłe,drzewa stare i bez liści.Bardzo się różniła od Lwiej Ziemi.Nie było tutaj zwierząt,gotowych na to,że lwice je upolują.Nie docierało tutaj gorące słońce sawanny.Uru przypomniało się,kiedy jeszcze jako lwiątko znalazła się na tej ziemi.W tedy,poznała Ahadiego-jej miłość.Wiele się zmieniło,od tego dnia.Dawno już tutaj,nie postawiła łapy.Nie wiedziała,że ziemia się postarzała,że zbrzydła od ostatniego razu.Issaka widać,nic nie robi na jej korzyść.Kolejny wspaniały złoziemiec!

Brązowa została w tyle za grupą,musiała więc ich dogonić.Z każdym krokiem,była coraz bardziej niepewna.Ahadi widząc jej niepokój,przybliżył się bliżej lwicy.Szli tak dalej,a za nimi sześć wybranych lwic.Minęli jakieś dziwne pole,po czym znaleźli się przed wielką termiterą.Otaczające ją kości,dodawały mrocznego klimatu.Koło niej,na drobnych kamieniach,siedziały złoziemki. Niektóre szukały czegoś  w ziemi,niektóre odpoczywały,a inne się kłóciły.Kiedy dostrzegły nieznajomych,zaprzestały swoich czynności.Rozpoczęła się fala szeptów i powarkiwań.
-Kim jesteście?-warknęła chuda beżowa lwica,wychodząc przed szereg
-Jesteśmy władcami Lwiej Ziemi,-powiedziała dumnie Uru
-I przychodzimy do Issaki,mego brata,w sprawach pokojowych,-dodał Ahadi
Lwica zastanowiła się chwilę,po czym wskazała lwom wejście do jaskini.Beżowa lwica,uznała że już wiele zrobiła i wróciła do swoich zajęć.Lwioziemcy natomiast,po mału wchodzili do środka.Sześć lwic towarzyszących rodzicom Themy,musiały zostać na zewnątrz.Uru i Ahadi,sami przemierzali ciemne korytarze,bez cienia strachu.

-Tutaj się urodziłem,-szepnął Ahadi na ucho małżonce
-Naprawdę?-uśmiechnęła się do niego,-w takim razie...czemu chodzimy po niej jak po labiryncie?
Złoty nie wiedział co powiedzieć.Uśmiechnął się więc i wyprzedził lwice.Ta przewróciła tylko oczami i skupiła się na kolejnym korytarzu.O dziwo,ten szybko przeszli i znaleźli się w większej jaskini.Pomieszczenie było oświetlane przez osunięte się dwa kamienie.Mimo to,było tu dość ciemno.Dzięki jednak zmysłowi węchu,Ahadi wyczuł zapach brata.Zasłonił Uru i wpatrywał się do przodu.Na ogromnej skale,widniał kształt lwa.Jego uśmiech,widać było w ciemnościach,podobnie jak oczy.Ciało poruszyło się.Kiedy tylko brązowa królowa wychyliła głowę,poczuła jego nie świeży oddech.Skrzywiła się.
-Witajcie,-odezwał się Issaka i jak na zawołanie,pomieszczenie oświetliło się.Dopiero w tedy,Uru mogła przyjrzeć się lwu.Był chudy,kremowy i miał brązową grzywę.Oczy miał takie same jak te jego brata.Szyderczy uśmiech,dalej nie schodził z jego pyska.Podszedł bliżej Uru.
-Masz ładną żonkę braciszku
Lwioziemcy warknęli,na co lew trochę się cofnął i zaczął ich okrążać.
-Tak rzadko mnie odwiedzacie,-udawał smutek,-tęsknie za tobą smrodzie
-Przestań mnie tak nazywać,-warknął Ahadi,tym samym odwracając się do lwa,-nie graj z nami w te swoje gry.Wiesz dobrze,po co tutaj jesteśmy i z czym wyjdziemy
-Chyba,że wam tego nie dam
Ahadi pomału tracił nad sobą panowanie
-Przybyliśmy tutaj tylko po to! Poza tym powinieneś się cieszyć,że nie skazaliśmy cię na nic za śmierć wielu naszych lwic!
-Oh robiliśmy gorsze rzeczy jako lwiątka..-udawał śmiech
-Tylko,że ja się zmieniłem,-powiedział opanowując się,-mam teraz rodzinę,władzę i szacunek...nie dam ci tego zniszczyć.

-Przybyliśmy w kwestii pokojowej,-odezwała się w końcu Uru
Issaka spojrzał na nich oboje i usiadł teatralnie przewracając łapą.Wysunął jeden pazur i zaczął grzebać nim sobie w zębach,wydłubując resztki obiadu.Widać było,że chce ich zdenerwować.Udało mu się.Ahadi rzucił się na lwa.Szarpali się chwilę,a Uru przestraszona stała z boku.W końcu,to silniejszy złoty wylądował na kremowym.
-Słuchaj Issaka,mnie nie interesują twoje gierki.Nie chcesz pokoju,to wezmę to siłą!
-Oh Ahadi,ale my już mamy pokój,-zaśmiał się,-a teraz zejdź,że mnie
Złoty szedł z brata.W tedy do gry przystąpiła Uru. Okrążyła przywódcę złoziemców,skołowanego tym wszystkim.
-Miło,że zapewniłeś nam pokój...mądrze.Bo w prawdzie,nas jest więcej i jesteśmy silniejsi,ale potrzebujemy większej ilości zwolenników.Mam nadzieję,że dociera do ciebie,to co zrobiłeś.Nie mogę ci darować,paru niewinnych żyć.Więc posłuchaj...TY nigdy nie możesz  przekroczyć granicy Mojej ziemi.Możecie polować nocą,tylko nie ty.Nie zgadzam się,-powiedziała
Oba lwy,zdziwił fakt zakazu.Ahadiego rozpierała duma,Issake złość.Kara nie była surowa,tylko zasłużona.Uru z gracją opuściła jaskinię,kierując się pomału na Lwią Ziemię.Ahadi zatrzymał się jeszcze chwilę przy bracie.
-Zgadzam się z jej słowami...uważaj braciszku,-po czym zniknął w korytarzu.Issaka patrzył chwilę za nimi,po czym znowu ułożył się na skale.Podeszła do niego beżowa lwica.Ułożyła się koło niego.
-I jak?-spytała
-Wszystko idzie po naszej myśli,niczego się nie spodziewają....
------------------------------------
------------------------------------
Mam nadzieję,że długo wyczekiwany rozdział się podoba.Co myślicie o Issace? Mam nadzieję,że czytając ten rozdział uśmiechaliście się i powtarzaliście pod nosem "i jeszcze jeden i jeszcze raz xd" Nie no żartuję :) Pozdrawiam was cieplutko,do zobaczenia w następnym rozdziale.

piątek, 3 marca 2017

#11 ,,Przerasta mnie,to wszystko"

Noc
Złota lwica,idzie pod osłoną nocy.Wie,że łamie prawo wychodząc,ale potrzeby fizjologiczne ją wzywają.Wybiera się w głąb sawanny.Dochodzi do polany,których atutem są wysokie trawy.Podchodzi do jednej z nich i zatrzymuję oddech.Miała rację,co do dziwnego zapachu.Serce,zaczyna jej bić szybciej.Chce krzyknąć,ale się wie,że to nie pomoże,zaczyna się cofać,mając krew na łapach.Jej oczy,stają się duże,że strachu.Nagle,czuję,że ktoś jest za nią.Czuła na plecach,jego oddech.Sparaliżował ją strach.Nie dane jej było krzyknąć,bo już leżała martwa..

-Jak to,doszło do kolejnego zabójstwa?-brązowa lwica,spojrzała na swoje poddane z niedowierzaniem i strachem.Te tylko kiwnęły głowami i wyszły z jaskini,zostawiając Uru sam na sam, że swoimi myślami.
Królowa Lwiej Ziemi, rozłożyła się wygodnie na podwyżu.Od paru dni, bardzo bolał ją brzuch.Poszła więc z tym do Babu.Mądry i już lekko stary szaman, powiedział jej że to że stresu.Od tej pory,była w niewsosie,a to była u niej rzadkość.
Do jaskini, wszedł złoty lew, w towarzystwie Themy.Lwiczka od paru dni, starała się zachowywać jak aniołem...no właśnie,starała się.Właśnie teraz,podeszła do matki i otarła się o nią czule.Ahadi natomiast,przytulił lwicę.Uśmiechnęła się do nich ciepło.

-Ahadi,musimy porozmawiać,-spojrzała na lwa,a następnie na córkę,-Thema,idź na tyły jaskini,dobrze?
-A nie mogę, iść na sawannę do kolegów?
Brązowa zamyśliła się.Ta mała,nie licząc niektórych cech charakteru,tak bardzo ją przypominała.Razem z zielonookim,bardzo ją kochali.Teraz jednak lwica,nie wiedziała,czy pomścić ją na sawannę,tam gdzie może być ON.Kim był owy lew? Właśnie nie wiadomo.Co drugą noc,napadał na jakąś bezbronną lewicę lub lwiątko.Przez to w królestwie zaczęło wżeć.Władcy robili,co wy swojej mocy, żeby go schwytać.Był jednak przebiegły...za bardzo.
Uru martwiła również sprawa, spotkania z Issaką, nowym przywódcą Złej Ziemi.Za dwa dni,władcy mieli s4ę z nim zobaczyć, aby zapobiec wojnie.Mimo iż lwia armia,była potężniejszą,to oni byli pod dowódctwem świetnego wodza.Ale wracając.Zanim Uru, zdążyła coś powiedzieć,Ahadi ją upsedził.
-Możesz,ale tylko koło lwiej skały i pod okiem Zuzu
-Co? Nie Dlaczego?!!-mówiła mała.Lew nic już nie powiedział,tylko pokazał łapą,żeby wyszła.Prychnęła zła i wyszła,a za nią poleciała majordamuska.

-Nie krytykuj mojej decyzji najdroższa,to dla jej dobra..w końcu,to narazie nasze jedyne dziecko.
-Dobrą decyzję podjąłeś,ale do rzeczy....kolejna lewica zginęła z łap tego psyhola.
-Słyszałem...wiesz,co z tym zrobimy?
-Nie wiem, przecież nawet w pułapkę się nie złapał,-nagle posmutniała,wstała i odeszła trochę dalej,-przerasta mnie to wszystko
Lew podszedł do niej i ją objął.Po działało.Nie przestawała,patrzć na ścianę,co trochę zirytowało lwa.Po czułym geście,który wykonał,brązowa się odwróciła.Wykonała podobny gest, cmoknięcie w policzek.Zamruczeli i lew położył się na lwicy.Ponownie go polizała i wtuliła się w jego sierść.Co było dalej,to już możecie sobie wyobrazić.

                                                                        ***
-Patrzcie..patrzcie,idzie nasza księżniczka,-zaśmiał się jeden z lewków,podbiegając do młodej.Księżniczka,walnęła go pędzelkiem swojego ogonka
-A czego się spodziewałeś Hofu?!
-On tyko o tobie marzy dniami i nocami,-zaśmiała się Katy, i przytuliła swoją przyjaciółka.Kifo natomiast, przybij jej jedynie piątkę, nie przestając patrzeć na jej uśmiech.Dopiero,kiedy jego siostra chrząknęła, odwrócił wzrok.
-To co dzisiaj zbroimy?-zapytał skołowany lekko Hofu.
Chwila zamyślenia, się dłużyła.W końcu,uradowany Kifo,krzyknął:
-Mam pomysł!
-Jaki?-zapytali chórem

-Wiecie,gdzie jest pastwisko antylop?
-A kto nie wie-zaśmiała się Katy,ale natychmiast spoważniała,-a dlaczego pytasz?
-Bo to właśnie tam,was zabieram!
-Po co?-spytała Katy
-Będziemy,straszyć antylopy?-dopytywał Hofu
-Bingo ,,brat"-zaśmiał się Kifo do przyjaciela,następnie popatrzył na Theme.Miała niewzruszony wyraz twarzy.Pokiwała,tylko głową na znak,że się zgada.W końcu,kto nie chce,zdenerwować rodziców?

Przyjaciele,szli przez sawannę,co chwila się śmiejąc.Przestali dopiero,kiedy dotarli do celu swojej wędrówki-pastwiska antylop. Ucichli i zaczęli się skradać.Nie mieli na celu ich zabijać,więc nie wystawiali pazurów.Kiedy,byli już blisko,wyskoczyły z ryczkiem.Zwierzęta się przestraszyły i zaczęły uciekać,a oni je gonić i zaganiać z powrotem.Zaśmiali się i z powrotem,ukryli się w trawie.Powtórzyły wcześniejsze czynności,tylko zamiast ryczku,wydobył się potężny ryk,który spłoszył antylopy.
-Bardzo śmieszne tato!-zadrwiła Thema i zaczęła się pomału odwracać.Za nią jednak,nie stał Ahadi,a jakiś inny lew.Miał brązową sierść,czarną grzywę i złośliwy uśmieszek.Lwiątka,pisnęły że strachu,na co lew,jeszcze bardziej się uśmiechnął.Thema,w jednej chwili,dostała przypływu odwagi.Zasłoniła przyjaciół i powiedziała:
-Kim jesteś, i czego szukasz,na ziemi należącej do mych rodziców!?
-Twoich? Czyli jesteś księżniczką?
-Tak,-warknęła,-i ja tu,zadaje pytania.Więc,kim jesteś?
-Zwą mnie w waszych stronach ,,cichym mordercą",chociaż mi bardziej pasuję ,,nocna śmierć",-zaśmiał się złowieszczo,że aż lwiątką sierść,stanęła dęba.Thema,czuła się nieswojo i....bała się.W końcu,to był ten zabójca.Tylko,co on robił tutaj w dzień? Przecież,atakuję zwykle w nocy.
Przyjaciele,cofnęli się,na co lew zrobił krok do przodu.
-Czemu się mnie boicie? Ja,chce was tylko zabić!-warknął,na co lwiątka,zaczęły uciekać.Ten jednak,nie miał zamiaru odpuścić.Gonił je,nie ustępując,a oni...pomału tracili siły.W końcu,Katy się przewróciła,a lew ją dopadł.Ugryzł ją i zaczął wymachiwać,niczym gryzakiem.Lewki,że strachem na to patrzyły.W końcu,uciekły,zostawiając je same.
Banda mięczaków,-pomyślała Thema,przełykając ślinę.W jednej chwili,rzuciła się na lwa.Ten,puścił przestraszoną Katy.Lwiczka była cała w ranach,co spowodowało,że zemdlała.Thema jednak,dalej walczyła z lwem.Ten był,na tyle silny,że po pokonaniu lwiczki,zaczął się szykować,by odebrać kolejne życie.Nachylił się nad nią i mocno ugryzł.W ten,poczuł na sobie ślady pazurów.Puścił księżniczkę i się odwrócił.Warknął,tak jak jego przeciwnicy.Byli nimi,rodzice lwiczki.

-No no no,witam władców Lwiej Ziemi!
-Witamy morderce,-warknęła brązowa
-Grzeczniej trochę Uru...
-Nie pouczaj jej,-warknął Ahadi i zaczął zbliżać się do lwa,kiedy Uru,oddała lwiątka jakiejś lwicy.Podeszła do męża,przyciskającego obcego,do ziemi.Spojrzała w jego oczy i z kpiną w głosie,powiedziała:
-Po co,to zrobiłeś?
Milczał.Oberwał w twarz,od złotego.Ponownie,dostał silny cios w policzek.
-Tak mi kazał...
-Kto!?
-Issaka
Na dźwięk tego imienia,Uru myślała,że zwymiotuje.Czego ten lew,chce od Lwiej Ziemi.Przecież,chciał pokoju.
-DLACZEGO??
-Kazał mi w takich okolicznościach,-szeptał,lekko podduszany,-powiedzieć,że to ,,niespodzianka"
Uru chciała zadać kolejne pytanie,ale lew już nie żył.Złoty lew,zlizywał resztki krwi z łap,patrząc na małżonkę.
-Szykuję się miłe spotkanie z Issaką,-westchnęła



W końcu,pojawił się rozdział.Chciałam,dać nutkę grozy..nie wiem,czy mi się udało ? Następny rozdział,pojawi się nie długo.Wiecie już,co się wydarzy?