piątek, 27 kwietnia 2018

#30 Obudzony ryk

Taka, upadł na ziemię.Dyszał ciężko, ale poczuł swego rodzaju sadysfakcje.Dalej nie wiedział, co się wydarzyło.Mufasa, podszedł do brata powoli.Taka spoglądając na swój bok, dojrzał dość wielkie znamie ,w kolorze lekkiego pomarańczu.Syn Uru, zdziwiony,podniusł się.
-Co to było?-Sarafina wybałuszyła oczy.Spoglądała długo na Takę, z resztą każdy wpatrywał się teraz w niego.
-Nie wiem...-odparł zgodnie z prawdą książę.Właśnie w tym momencie, znamie zniknęło.Taka skrzywił się w grymasie,-ale wiem,kto może wiedzieć.
Mufasa skinął głową
-Ja chyba też wiem.Babu.
-To..może po prostu wrócimy na Lwią Ziemię?-Sarabi trzepnęła ogonem o ziemię.Uśmiechnęła się złośliwie,-może i książęta,ale inteligencją nie grzeszą.
-To po prostu..szokujące...i tyle,-zmieszał się Mufasa.Podszedł do Sarabi i polizał ją za uchem,czym zdenerwował brata.Taka kipiał z zazdrości.Znów Mufasa ,musiał zwrócić na siebie uwagę...
Wstał ,dumnie się prostując.
-Jestem ciekaw, co to było.To czego użyłem...JA użyłem,-zaznaczył.Obszedł do okoła Sarabi i Mufasę,-powinniśmy się pośpieszyć.
-Właśnie.Szakale mogą wrócić,-szybko powiedziała Zira
Taka rzucił w jej stronę spojrzenie i lekko się uśmiechnął.
-Nie wierzysz,że znowu dam im radę? Jestem przecież księciem.
Mufasa uśmiechnął się złośliwie.
-Braciszku, nie przesadzaj,-zaśmiał się cicho.-Chodźmy!
Złoty nastolatek, poszedł przodem.Za nim ruszyły chichocąc Sarabi i Sarafina.Lwice uważnie uważały,gdzie stawiają kroki.Przy okazji plotkowały o polowaniu, na które mają zamiar się wybrać.Zira przewróciła oczami.Szła na samym końcu, u boku Taki.Książę milczał.
***
Uru podbiegła szybko do Ahadiego, który właśnie wszedł do jaskini.
-Słyszałeś ten ryk? To musiał być Taka!
Ahadi zmarszczył brwi i uśmiechnął się jadowicie.
-Czyli byli w niebezpieczeństwie? Niezły powód do szlabanu, porozmawiam z nimi.Obojgiem.Na osobności.
Uru przechyliła głowę na bok.
-Nasz syn, użył daru.Nie dziedziczy go byle co,-zmarszczyła brwi,-może to znak, że coś ma się wydarzyć.

-Taka!-Uru odwróciła się gwałtownie, kiedy usłyszała odgłosy łap.Nastolatkowie, skulili się czując ,że nie obędą się bez kary.Ahadi pozwolił odejść jednak lwicą.Chciał porozmawiać ze starszym synem na osobności.
-Mufaso, musimy porozmawiać.Za mną.Już!
Złoty lew ,skinął lekko głową.Odwrócił się napięcie, idąc tropem ojca.Usiedli u szczytu Lwiej Skały, wpatrzeni w wielkie królestwo.Uru westchnęła.
-Chodźmy Tako.Jest już prawie zachód, ale Babu powinnien nas przyjąć.
-Co?-zdziwiony ,zdołał tylko tyle powiedzieć.
Królowa uśmiechnęła się ciepło.Opuściła jaskinię, informując lwice gdzie się wybiera.Zawsze tak robiła.W razie niebezpieczeństwa,mogli ją więc łatwo znaleźć.

Taka zastanawiał się,czy mama słyszała jego wyczyn.Taka uznał,że to co zrobił jest na tyle odważne i potężne, że nawet sam król by mu nie dorównał.Właśnie, Król.A może to właśnie on.Silny lew, o niemałej mądrości,powinnien władać?
Uru prowadziła brązowego nastolatka, w stronę potężnego drzewa baobabu.Cały czas wydawała się dziwnie spokojna, co nie uszło uwadze Taki.
-Mamo? Dlaczego my w ogóle tam idziemy?
-Myślę, że wiesz,-zaśmiała się cicho,-i ja też wiem.Od kąt ktoś mi to powiedział, wiedziałam,że ten dzień prędzej czy później nadejdzie.
-Jaki dzień?
Uru spojrzała na niego przez ramie, nie mając zamiaru zatrzymać się nawet na minutę.
-Trzecie dziecko miało posiadać dar.Ryk przodków.

-Co to jest?
Uru milczała jednak.Nie miała zamiaru odpowiadać na więcej pytań syna.Nie ona miała to za zadanie.
Kiedy dotarli do baobabu, poleciła Tace wspiąć na jego jego czubek.Sama została na trawie.Uśmiechnęła się szeroko.Wszystko szło we właściwym kierunku.I właśnie wtedy dopadł ją jakby piorun.Skoro spełnia się część przepowiedni, to czy to znaczy,że nastąpi koniec Lwiej Ziemi? Że poleje się krew? Próbowała sobie przypomnieć swoje sny, ale były jak przez mgłę.Złote i brązowe lwiątko.Uru zamknęła oczy.
Ale..to nie mogą być moi synowie.


Przez głowę, przeleciało jej wspomnienie.

Mała lwiczka, o pięknie połyskującej w słońcu sierści, biegała radośnie przez sawanne.Jej ojciec, potężny król Mohatu, szedł tuż za nią.Lwiczka co jakiś czas, starała się atakować jego ogon.Mohatu zaśmiał się.
-Uru powagi.
-Kiedy to nie moje zadanie.Tylko Chaki,-odpowiedziała Uru, uśmiechając się szeroko.Przecież to jej brat ,był przyszłym królem.Tym "poważniejszym", w ich gromadce.Uru myślała tylko, o spotkaniu z kolegami.Nie miała zbyt wielu rówieśników, ale nastoletnie lwice, zawsze chętnie spędzały z nią czas.
Mohatu, łapą poczochrał jej futerko na główce.Otworzył pysk, by się odezwać, kiedy wzniusł się potężny okrzyk.
-To nie mój syn! Jak ty kłamiesz!
Mohatu spojrzał na córkę.
-Chodź.Zobaczymy o co chodzi,-złapał ją za futro na karku i posadził sobie na plecach.Zaczał podążać w kierunku okrzyków.Uru z zaciekawieniem obserwowała, jak daleko przed nimi kłucą się dwa krokodyle.Mohatu, chciał ładu i porządku na Lwiej Ziemi.Stanął więc przed nimi pewnie.Uru zeskoczyła z jego pleców i pewnie, stała u boku ukochanego ojca.Mohatu chrząknął.Dwa krokodyle, zwróciły na niego uwagę.Jeden się odezwał:
-Dobrze,że jesteś panie! Ten tu ,oskarża mojego syna o kradzież padliny!
-Nie kłamie, królu,-mówił drugi.Ogonem wskazał na młodego krokodyla, bawiącego się przy brzegu.-Dziś rano upolowałem ptaka, a ten mały go zabrał.
-Skąd to możesz wiedzieć?-spytał cierpliwie Mohatu
-Widziałem go przy brzegu,jak go jeszcze wcinał.I to z sadysfakcją!
-Mój syn, by nigdy nic nie ukradł,-bronił starszy krokodyl,-załatwmy to lepiej sami.Do boju!
-Nie! Nie będziecie się bić,-warknął Mohatu.Wyprostował się.Przemówił do starszego krokodyla,-Często nie chcemy wierzyć w winę dzieci.Myślimy "To nie może być on".Drogi krokodylu, masz upolować nowego ptaka za szkodę i sprawa zamknięta.Rozejdźcie się.
Krokodyl starszy prychnał jednak.Odszedł.Podobnie postąpił drugi,tylko zmierzył w innym kierunku.Mohatu westchnął.Z uśmiechem spojrzał na córkę.Uru rzuciła się na jego ogon, ze śmiechem się nim bawiąc.Bardzo kochała ojca.

Uru,nawet nie zauważyła,kiedy doszła do Lwiej Skały.Zauważyła u jej podnóża złotego syna.Podeszła do niego.Mufasa podniusł na nią wzrok i miło się uśmiechnął.
-Cześć mamo.
-Gotowy na lekcje? Chciałabym przekazać ci kilka mądrości mojego ojca,pójdziesz ze mną na wieczorny patrol?
Mufasa wstał.
-Pewnie.
Matka i syn, ruszyli znajomym szklakiem.
***
Lwice, też miały lekcje w terenie.Sarafina kochała polowania i chętnie w nich uczestniczyła.Młoda lwica, miała ku temu duże predyspozycje i wszystkie lwice jej zazdrościły.Łącznie z Zirą.Lwica uknuła już nawet pewien plan.
Zira, cicho przeszła  przez wysokie trawy, chowając się na drugiej stronie.Uśmiechnęła się szyderczo, kiedy kontem oka zauważyła, jak Sarafina zaczyna podchody do zwierzyny.W jej grupie były między innymi, Rosa,Siri i Sarabi.
Zira, wyczekiwała na wybrany moment.

Sarafina,sprawdziła ,czy nie wieje wiatr, po czym przystąpiła do próby polowania.Skradała się spokojnie, skupiona w  pełni na celu.Lwice robiły to samo, za nią.Sarafiny łapy przylegały do ziemi, oddech miała kontrolowany.
Wychaczyła odpowiedni moment.
Antylopa była blisko.
Teraz!
Nim jednak zdołała wskoczyć, ryk spłoszył stado.Antylopy pobiegły w stronę, gdzie czekała wraz z koleżankami.Sarafina poczuła strach.Antylopy pędziły na nie!

Sarabi ,pierwsza wyszła z szoku.
-Uciekać!!
Lwice zawróciły ,większości udało się szczęśliwie uciec na skałki.Siri, z przerażeniem wpatrywała się w siostrę.
Sarafina, nie zdążyła uciec.Wpadła pod pędzące kopyta.Siri, w jednej chwili ,postanowiła skoczyć i zasłonić chodź trochę siostrę.Sarabi też chciała pomóc.Wskakiwała na antylopy ,podgryzając ich nogi, puki te nie odbiegły.
Zira, szybko skorzystała z nieuwagi i odbiegła.Musiała szybko się oddalić.Nawet nie sprawdziła stanu zdrowia koleżanki.Dla niej liczyło się tylko to,żeby Taka był jej.

Sarabi podbiegła szybko do sióstr.Siri ,obolała,podniosła się.Sarafina,nie mogła się podnieść.Bolało ją ciało i łapa.Może była złamana...
Sarabi skrzywiła się.W oczach miała współczucie.
-Trzeba wezwać Babu.Chodź...pomogę ci wstać.
Sarafina podtrzymała się łapą jej boku.Siri ,źle się czuła,ale dała radę wstać.Zawsze pomagała,chodźmy nie wiadomo co.Wspólnie, złapały Sarafinę i zaczęły iść z nią w kierunku baobabu, bardzo powoli.
Sarabi zastanawiało jednak,kto sporządził wypadek,a Siri kto posiadał beżowe futro w wysokiej trawie,które zdołała zauważyć.

***
Taka wciąż czuł się skołowany.Tyle myśli kotłowało w jego umyśle.Czuł,że wszystko rozpoczęło się przez tą wyprawę.
W baobabie było pusto.Taka pomyślał nawet,że mandryla nie ma,kiedy nagle małpa wyszła zza konaru drzewa.Uśmiechnął się do księcia.
-Spodziewałem się ciebie.Chodź...śmiało śmiało.Mamy dużo do nauki.
-Nauki? czego chcesz mnie uczyć? Jak mieszać zioła!-zadrwił książe.
Babu, puścił jednak te uwagę mimo uszu.Nakazał księciu gestem iść za sobą.Zniknął z baobabu.Taka, od razu pognał za szamanem.Jak na starszego, świetnie się poruszał i wkrótce byli pod Lwią Skałą.Książę, wciąż nie wiedział o co chodzi.Spodziewał się brata,Mufasy.Zwykle to on, w takie rzeczy się bawił.Lecz brata nie było.
Ani ojca.
Ani matki.
Babu, podniusł swój patyk.Skierował go na lianowe wejście,które szybko odsłonił.Taka zdziwił się.Urodził się na Lwiej Ziemi i myślał,że zna tu każdy zakamarek.Starszy pawian, go mocno zaskoczył.
Spojrzał na niego zdziwiony,oczekując wyjaśnienia, ale Babu tylko skinął głową i zaprosił syna Uru do środka.

W środku małej jaskini ,było dość wilgotno i brudno.Przez mały otwór wlatywało światło.Ściany jaskini pokryte były malunkami, a na samym końcu leżało podwyższenie.Zdziwiony Taka ,warknął:
-O co tu chodzi?
Babu, usiadł na jednym z małych kamieni.Kij skierował na malowidło.Poruszyło się.Przedstawiało młodego lewka pędzącego przez sawanne,z drużyną i chmurami.
-To Askari,był pierwszym przywódcą Lwiej Straży.Bratem twojego dziadka,Mohatu,synem władców.Jako drugie dziecko,odziedziczył ryk przodków.Bał się na początku, nie wiedział czym jest.Szybko jednak to odkrył i się z nim zaprzyjaźnił.Stworzył pierwszą Lwią Straż ,jako ledwo nastolatek.Kiedy Mohatu objął władzę, Askari zamieszkał z drużyną na obrzerzach i chronił Lwią Ziemię.Sprawił,że słonie żyły w pokoju z lwami.Na koniec,wraz z lwią strażą zmarł w nieoczekiwany sposób.
-Ale...co to ma wspólnego ze mną?-po chwili jednak dodał,-chodzi o to,że wtedy użyłem ryku? To było takie...dziwne.Ale czułem sadysfakcje!
-Ryk praojców, to piękna,ale i niebezpieczna zdolność.Dostajesz ją na całe życie i pomagasz w ten sposób.Odkryj jego właściwości Tako.Teraz to twój dar.
Taka zmarszczył brwi.
-Czemu ja,a nie Mufasa?
-A dlaczego nie? To wielka odpowiedzialność i zaszczyt,-westchnął szaman,-zbierz Lwią Straż w dwa dni i staw się u mnie.Powiem wam,jak macie działać.Czuję...że nie długo odejdę ,a chce jeszcze pomóc.
Taka także usiadł,ale pewnie patrzył na mandryla.
-A co jeśli nie chce?
Szaman wstał.Podszedł i położył mu rękę na ramieniu.
-To twój wybór ,młody książe i od ciebie zależy.Przemyśl to jednak i powiedź mi szybko,-skierował się w stronę wyjścia,-twój dziad,nie chciał tego daru dla królowej Uru,ona go nie miała.Tako..-spojrzał na księcia,-...wybierz najszybszego,najsilniejszego,najodważniejszego i tego ,co ma najbystrzejszy wzrok.Ty jesteś liderem,najdzielniejszym.
Babu, opuścił jaskinię Lwiej Straży.Taka tym czasem,siedział wciąż skołowany.On? ON! Nie jego brat,a on posiada potężny dar.Spojrzał na swoje ramie,gdzie nie było już znaku.To on był przywódcą i chciał z tego skorzystać.
Jednak,później go dopadło.
Czy on naprawdę chciał być przywódcą Lwiej Straży?
Był to dla niego wybór.

Hej! Uf,strasznie długo pisałam ten rozdział (przy okazji ucząc się do egzaminów.Naszczęście,już zdane.I urodziły się u mnie małe kociaki), ale na szczęście,wyrobiłam się przed końcem maja.Następcy rozdział -"Wybór",powinnien ukazać się w dzień mamy, lub wcześniej-mam pomysł na specjalny rozdział c: 
Podobał wam się ten?
Starałam się ,by było dużo wątków i wystąpili wszyscy bohaterowie *prawie*.Czekam na wasze komentarze.
A teraz pytanka:
1.Czy Taka stworzy Lwią Straż?
2.Czy przez wypadek ,coś poważnego stanie się Sarafinie?
3.Czy dowiedzą się,że to Zira spowodowała wypadek koleżanki?
4.Co wydarzy się w następnym rozdziale?
5.Podobał wam się rozdział 30? (już tak dużo rozdziałków,wkrótce zakończenie c:)
Pozdrawiam!
-Emilka Uru.