sobota, 15 kwietnia 2017

#14 Coraz bliżej...

Życie obu lwic,na pewno nie  było usiane różami.Dawniej,mieszkały na dalekiej ziemi.Miały szczęśliwe dzieciństwo i równie szczęśliwe,wejście w dorosłość.Spodziewały się dzieci,wraz że swymi partnerami.Pewnego dnia jednak..zaatakowało ich obce stado.Tylko siostrą,udało się uciec i przeżyć.Przez wiele..wiele dni,włóczyły się z ziemi na ziemie.Nikt ich nie chciał w stadzie.W końcu,dotarły na Lwią Ziemię.W obawie,że i ci władcy,nie podejdą do ich pobytu tutaj przychylnie,znalazły inne miejsce na Lwiej Ziemi,gdzie mogły mieć spokój,a nikt by nie wiedział,o ich pobycie tutaj.Na szczęście pojawiła się Uru i właściwie,następnego dnia,to z jej ust wydobyło się pewne słowa "Witajcie w stradzie!".Właśnie teraz,zmierzały w kierunku Lwiej Skały.Athena nie była z początku zadowolona,ale później zmieniła swoje podejście.Ambrozja i Uru od początku,cieszyły się,a zwłaszcza,kiedy doszły pod Lwią Skałę.Uru kiwnęła głową na znak,że mają iść za nią.Lwice spojrzały na siebie i niepewnie posły za królową.Kiedy cała trójka,postawiła łapy na skale,podbiegły do nich lwice,otaczając je.Zmieszały się,widząc nieznajome z królową.
-To są Athena i Ambrozja..nowe w stadzie,-tylko tyle powiedziała brązowa,bo zaraz koło niej znalazła się Thema.Córka Uru,przytuliła jej łapę.
-Gdzie byłaś,mamo?
-Później ci powiem,-mówiąc to schyliła się trochę,-a gdzie jest tatuś?
Thema lekko zmrużyła oczy.
-Poszedł na patrol
-Dobrze,a ty czemu się nie bawisz?
-Nie mam z kim.Katy ma szlaban,a nikogo innego nie znam,-wzruszyła ramionami

Czerwonooka już miała coś powiedzieć,kiedy zawołał ją donośny głos.Odwróciła się w stronę męża.Ahadi stał wyprostowany z małym uśmiechem.Podeszła bliżej.
-Gdzie byłaś Uru?..ah! Z resztą to mało ważne! Mamy problem..
-Jaki?!-zaniepokoiła się córka Mohatu
-Pamiętasz Imperium Hien?
-Tak.To to,którym rządzi Sharr.Z nią,zawsze były problemy za życia mego ojca..
-Naszego także,-warknął Ahadi,-Sharr chce odzyskać Lwią Skałę.Uważa,że należy do niej!
-Co? Nie należy! Moi przodkowie,uczciwie ją zamieszkują!
-Wiem to Uru! Ale ona,myśli co innego.Uważa,że nie należy jej się wygnanie,nawet jeśli to przez nią Nguvu* nie żyję
-Przez jej matkę..mój pradziad nie żyję przez jej matkę,-westchnęła brązowa,-co zamierzasz?
-Wyruszyć do Imperium z lwicami i..osobiście wybić jej z głowy te bzdury
-To się źle skończy
-Nie! To się dobrze skończy,-powiedział pewnie Ahadi i spojrzał na słońce.Zmrużył oczy.Uru pokręciła tylko głową i także spojrzała na słońce.
***
Na następny dzień,Ahadi wraz z lwicami,wyruszył na Cmentarzysko Słoni.Uru i Thema,patrzyły w ślad za nimi,jeszcze długo,po czym każda wróciła do swoich spraw.Córka Asali,miała spotkać się,że swoją przyjaciółką,Hawą.Długo się nie widziały,więc brązowej,jeszcze bardziej zależało na spotkaniu.Posła więc,w kierunku jej jaskini.Podczas,kiedy Ahadi z lwicami,przekroczyli już granicę między lwim terenem a cmentarzem.Złoty z początku stawiał niepewnie kroki,lecz później,szedł już pewnie.Mijali co parę kroków,kości zwierząt,po których już niebawem sami stąpali.W końcu,ich oczom ukazała się ogromna czaszka.Lwioziemcy wyczuli pewien zapach i warknęli przeciągle.Zostali otoczeni przez hieny.Stworzenia zaśmiały się,a na szczycie czaszki pojawiła się młoda hiena.Zeskoczyła,wprost pod nogi Ahadiego.Lew pokazał łapą,żeby lwice ucichły.
-Witaj Ahadi,-zaczęła szara hiena,-jak ci się podoba na Cmentarzysku.Mamy co jeść,pić,a każdego dnia zaszczyca nas obecnością sam król!
-Nie bądź sarkastyczna,Sharr.Jestem tutaj tylko dlatego,żeby zapewnić cię,że nigdy nie zamieszkacie na Lwiej Ziemi!!
-Jeszcze zobaczymy Ahadi.Pamiętaj,nie oceniaj dnia przed zachodem słońca,-zaśmiała się.Jej śmiech był donośny i jadowity.Lwom po plecach,przeszły ciarki.
-Pamiętaj także,że moje pazury dalej są ostre!
Hiena zamilkła i podeszła jeszcze bliżej króla.Złoty mógł teraz wyczuć jej nieprzyjemny oddech.
-To groźba
-Nie!-mówiąc to odepchnął ją od siebie,-to tylko ostrzeżenie
***
-I co Babu?-spytała Hawa
-Wszystko w porządku i twoja i Uru..-mówiąc to zwrócił się do obu lwic,-..ciąża rozwija się prawidłowo
-To świetnie! Dziękujemy,-powiedziała Hawa i zaczęła schodzić z Baobabu.Uru miała postąpić podobnie,ale zatrzymał ją Babu.
-Czuję pani,że nie długo odejdę
-Nawet tak nie mów!
-Ależ to prawda..każdego w końcu to czeka.Musicie jak najszybciej,albo po mojej śmierci,znaleźć nowego szamana.
-Myślisz,że ktoś cię zastąpi?-Uru mówiła coraz smutniej.Babu nie spojrzał na nią.Wziął mikstury i skorupę żółwia.Wlał tam sok i zaczął nią mieszać,wcześniej wlewając tam mikstury.Uru wydała się tym być zaciekawiona jak i zaskoczona.Podeszła bliżej.Babu zamiast smutku,uśmiechnął się.
-Uwierz mi pani..ktoś mnie zastąpi,-zaśmiał się cicho.Uru chciała już coś powiedzieć,ale mandryl zniknął w koronach baobabu.Zrezygnowana,zaczęła wracać do domu.Panowała już noc,więc wszyscy spali.Położyła się obok Ahadiego i Themy na podwyższeniu i zmorzył ją sen.Pogłaskała swój brzuch i się uśmiechnęła.Czekała tylko na jedno...na ich narodziny....

--------------------------------------------------------------
*władza
Przepraszam,że musieliście tyle czekać,a mi wyszło takie coś EH :/ mam jadnak nadzieję,że pomimo iż był krótki,to wam się spodobał.Kiedy Uru urodzi?...Jeszcze trochę.
1.Kto jest przywódczynią hien?
2.Czy wraz z narodzinami dzieci Uru,wszystko będzie w pożądku,czy może przewidujecie,coś złego?
3.Jak myślicie,czemu taki tytuł?
*-pozdrawiam-*

Ps:Wesołej Wielkanocy i mokrego dyngusa :)