sobota, 17 marca 2018

#29 Wyzywam cię! cz.2

Mufasa niemal biegł.
Lew chciał jak najszybciej przebyć część oddalonej ziemi.Cmentarzysko Słoni,budziło w nim mieszanke smutku-nad losem istot zamieszkałych ten teren,oraz dumy-nad tym,że mu przystało żyć w krainie dostatku.Jako dziecku władców,nic mu nie brakowało.Mufasie przypomniała się straszliwa wyprawa jego i Taki.Myślał,że nigdy nie postawi łapy na Cmentarzysku,czy Złej Ziemi.A tym czasem szedł dalej,przed siebie.
Mufasa zdał sobie szybko sprawę,że powietrze tutaj jest suche,duszące.Mufasa musiał więc usiąść,żeby wziąść kilka głębokich wdechód i wydechów.Sarabi i Sarafina usiadły po jego dwóch stronach.W głowach lwic się kotłowało i musiały uspokoić myśli.
Sarabi przymknęła oczy,by spojrzeć dalej.Przed nimi szykowało się usypisko kości.Westchnął gorzko.
-Osobiście cię ukatrupie,Muffy,kiedy wrócimy.
-Ja też,-pokręciła głową przyjaciółka.
Krople deszczu uderzyła o nos lwicy,która zdumiona,zmusiła się by spojrzeć na niebo.Dotychczasowy błękit,zmienił się w ciemny.Chmury wydawały się buczeć,kiedy upuszczały kolejne krople na ziemię.
Sarabi oprzytomniała.
-Tędy,musimy się skryć!
Mufasa i Sarafina,spojrzeli na siebie ,by z determinacją skinąć głową.
Szybko wypatrzyli jedną z kryjówek.Małą,ciemną jaskinie.Mufasa przygarnął do siebie lwice,by cała trójka mogła się wzajemnie ogrzać.Sarafina wyjrzała jednak na zewnątrz,gdzie rozszalała się Burza.Wiatr wiał niemiłosiernie szybko.Drzewa uginały się pod jego siłą.Pojedyńcze krople deszczu,zmieniły się w potężną ,mokrą ulewe.Błoto pomału wlewało się do jaskini.Sarafina pisnęłą,cofając się w głąb jaskini.
-Dzisiaj nie wrócimy na Lwią Skałe.
-Musimy.Myślę,że może nas zalać,-mruknęła Sarabi,-Może jak pobiegniemy...
-Nie chce was narażać,-powiedział miło Muffy,nim wstał gwałtownie,-Powinniśmy iść dalej.Jakoś się przeprawimy do granicy.
Lwice skinęły głowami.Chwile później,nastolatki wybiegli szybko z jaskini.Od razu dopadł ich deszcz,mocząc futra do samej gleby.Mufasa raz na jakiś czas,musiał odgarniać swoją czerwono-rudą grzywę,która upadała mu na oczy,zasłaniając widzenie.
Błoto było głębokie i opslizgłe,kiedy co sekunde ktoś w nie wpadał.Wkońcu dobiegli na miejsce.Jednak nie była to granica.Mufasa zaklnął pod nosem,a Sarabi i Sarafina kopnęły w ziemie.Znów wrócili do tej samej jaskini.
-Wkółko!-prychnęła Sarafina,-myślałam,że jesteśmy już na Lwiej Ziemi.
Mufasa zawęszył,chodź przez deszcz trudno było wyczuć charakterystyczny zapach.Ostry,fałszywy,śmierdzący.Mufasa cofnął się kilka kroków do tyłu,wystawiając przy tym kły.Warknął ostrzegawczo.Sarabi i Sarafina także przybrały podobną pozycje,chodź dopiero po jakimś czasie zdołały zauważyć,o co chodziło księciu.
Koło skalnej pieczarny ktoś stał.Żółte oczy wpatrywały się w przybyłych.Stworzenie się zaśmiało.Ochryple,złowrogo.
Hiena.
***
-Słyszałeś to?-spytała Zira.Wraz z Taką,ukryła się w niewielkiej strzelinie na Cmentarzysku Słoni.Hieny miło ich powitały,jednak gdy zaczął się deszcz,uciekły od razu w popłochu.Zira i Taka nie lubili deszczu,z fascynacją oglądali natomiast błyskawice.
Taka nastawił uszu,po czym pokręcił głową.
-Nic.
-To brzmiało tak...jakby piorun w coś uderzył,-powiedziała,wstała na równe łapy,-chyba powinniśmy już iść.Może wrócimy na Lwią Skałę?
-Nie ma potrzeby.Mufasa napewno wybierze się prosto w kości,wtedy hieny go troche postrzaszą i bum! wygram
-Taa? a jak mu udowodnisz to?-Zira uniosła do góry jedną brew
Taka wzruszył ramionami
-To chyba oczywiste.Mufasa powie mi wszystko,jest prawdomówny,-przewrócił oczami lew,-ale do rzeczy..
Kolejny głośny grzmot przebił powietrze.Zira cofnęła się o krok.Taka zmarszczył brwi,kiedy na horyzoncie pojawi się ledwo widoczny dym.Następnie wyprostował się,kiedy usłyszał kroki.Głośne,szybkie.Hiena Shenzi pokłoniła się lekko Tace i Zirze.Taka trzepnął ogonem o twarde podłoże.
-Co jest?
-Banzai już wrócił
-Wrócił?-zdziwiła się Zira,-to gdzie był?
-No,przecież nastraszył tych waszych.Tego całego Mufase i dwie lwice..
-Lwice!-Taka stanął na równych łapach szybko,-dwie? taką beżową i kremową?!
-Skąd mam wiedzieć,-sykneła Shenzi,-Mufasa chciał go przepędzić,ale Banzai wziął posiłki.Nie wiemy jednak co dalej...bo...bo pojawił się pożar.Nie chcieli narażać życia.
-Tamci zostali?
-Nie wiadomo,-Shanzi zmarszczyła brwi,-to nie nasza sprawa.Chciałam tylko,żebyś wiedział.
Taka pokręcił głową.Sarabi..Sarafina.Książe mógł się z jednej strony domyślić,że poszły za Mufasą.Nic dziwnego,Sarabi z nim chodziła.Taka poczuł narastającą złość.Szybko opuścił strzeline,nawet nie przejmując się deszczem.Pokaże Sarabi,że jest dzielniejszy.Pokaże im wszystkim.Nie stchurzy.
Zira wybiegła za nim.Oczywiście,nie była zadowolona ze spaceru w deszczu,ale Taka obiecał,że jakoś jej to wynagrodzi.
Zaczeli biec.Z każdym kolejnym metrem,byli coraz bliżej miejsca,gdzie wcześniej przebywali Mufasa,Sarabi i Sarafina.Taka rozpoznał je po zapachu.Wychowywał się z bratem.Doskonale wiedział,gdzie brat bliźniak się podział.
Zira warknęła:
-Patrz! Ogień!
Taka spojrzał w tą samą stronę co przyjaciółka.Rzeczywiście,potężny czerowno jadowity ogień,rozprzestrzeniał się z każdą kolejną sekundą.Na szczęście padał deszcz,który pomału zaczynał go hamować.
-Pomocy! Hej!
Taka uniusł do góry głowę.Rozpoznał okrzyk Sarafiny.Oni naprawdę tam byli.Byli w płomieniach.
***
Uru otworzyła zaspane oczy.Miała straszny sen.Śniła o wielkiej suszy i umierających z głodu zwierzętach.Przypomniała jej się historia jej ojca,Mohatu.Dawny król dużo opowiadał jej o swoim ojcu,Dhahabu*.Lew stworzył Lwią Ziemię,a Mohatu przywrócił jej ład.Teraz Uru kontynuowała dzieje swoich przodków,starając się dobrze nią rządzić.Chciała być dobrą królową.Nie,ona była dobrą królową.
Uru wstała cicho,po czym się przeciągnęła.Stado zasnęło wykończone,chodź nie nadszedł nawet zachód słońca.Uru podeszła do wyjścia,by wystawić przez nie głowę.Rozpadało się.Krople deszczu z szybkością i determimacją rozpadały się o czubek Lwiej Skały.Po niebie szalały błyskawice,chodź zaczynały być nikłe.
Uru zmarszczyła brwi.Kiedy Mufasa i Taka wrócą,będą mieć niezłe problemy.Któż to widział w taką pogodę być poza domem,-pomyślała.Jednakże serce matki biło niespokojnie.Dlaczego nie wracali? Gdzie byli? Czy byli bezpieczni?
Brązowa lwica usiadła przy wyjściu.Wpatrywała się w horyzont.
***
Babu prawie skączył malować kolejny obraz,kiedy poczuł piekące uczucie bólu.Położył dużą łapę na klacie.Syknął z bólu.Domyślał się,że to znak od pradawnych władców.Znak,że wkrótce na niego przejdzie czas.Mówili mu,by już odszedł,ale Babu jeszcze tego nie chciał.W tradycji szamanów było odchodzić,kiedy czuli ,że wkrótce odejdą.Tak postąpił jego mistrz.Ale przecież Babu nie miał nawet ucznia! Nie chciał zostawiać Lwiej Ziemi bez medyka.
Wtedy zawiał wiatr.Zerwał liście,które obkrążyły mandryla.Babu zamknął oczy,po czym się uśmiechnął.Wkrótce nadejdzie szaman..
Nie mógł jednak jeszcze odejść.Najpierw musiał załatwić sprawę z Taką.
***
Mufasa dojrzał brązowe futro brata.Szczupła sylwetka Taki,chwyciła go za futro na karku by go podnieść.Mufasa dźwignął się na łapy,niepewnie,ale silnie.Zakasłał ochryple,nim westchnął.
-To..było..niebezpieczne,-kaszlał przy tym,-dziękuje Taka.
Taka nie odpowiedział,pomógł podnieść się Sarabi.Zira pomagała Sarafinie.Mimo iż żywiły do siebie nienawiść,teraz odstawiły to na boczny plan.A kto wie,może się nawet polubią.Sarabi wpatrywała się długo w oczy Taki.Poczuła przyjemne ciepło.Takie samo uczucie czuła przy Mufasie,więc zmieszała się ostro.Nie mogła jednak przestać wpatrywać się w młodszego z książąt.
Wówczas usłyszeli śmiech.Nie należał jednak do hien.Taka mógłby go wówczas rozpoznać.Książe jednak spiął mięśnie i nastroszył futro.Siódemka szakali,jeśli nie więcej,szła w ich stronę z wyszczerzonymi kłami.
Mufasa i Taka spojrzeli na siebie zgodnie.Nie widzieli dotąd szakali,ale Uru tłumaczyła im o nich dużo.Mówiła,że zamieszkują Złą Ziemię i wrazie ich zobaczenia,powinni jej o tym powiedzieć.Wyprawa miała jednak pozostać tajemnicą,więc wiedzieli,że muszą je sami wypędzić.
-Zmiatać z tąt!!-warknął Taka
-Bo co nam zrobisz kiciu?!-syknęła jedna
-My tylko czekamy na obiadek,-syknęła druga
Taka dalej gotował się że złośći.Ogień zaczął słabnąć,więc będą mogli w spokoju wrócić na Lwią Ziemie i o wszystkim zapomnieć.Teraz jednak,nie było to możliwe.
-Bo policzycie się z nami!-warknął Mufasa
Szakale zaśmiały się szyderczo.Nie bały się.One chciały atakować.Mufasa i Zira przygotowali się do walki,ustawiając w odpowiedniech pozycji.Szakale warknęły,nim rzuciły się wprost na lwy.
Mufasa odepchnął jedną,drugą przycisnął do ziemi.Zira walczyła z kolejnymi dwiema.Zwinność świetnie jej w tym pomagała.Sarabi i Sarafina,pomimo słabośći,także zabrały się do walki.Na grzbiet Mufasy wskoczyły trzy,czym powaliły lwa na ziemię.Taka rzucił się na nie,spychając je z brata.Szakale wówczas,wskoczyły także na niego.Brązowy lew ryknął,padając na ziemię.Czuł,że przycisnając go,wystawiły pazury.Oddychał powoli,by chociaż troche oddychać.Dym jednak utrudniał mu to.Widział kontem oka,jak jeden z szakali atakujących Zire,oderwał jej kawałek ucha.Pociekła krew,jednak Zira nie dała się pokonać.Uderzyła szakala mocno w twarz,rzucając się na niego z kłami i pazurami.
W jedną z szakali coś uderzyło.Sarabi pomogła Tace się wydostać,później natomiast zaczęli się cofać.Mufasa,Sarafina i Zira także tak uczynili,do tego warcząc z jadem.Mufasa już wiedział,że wynik jest przegrany.Cofając się,plecami natchnęli skałę.Taka warknął,miał już tego wszystkiego dość.Jedną łapę cofnął do tyłu,drugą do przodu.Zmrużył oczy z wściekłości.Mufasa z niedowierzeniem obserwował,jak chmury robią się czarne,chodź burza przestawała trwać.Taka zaryczał.Ale nie zwyczajnym rykiem.Ryk ten niusł że sobą potężną siłę,która trafiła w szakale sprawiając,że te poleciały znacząco do tyłu.Wydał przy tym głośny dźwięk taki,jaki wydawali najpotężniejsi władcy.Lwice miały zachwyt w oczach,Mufasa zdziwienie.Wraz z Taką,na niebie ryczeli inni władcy.Piątka lwów.Nie było już wątpliwości.Taka użył ryku pradawnych.
Obrazek pochodzi z DeviantArta

*złoto

Cześć wszystkim tym,którzy doczytali rozdział do końca.Podobał się? Według mnie wyszedł całkiem udany.Przed Taką otworzył się ryk przodków,przez który nieźle się zamiesza w histori.Czekam na wasze opinie i komentarze.
Ten rozdział dedykuje Kamili Zaleśnej.
Reaktywowałam także bloga o Korze (ktoś jeszcze go pamięta?)
Pozdrawiam c:

sobota, 10 marca 2018

#28 Wyzywam cię! cz.1

Mufasa przekręcił się na drugi bok,po czym ziewnął szeroko.Uniusł głowę,by rozejrzeć się po jaskini.Większości lwic już nie było i domyślił się,że poszły na polowanie.Przeciągnął się.Usiadł.Uru także wybrała się na polowanie,bo nie zauważył jej brązowego futra przy śpiącym jeszcze Tace.Mufasa zastanawiał się,czy nie obudzić brata i nie spytać,czy wybiorą się razem na polowanie,poćwiczą walkę,czy spotkają z przyjaciółkami.Odepchnął jednak szybko od siebie te myśli.Taka od ostatniego czasu był na niego obrażony,a Muffy nie wiedział nawet dlaczego.
Dojrzał ojca rozmawiającego z Zuzu,lecz był za daleko by usłyszeć co majordamuska ma do powiedzenia.Mufasa domyślił się,że ma do zdania raport.Książe osobiście nie przepadał za ich słuchaniem,ale uważał,że są bardzo ważne.
U boku Zuzu siedział jej syn Zazu.Pierworodny i najbardziej inteligentny z jej piskląt.Mufasa lubił go.Chciał się więc przywitać,ale oboje zdążyli już odlecieć,kiedy złoty podszedł do ojca.Ahadi spoglądał w dal,kiedy Mufasa usiadł obok niego.Ahadi spojrzał na syna.
-Dobrze,że już wstałeś.Masz ochotę pójść że mną na patrol?
-Pewnie.
Ahadi wyprostował się.
-O czym uczyliśmy się ostatnio?
-O wędrówkach słoni,oraz przekazałeś mi słowa;"nigdy nie odwracaj się plecami do wyrzutka",-zacytował starszy książe.
Ahadi z dumą skinął głową.Właśnie wtedy nadeszły lwice z dwiema antylopami i trzema zebrami.Ahadi i Mufasa weszli do jaskini by się posilić.Akurat Taka już nie spał i jadł w najlepsze zdobycze.Rodzinna królestwa zawsze jadła pierwsza.Mufasa przyłączył się do brata,natomiast Ahadi zwrócił się do jednej z lwic:
-Gdzie Uru?
-Polowałyśmy z królową na antylopy,kiedy wybuchła kłutnia dwóch nosorożców królu.Królowa Uru je pogodziła,a później udała się do Hawy.
-Rozumiem,-mruknął Ahadi.Także zabrał się za jedzenie.Po kilku minutach skączył,więc zwrócił się do starszego syna.
-Możemy już iść.
-Gdzie idziecie?-zapytał zaciekawiony Taka.
-Na patrol,-odpowiedział Mufasa,po czym dodał,-chcesz iść z nami?
Ahadi nic nie odpowiedział,kiedy Taka się zgodził.Może to i lepiej? Z oboma synami u boku ruszył w stronę granicy z Cmętarzyskiem Słoni.
-Hieny często wchodzą w nie to miejsce co trzeba.Musimy je przeganiać.
Obeszli całą granice,nim zawrócili.
-Nie jest tak źle,-mruknął Ahadi,-chodź przydałoby się to zrobić szybciej.Spowalniasz Taka!
-To mam chodzić jak gepard i szybko się męczyć?-prychnął Taka

Taka i Mufasa po patrolu z ojcem,ułożyli się przy wodopoju.Najpierw się napili chłodnej wody.Sarabi i Sarafina jeszcze nie przyszły.
-Nuudzi mi się.Co robimy?-spytał czerwonogrzywy
-Oczekujemy,braciszku,oczekujemy..
-Ojciec mówi,żeby nie marnować nawet sekundy z życia,którą możemy włożyć w Krąg Życia..
-Nie interesuję mnie co uważa wielki król Ahadi,-warknął Taka
Mufasa podniusł do góry obie brwi.Z początku chciał spytać:"Jak możesz tak mówić o ojcu",lecz później uśmiechnął się szyderczo.Wiedział o co chodzi.
-Zazdosny jesteś?
Taka prychnął
-Taa,ciekawe o co,-dodał,-nie muszę chodzić jak rzep u boku ojca.Przynajmniej zachowuję się jak lew.
Mufasa wstał gwałtownie.Podobny czyn wykonal Taka.Oba lwy mierzyły się długo wzrokiem,warcząc.
-Sugerujesz mi coś,bracie?!
-Sugeruję,że nie ma w tobie nic z bycia prawdziwym lwem!
-Nie radzę ci zwracać się przeciw mnie!
-Taaa? Bo wyślesz tatusia? Udowodnij swoją odwagę Mufasa,wyzywam cię!
*
Uru rozmawiała z Hawą.Uważała lwice za prawdziwą przyjaciółkę,chodź od ostatniego czasu żadziej rozmawiały.
Uru spojrzała na niebo.
-Zapowiada się burza.
*
Mufasa podbiegł do Sarabi i Sarafiny,obie lwice wygrzewały się niedaleko Lwiej Skały.Na widok przyjaciela podniosły wzrok.W oczach Sarabi błysnęła radość.
-Cześć Muffy,przepraszam,że nie przyszłyśmy,musiałyśmy porozmawiać na osobności.We dwie.
-Rozumiem,-odparł ciepło Mufasa,po czym gwałtownie się wyprostował,-muszę gdzieś pilnie  iść.Jakbym przed zachodem słońca nie wrócił,powiedźcie ojcu,że jestem na polowaniu w terenach dżungli.
-Naprawdę tam jednak nie idziesz,prawda?-spytała Sarafina
-Tak,ale nie mogę powiedzieć gdzie.
-Nawet własnej dziewczynie?-spytała uwodzicielsko Sarabi.
Mufasa skinął głową.
-Nawet.
Sarabi spojrzała na Sarafina.Przyjaciółka skinęła głową,więc lwica znów przeniosła wzrok na księcia.
-Więc idziemy z tobą.
*
Ahadi przyglądał się Lwiej Ziemi,kiedy niebo pokrywało się pomału czernią.Lew na nie spojrzał.
-Zapowiada się burza.
*
-Na Cmentarzysko Słoni? Ale po co?!
-Sarafina,ciszej,-upomniała Sarabi,-Muffy,dlaczego?
-To wyzwanie.Mam udowodnić odwagę
-Chyba głupotę!-syknęła Sarafina,lecz dalej szła krok w krok za przyjaciółką i księciem.Mijali pomału znajome tereny Lwiej Ziemi,dla ciemności granicy.Zła Ziemia i Cmentarzysko Słoni-połączone że sobą,wyglądały złowieszczo i każdy z trójki przyjaciół,poczuł jak sierść się jeży.Sarabi westchnęła:
-Masz rację Safi,głupotę.
Mufasa spojrzał na nie przepraszająco
-Nie chce was narażać.Sam siebie też nie chce.Ojciec by mi nie darował,milon razy mówił by tu nie wchodzić,-spojrzał na linie graniczną z miejscem hien-Cmentarzem Słoni.-Ale dobrze wiecie,że chce by Taka znów mnie kochał.Znów traktował jak brata,a tym czasem..odsuwa się odemnie.
-Nie,Muffy,ty chcesz poprostu wygrać,-powiedziała Sarafina
-Może.A może nie.Pewnie będę tego żałował,ale..-postawił kilka kroków w stronę granicy,-...zrobie to.
Sarabi i Sarafina spojrzały na siebie,po czym westchnęły.Nie zamierzały zostawić samego Mufasy,chodź wiedziały,że popełnia wielki (przez wielkie W) błąd.
Powolnym krokiem poszły za księciem.
*
-Szybciej Zira!-ponaglił Taka,odwracając się przez ramie.Beżowa lwica prychnęła.
-A tak wogóle,gdzie mnie ciągniesz?
-Na Cmentarzystko Słoni
-Co?! Zwariowałeś...-wyprzedziła go,by stanąć z nastolatkiem twarzą w twarz,-Dlaczego tam? Mieliśmy tam więcej nie chodzić?
-Zira,wyluzuj,-Taka zmrużył brwi,-niech to zostanie między nami,ale szykuję pewien podstępik.
-Podstępik?
Taka ruszył dalej.Tym razem Zira dotrzymywała mu kroku i szła z nim wbok w bok.
-Chce by rodzice zmienili zdanie co do następcy.Chce pokazać,że Mufasa jest nieodpowiedzialny.
-I myślisz,że ci się to uda?-zmarszczyła brwi lwica
-Oh,już mi się udało.Mufasa chce mi udowodnić odwagę,idzie w stronę mojej pułapki.
-Pułapki?-dopytała przyjaciółka.
Taka westchnął,nim uśmiechnął się.
-Nasi dawni przyjaciele postanowili zrobić wizyte rodzinną.
Zira chwile jeszcze oniemiała,nim zaśmiała się wraz z księciem.
*
Mufasa z Sarabi i Sarafiną,zapuszczał się tym czasem coraz dalej w Cmentarzysku Słoni.Dużym ciemnym terenie.Przyjaciółki brzydziły się na widok kości,ale szły dzielnie za księciem.Mufasa tracił poczucie orientacji,ale z całej siły starał się unikać centrum tej ziemi.Miejsca gdzie żyją hieny.Miejsca,gdzie ledwo sam przeżył.Mufasa zdrygał się na każdy odgłos,uważając by nie należał do hieny.Bał się każdego śmiechu,które wyda stworzenie.Wciąż także książe czuł,że coś ich śledzi.Pilnował więc także przyjaciółek.
*
Ahadi i Uru wpatrywali się w ciemne niebo.Padał deszcz.Ciemność przeszyła pierwsza błyskawica.Uru wtuliła się w grzywę męża.
-Oby szybko wrócili do domu.Gdzie mogą być?
-Pewnie się gdzieś schowali.Lub jeszcze się włóczą.Może są w wąwozie.-mówił Ahadi chodź nie czuł pewnośći.
Rozległ się błysk.
Uru westchnęła,mocniej wtulając się w lwa.
-Burza się rozpoczęła.
----------------------------------------------------------------------
Hej! Liczę,że rozdział się spodobał i pojawi się chodź jeden komentarz.Swoją drogą przepraszam jeśli był za krótki,ale to dopiero pierwsza część.Nie które momenty ,które tu zawarłam były jakby zapowiedzią ,że coś się wydarzy,coś złego-ale zdradzę,że coś jeszcze stanie się podczas podróży Mufasy.A może ktoś straci zdrowie czy życie?
Czekajcie na kolejną część.
Pozdrawiam c:
~Emilka Uru.