wtorek, 17 stycznia 2017

#7 Sabotaż

Tak jak bywało na pogrzebach.Wszyscy byli pogrążeni w smutki,oprócz jednej lwicy.Dało się usłyszeć gdzie nie gdzie,łamiące się głosy,oraz zobaczyć czerwone od płaczu oczy,a czasem pojedyńcze łzy.Uru przytulona do czarnej grzywy Ahadiego,próbowała ukryć łzy,jednak jej to nie wychodziło.Nigdy nie pokazywała swojej wrażliwości,chyba że na pogrzebach.Właśnie takim jak ten,pogrzeb jej matki.
Spojrzała jednym okiem na Digie.Nie wyglądała na smutną,właściwie to wręcz przeciwnie.A może,trochę było jej smutno?
Po skończonej ceremonii pogrzebowej,Uru od razu chciała iść spać.Nie mogła jednak zasnąć,postanowiła więc pójść na polowanie z lwicami.Dawno tego nie robiła,teraz miała okazję.W końcu była jeszcze młoda.Podbiegła do nich i dała znak łapą,żeby się nie kłaniały.
-Idę z wami na polowanie,-oznajmiła.Lwice przytaknęły i zeszły z Lwiej Skały.Brązowa odwróciła się tylko na moment,ale to w pełni wystarczyło.Zobaczyła otóż Digie,zbliżającą się do jej męża.Może i mogła coś zrobić,jednak teraz miała co innego do roboty.Zeszła w pośpiechu po ,,schodach" po czym dogoniła lwice i razem z nimi się oddaliła.

Czarna lwica widząc,że Uru odchodzi chciała już skończyć rozmowę z Ahadim.Złoty jednak jak najęty,opowiadał o granicach ich królestwa.Digie to nie tyle nudziło,jak i denerwowało.W końcu miała do zorganizowania plan,a on jej przerywał.Po chwili,postanowiła wykonać plan ,,b".Zbliżyła się bliżej lwa,aż za blisko.
-Jaki ty jesteś mądry i odważny,jesteś naprawdę wspaniałomyślnym królem,najlepszym w historii,-podlizywała się.
-Dziękuję,a ty jesteś bardzo...ładną lwicą,-odpowiedział zakłopotany.
Digia otarła się o niego,po czym pobiegła w ślad za lwicami.Król tym czasem stał zdezorientowany,co tu właśnie zaszło?
,,Nie mogę zdradzić Uru,nie mogę,a jeśli...ona o niczym się nie dowie? Nie,nie nie"-rozmyślał..
***
Cicho skradała się do ofiary.Antylopa nieświadoma nie bezpieczeństwa,dalej w spokoju skubała trawkę.Pozostałe lwice natomiast bacznie ją obserwowały.Uru miała już wystawione pazury,wzrok zwycięzcy.Kiedy tylko usłyszała ryk głównej lwicy polującej,od razu rzuciła się w pogoń za zwierzęciem.Biegła ile tylko sił w łapach,na nic nie zwracając uwagi.Czuła,że nie może się zatrzymać i mimo iż łapy odmawiały jej posłuszeństwa,biegła dalej.W jednej chwili miała na nią skoczyć i zabić,ale wydarzyło się coś dziwnego.Wszystkie antylopy,spłoszone czymś gnały w jej stronę.Brązowa dopiero teraz zdała sobie sprawę,że jest daleko za Lwią Skałą,nawet jej nie widziała.Nie czekając na nic,z mocno bijącym sercem,zaczęła biec.Na nie szczęście,tam gdzie się znajdowała nie było miejsc gdzie mogłaby się schować.Nie miała innego wyjścia,po prostu biegła od czasu do czasu prosząc o pomoc.Poza tym brzuch ją strasznie rozbolał.Nie mogła ustać na nogach i w tedy się potknęła...
***
Babu kończył malować kolejny rysunek.Kiedy poczuł naglę jakąś silną energię.Kierowała go ona do innej części baobabu.Bez namysłu się tam udał,w końcu z duchami się nie dyskutuję.Nie wiedział czemu,siła przyciągnęła go akurat do wizerunku rodziny Uru.W pierwszej chwili się zdziwił,ale później orientując się o co chodzi,posmutniał.
-Takie jest przeznaczenie,-powiedziawszy to dotknął obu lwiątek...
***
Antylopy były coraz bliżej.Brązowa natomiast nie mogła się podnieść,nie tylko przez ból brzucha,ale również przez skręconą łapę.Coraz bardziej wołała o pomoc.Kopyta antylop były coraz bliżej,aż w końcu....
Ryk lwa przywołał je do porządku.Wróciły na swoje pastwisko.Natomiast Ahadi,nie czekając na nic zabrał ją do Babu.Uru na chwilę otworzyła oczy i zobaczyła,czarną plamę daleko na horyzoncie,a właściwie całkiem blisko.Zmarszczyła brwi i zemdlała.....
***
Dalej nie mogła uwierzyć w ten wypadek,a właściwie sabotaż.Teraz smutna chodziła koło wodopoju,cudownie połyskującego w świetle nocy.Łapa już tak bardzo nie bolała,natomiast brzuch...Uru już wiedziała co jej jest,jednak dalej nie mogła tego zaakceptować.Zatrzymała się na chwilę i usiadła blisko wody.Patrzyła na swoje odbicie,chwilę z smutkiem,potem radością.Nieoczekiwanie jednak zdziwieniem.Nachyliła się uważnie.Już nie było jej odbicia.Teraz wpatrywała się w jego niebieskozielone oczy.Po chwili uśmiechnęła się,widząc dorosłego lwa z brązową grzywą obdarzonego złotym futrem.Był jednak duchem,a właściwie jak wnioskowała Uru,jej duchowym przewodnikiem.Zastanawiała się chwilę,kim był w przeszłości.W końcu lew,będący teraz jej odbiciem,się odezwał...
-Witaj Uru,jak widzę nie boisz się mnie.
-Nie boję to prawda,ale chce widzieć kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie?
Przyjrzała się mu uważnie.W jednej chwili,wspomnienia wróciły.Kilka łez słynęło po jej policzkach.
-Chaka! braciszku
-Uru,siostro.Wybrałem sobie ciebie,żeby ci to wynagrodzić..
-Co wynagrodzić?
-Moją zazdrość..
-Już dawno ci wybaczyłam..
Patrzyła się jeszcze na niego.Zamienili kilka zdań.Po czym lew zniknął,a zamiast niego pojawił się Ahadi.Podszedł do niej i szepnął na ucho pewne słowa,a brzmiały one tak.....
---------------------------------------
I jak?
Ten rozdział dedykuję Krävariss mam nadzieję,że nie przeszkadza wam że jest krótki.
Czekam na wasze komy i pozdrawiam :D

sobota, 7 stycznia 2017

#6 Cień

Brązowa lwica otworzyła swoje brązowe niemal czerwone oczy.Spojrzała na wyjście z jaskini.Słońce dopiero co wschodziło.Przeciągnęła się i spojrzała na leżącego obok lwa.Ahadi spał jak zabity,podobnie jak lwice.Młoda Królowa Lwiej Ziemi zeskoczyła z podwyża i skierowała się w stronę szczytu.Wpatrywała się w swoje królestwo z dumą.Miała szczęście że nie musi wysłuchiwać raportu majordamuski Zuzu.Zwierzęta już wstały,podobnie jej podane.Ukłoniły się jej i pognały na polowanie.Uru jako królowa rzadko wybierała się na polowania.Dzisiaj miała ochotę to zmienić.Powolnym krokiem zeszła z miejsca pobytu.Przywitała się z Ahadim,którego Zuzu już męczyła raportem.Szepnęła mu ciche:
-Powodzenia
Złoty bardzo wydoroślał przez ten czas,jego czarna grzywa była teraz dłuższa.Uru też wypiękniała,jej sierść zrobiła się ciemniejsza i gęsciejsza.Oboje jednak powagę zostawiali daleko za sobą.Każdej nocy spotykali się na wzgórzu i podziwiali gwiazdy,przy tym bawiąc się jak lwiątka.
Kiedy tylko Uru znalazła się przy lwicach,rozproszyły się szukając pożywienia.Złota lwica pierwsza coś znalazła,a mianowicie stado zebr.Towarzyszki przystąpiły do ataku.Uru skradała się cicho,nie spuszczając z oczu ofiary.Wystawiła pazury,obnażyła kły i powolnym krokiem się do niej zbliżała.Trawa wykonywała lekkie ruchy,jakby też nie chciała jej zdradzić.W jednej chwili,lwica znalazła się na zebrze,tym samym ją zabijając.
-Nieźle córeczko
Brązowa przytuliła się do matki.Dawno jej nie widziała,właściwie od dnia koronacji a minął już tydzień.Uru i Ahadi byli dobrymi władcami,tak samo parą.Jednak nie wiedząc czemu,Asali nie przepadała za czarno grzywy.
Jeszcze tego samego dnia,Uru zajęła się sprawą terytorium dla słoni,ceremonią pogrzebową pewnej lwicy,koncertem ptaków i odwiedziła Babu.Mandryl coraz słabiej widział i słyszał,ale wciąż potrafił świetnie leczyć.
Hieny i lwy ze Złej Ziemi stanowiły coraz większe problemy dla królestwa.Młodzi władczy często radzili się szamana,co mają robić.Chociaż Babu był dziwny,był też mądry.Bardzo im pomagał i wspierał.
-W czym mogę pomóc królowo?
-Dzisiaj jestem tylko w odwiedzinach
Brązowa rozglądała się po baobabie.Na jego ścianach widniało dużo malowideł przedstawiających dawnych władców.Był w nich jej ojciec Mohatu oraz matka Asali.Znajdował się tu również jej wizerunek,z niebieską linią nad nią,a obok złoty lew Ahadi.Pod nimi były trzy lewki.Nie zdążyła się bliżej przyjrzeć,bo przybiegła jakaś lwica.
-Pani?!
-O co chodzi?
-Jakaś lwica jest na granicy,prosi o spotkanie z władcami
-Dobrze,prowadź
Brązowa pobiegła za pomarańczową.Droga minęła im w zawrotnym tępię.Czekało już na nich stado,ta lwica oraz Ahadi.
Uru szybko stanęła u boku męża i przyjrzała się lwicy.Była czarna,co u nich było rzadko spotykane.Jej oczy były brązowe,ale zle z nich patrzyło.Uru od razu miała o niej złe zdanie,czy słusznie?
-Czego chcesz!-warknęła
-Poszukuję schronienia PANI,-to ostatnie powiedziała takim tonem,że spokojna zwykle Uru chciała się na nią rzucić.
-Możemy je zapewnić,-powiedział Ahadi,za co brązowa zgromiła go wzrokiem.
-Bardzo dziękuję,-przybliżyła się do lwa,-zmieniając temat,jestem Digia,lwica z...dalekich stron.
-Ja jestem król Ahadi a to moja małżonka Uru,-chciał wskazać na brązową,jednak gdzieś zniknęła.
Tak naprawdę,znudzona odeszła.Teraz chodziła po sawannie razem z Hawą.Rozmawiały tak jak za czasów kiedy były małe,oraz jak im się układa w związkach.
-Wiesz,wychodzę za mąż...-powiedziała nieśmiało ciemno kremowa
-Za kogo?
-Za Bajaliego!
-To cudownie,czemu nie powiedziałaś wcześniej?
-Tak jakoś,zapomniałam
*
Uru zasnęła wtulona w grzywę Ahadiego,nieświadoma tego że nie wszystkie jej podane śpią.Jedna z nich,cichutko wyszła z jaskini.Zasada stada głosiła,że w nocy nikt nie może wychodzić.Łamiąc tą zasadę,lwica opuściła Lwią Skałę.Nocą mało co widziała.Udało jej się jednak dotrzeć do burego lwa.
-I jak?
-Wszystko idzie po naszej myśli,nie długo królowa Uru zginie!
-Doskonale
Ich śmiech uniósł się po sawannie.Lwica pomału odchodziła,w jej głowie pojawił się jednak kolejny plan.Kiedy tylko zobaczyła pijącą wodę matkę królowej,zakradła się i zwinnym ruchem ją powaliła.Spojrzała się w jej zielone przestraszone oczy.Uśmiechnęła się szatańsko.
-Żegnaj królowo Asali
Zabiła ją szybkim ruchem pazura.Umyła tylko łapy i ponownie skierowała się na Lwią Skałę.Chciała żeby zmarłe ciało było ostrzeżeniem,że wkrótce coś się przytrafi i to coś złego.....
----------------------------------------
I jak? Według mnie się udał,ale liczy się wasze zdanie :)
Macie pytania:
1.Kto zabił Asali? (pytanie raczej łatwe-ale i tak nie daj się pozorom)
2.Ile dzieci będzie mieć Uru? (według was)
3.Co myślicie o Digii?
4.Jak myślicie,dlaczego tak nazwałam rozdział?
Pozdrawiam :)