wtorek, 22 sierpnia 2017

#21 Zapamiętaj



Ahadi,wpatrywał się w dal.Siedział właśnie na czubku Lwiej Skały i oczekiwał,nie długo nadchodzącego "cudu" lwiej krainy.Kiedy już był pewien,że to się nie długo wydarzy,westchnął,po czym skierował się do głównej jaskini.Zwinnie,ominął śpiące stado,żeby zbliżyć się do podwyża,na którym spała jego rodzina.Polizał Uru za uchem,co spowodowało,że na jej pyszczku,pojawił się lekki uśmiech.Następnie,spojrzał na synów.Spali wtuleni w siebie.Zbliżył się do starszego z synów,po czym trącił go nosem.

Mufasa,otworzył lekko oczy,wybudzony nagle z miłego snu.Kiedy zobaczył nad sobą postać ojca,natychmiast jakby się ożeźwił.Ziewnął potężnie,jak na lwiątko,po czym delikatnie wstał nie budząc brata.Spojrzał pytająco na ojca.
-Tato,czemu mnie budzisz tak wcześnie?
-Gdyż chce ci coś pokazać,Mufaso,-rzekł krótko,po czym skierował się z powrotem na czubek Lwiej Skały.Złote lwiątko,od razu podążyło za nim.Wdrapanie się jednak na sam szczyt,było jednak wielkim wysiłkiem,dla młodego księcia.Udało mu się jednak,dzięki determinacji,dotrzeć na sam szczyt.Usiadł obok ojca.Chłodny wietrzyk,powiał jego czerwoną grzywką.Księżę uśmiechnął się,po czym nagle zaniemówił.Na choryzoncie,pojawił się otóż przepiękny widok,wschodzącego słońca.Mufasa wyksztusił z siebie tylko ciche "łał!",po czym spojrzał na ojca.
-Nigdy nie widziałem,tak pięknego wschodu słońca!
Ahadi uśmiechnął się,po czym także spojrzał na wschód słońca
-Mufaso,powiem ci teraz to,czym podzielił się że mną twój dziadek,oraz twoja matka.Czas panowania każdego króla,jest jak słońce,wschodzi i zachodzi.Kiedyś Mufaso,czas panowania mojego i twojej mamy dobiegnie końca w tedy to ty,przejmiesz po nas władzę.To wszystko,co opromienia słońce,będzie wtedy należeć do ciebie.
-To królestwo jest ogromne,-złoty spojrzał na Lwią Ziemię z zachwytem,lecz po chwili posmutniał,-myślisz,że dam radę?
-Jesteś moim synem,wierzę,że sobie poradzisz.Musisz jednak wiedzieć jeszcze jedno.Jako król,będziesz musiał nauczyć się szanować każde zwierze.Od mrówki po antylopę.
-Ale antylopy się zjada
-Owszem.Wszystko ci wyjaśnie.Gdy umieramy,wyrasta na nas trawa,którą jedzą antylopy.Wszyscy jesteśmy złączeni w jednym wielkim Kręgu Życia.
Mufasa przytaknął.
-No już zmykaj.Idź się pobawić,-złoty uśmiechnął się do syna,po czym szedł z Lwiej Skały.Mufasa natomiast,wpatrywał się jeszcze chwile w Lwią Ziemię,po czym także szedł ze szczytu.Powędrował do jaskini,gdzie unosił się soczysty zapach antylopy.Już nikogo w niej nie było,oprócz jego rodziców,którzy odpoczywali,wtuleni w siebie.Mufasa podszedł do antylopy i zjadł to,co zostało,następnie zwrócił się do matki.
-Mamo,gdzie Taka?
-Poszedł się bawić nad wodopojem,-uśmiechnęła się Uru.
Złote lwiątko od razu,pobiegło w kierunku,który wskazała mu matka.Brązowa patrzyła chwile za nim.Ahadi zamyślił się na chwile.
-Trzeba ich już zaręczyć
-Masz na myśli tradycję,-westchnęła,-widać trzeba.Wolałabym jednak,żeby sami podjęli tą decyzję.
-Mufasę powinniśmy zaręczyć z Sarabi.Wydaje mi się idealną partią na królową,-powiedział,jakby ignorując jej ostatnie słowa,-Takę natomiast z Sarafiną,także wydaje się odpowiednia,chodź w jego przypadku,to i tak wszystko jedno.
-Co masz na myśli?!-oburzyła się Uru,-to że nie jest następcą tronu nie oznacza,że masz prawo go wykluczać.Mam pomysł,zabierz ich dzisiaj na polanę,pokaż im gwiazdy.
-Dobrze,-wymamrotał
-Pamiętam,że Thama kochała obserwować gwiazdy..
-Przestań najdroższa,-westchnął,-Thema odeszła,już tego nie zmienisz.Trzeba żyć dalej.
-Może masz rację,ale to nie zmiania faktu,że tęsknie...
***
Gdy Mufasa w końcu dotarł nad wodopój,zabawa trawała w najlepsze.Zira i Sarafina,odpuściły na chwile kłutnie,by popluskać się trochę w wodzie.Książe,nie widział jednak nigdy ani swojego brata,ani Sarabi.Rozejrzał się więc i dopiero wtedy ich dostrzegł.Rozmawiali w najlepsze,śmiejąc się co jakiś czas.Taka widocznie się czymś popisywał,a Sarabi to odpowiadało.Mufasa także chciał zainponować przyjaciółce,więc podbiegł do nich urodowany.
-Hej bracie,hej Sarabi.
-O,hej Mufasa,-powiedział lekko zirytowany Taka.Miał nadzieję,że porozmawia z przyjaciółką sam na sam,a tu nagle zjawia się on i na pewno mu wszystko popsuję.Brązowemu,spodobała się Sarabi i już widział w niej idealną partię na jego dziewczynę.Na jego nieszczęście,Mufasie także spodobała się urocza lwiczka.
-Cześć Mufasa,-przywitała się miło,-w końcu dotarłeś,co tak cię długo nie było.
-Tata pokazywał mi królestwo o wschodzie słońca,dał mi też kilka porad dotyczących panowania,-uśmiechnął się.Zaczął wpatrywać się w przyjaciółkę,tak więc nie zauważył,nienawistnego wzroku jego brata.Taka był strasznie zazdrosny.Jak tata,mógł mu pokazać królestwo?! Czemu nie mi!?-pomyślał brązowy.

Do trójki przyjaciół,podeszły Sarafina i Zira.
-Idziecie się bawić?-spytała Sarafina,patrząc na Takę,-co ty taki smutny?
-Nie jestem smutny,-skłamał,-a co do zabawy,to jasne że tak.Może chowanego?
-Mi się podoba!-powiedziała Sarabi
-To ty może licz,a my się schowamy?-zaproponował Muffy
-Pewnie,-powiedział Taka
I najlepiej,żebyśmy cię później nie znaleźli..

Zira uśmiechnęła się szeroko,kiedy Taka ją znalazł ukrytą za głazem.Lubiła go bardzo,uważała nawet za najlepszego przyjaciela.Zawsze się sobie żalili.Denerwowało ją tylko to,że wciąż kręci się wokół Sarabi.Właśnie tą lwiczkę,znalazł jako pierwszą,ukrytą za drzewem.Sarafina natomiast nurkowała w wodzie.Ją w końcu też znalazł.Został tylko Mufasa,ale Tace nie zabardzo się spieszyło,by go znaleźć.Z biegiem jednak czasu,kiedy zaczęło się ściemniać,chcąc nie chcąc,musiał go znaleźć.Kiedy już mu się to udało (chował się cały czas w dziupli drzewa),złoty krzyknął:
-Wygrałem! Znalazłeś mnie ostatniego!
-No brawo,-odparł sarkastycznie jego brat,czego złoty akurat nie zauważył,bo zwrócił uwagę na nadchodzącego ojca.

Mufasa od razu,do niego podbiegł.Miał wielki szaczunek do ojca.Ahadi uśmiechnął się na jego widok,po czym przywołał także Takę.
-Pożegnajcie się z koleżankami,idziemy na polanę
-Dlaczego?-spytali zaciekawieni bracia
-Dowiecie się jak pujdziecie,-odparł krótko,po czym zaczął iść,w wcześniej podanym kierunku.Książęta od razu,pożegnali się z lwiczkami,po czym ruszyli szybkim krokiem za czarnogrzywym.

Ich podróż nie trwała długo i po chwili,już byli na polanie.Ahadi położył się na brzuchu,by lepiej obserwować gwiazdy.Książęta,wdrapali się na jego plecy,po czym wylądowali na głowie.Spojrzeli na gwiazdy.Pierwszy raz,widzieli ich tak wiele.Z ich pyszczków,wydobyło się więc ciche "łał!".Ahadi uśmiechnął się zadowolony.
-Co to jest,tato? Gwiazdy..
-Tak Mufaso,jesteś bardzo sposzczegawczy synku.Lecz to nie tylko gwiazdy,to są nasi przodkowie,-złoty powiedział to z dumą,lecz ewidętnie zwracał się tylko do jednego z synów.Taka to wyczuł.Na jego pytania,ojciec nie odpowiadał tak szybko,jak na te Mufasy.A przecież,były równie trafne.Zasmucił się więc i po chwili,szedł z pleców ojca.Odszedł trochę dalej,ale widząc,że nie specjalnie obaj zwrócili na to uwagę,oddalił się jeszcze dalej.W jego oczach zagościły łzy.Czemu tylko Mufasa?-pomyślał,schylając głowę,właśnie w takiej pozycji,zaczął iść w stronę Lwiej Skały.W tym czasie,Ahadi tłumaczył wszystko Mufasie,którzy starał się zapamiętać jak najwięcej.Oczywiście zauważył,że jego brat odszedł i chciał za nim pobiec,ale przecież nie mógł teraz opuścić ojca.Jak by wypadł w jego oczach? Nie zastanowił się jednak,jak wypadł w oczach brata.Spojrzał w gwiazdy z uśmiechem.Więc tam jest dziadek Mohatu i babcia Asali,-pomyślał z lekkim uśmiechem.

Taka szedł smutny.Nie zauważył nawet,gdy ktoś przed nim stanął.W efekcie,wpadł na tego kogoś.Lądowanie na ziemi dopiero sprawiło,że spojrzał gdzie się znajduję.Był blisko Lwiej Skały,lecz dalej był na polance,obok jeziora.Osoba na którą wpadł,okazała się być brązową lwicą o czerwonych oczach,którą dobrze znał.
-Mamo? Co tutaj robisz?
-To samo pytanie mogłabym zadać tobie synku,-powiedziała z troską,-szłam właśnie,zobaczyć jak sobie radzicie.Co się stało Tako,czemu nie jesteś z bratem i ojcem?
-Oni raczej wolą,żeby mnie nie było,-powiedział smutny,-tata mówił tylko do Mufasy.O mnie jakby zapomniał
-Może ci się tylko wydawało,-zmartwiła się.Wiedziała,że napewno nie i że czeka ją poważna rozmowa z mężem.Próbowała jednak,podnieść swoje dziecko na duchu.Na próżno jak myślała w pierwszej chwili.
-Nie sądze,-odparł Taka siadając
Uru nagle oświeciło.
-Skoro nie chcesz oglądać gwiazd z nimi,to może obejrzysz je że mną?
Brązowe lwiątko,niemal natychmiast się rozchmurzyło,co uszczęśliwiło Uru.Królowa ruszyła przed siebie,a jej syn za nią.Po chwili,lwica się zatrzymała i ułożyła wygodnie na trawie.Taka,wdrapał się jej na plecy.Uru z uśmiechem zaczęła opowiadać.
Podobny obraz
Śliczny obrazek  **
-Co widzisz tam w górze,Tako?
-Gwiazdy.Jest ich tak wiele..Patrz mamo,te wyglądają jak dwa lwy walczące o kawałek mięsa,-książe wskazał na jeden z gwiazdozbiorów,na co Uru się zaśmiała.
-Masz rację,to są kombinacje gwiazdozbiorów,ale nie o tym będziemy rozmawiać,-powiadziała,-nasi przodkowie,najbliższe nam osoby,po śmierci dołączają do tych gwiazd,stając się jedną z nich.
-Patrz w gwiazdy,bo to z nich patrzą na nas...wszyscy wielcy władcy z przeszłości,-mówiła dalej,-jeśli będziesz w potrzebie nie zapomnij,że oni przybędą ci z pomocą..i ja także.
Zielonooki,był szczęśliwy, ale i zdziwiony.Nigdy tak nie myślał o gwiazdach.Poczuł się znacznie lepiej.Wtulił się w futro matki.Tą noc spędzili oglądając gwiazdy.Dopiero gdy dopadł ich świt,wrócili na Lwią Skałę,szczęśliwi.
******************************
I oto rozdział 21 za nami.Mam nadzieję,że się spodobał c:
1.Co myślicie,o zachowaniu Ahadiego wobec jednego z synów,czy je zmieni?
2.Który z braci,zdobędzie serce Sarabi?
3.Podobał wam się rozdział?
4.Czemu akurat taki tytuł?
5.Jak myślicie,co się wydarzy dalej?
Pozdrawiam c:
Ps:Macie tutaj kilka obrazków z przeszłości Uru i Ahadiego
Uru i Ahadi-miłość minionych lat!
Mohatu i Ahadi-rozmowa z teściem

niedziela, 20 sierpnia 2017

#20 Jeden wybór

Thema budziła się że strasznym bólem głowy.Dopiero po kilku minutach,bezowocnej próby,w której miała nadzieję,że ból szybko przejdzie,zdecydowała się w końcu udać do szamana.Wstała więc że swojego miejsca,po czym wyszła z jaskini.Miała takie szczęście,że słońce nie zabardzo grzało.Powiewał lekki wiaterek,który od razu zmierzwił jej futro.Lwica zamruczała z zachwytu,po czym szybkim krokiem,zbiegła z Lwiej Skały.Od razu,obrała dobrze znany sobie kierunek.Baobab.Szybkim krokiem,ruszyła w jego stronę.

Droga o dziwo,minęła jej bardzo szybko.Nim się obejrzała,mogła w spokoju,wdrapać się na odgromnę drzewo.Kiedy już tego dokonała,znalazła się w samym centrum drzewa.Właśnie tam,szaman Babu,mieszkał zioła,po czym wytwarzał z nich leki,lub mieszał farby,po czym zdobił ściany baobabu malunkami.Nigdy nie przedstawiały przyszłości,mogły tylko pokazywać przeszłość.Z jednej strony,mógł być to swego rodzaju limit u przodków,w końcu,gdyby ktoś mógł przewidzieć przyszłość,mógł wykorzystać to do złych celów.Babu zapewne o tym wiedział.Właśnie teraz,małpa w dość podeszłym wieku,rozgniatała kilka owoców,po czym wrzucała ich sok do misek z drewna.Zapewne,przygotowując się do zrobienia kolejnej farby.
Thema uśmiechnęła się zmieszana.Nie chciała przeszkadzać.Miała już się wycofać,jednak szman w porę ją zauważył.Gestem ręki,nakazał by się zbliżyła.Córka Uru,zrobiła to z lekkim uśmiechem.Usiadła obok szamana i z zaciekawieniem,przyglądała się jego pracy.Było to niesamowite,jak z kilku przypadkowych i wogóle nie pasujących do siebie owoców,tworzył jedność.Kolory ich soków,mieszały się,że sobą w taki sposób,że efekt kończowy był zadowalający.Czy my także jesteśmy taką jednością?

-Co cię do mnie sprowadza księżniczko Themo?-spytał miło,spoglądając na lwice
-Zaczęła boleć mnie głowa..-zaczęła że zmieszaniem.Nigdy nie lubiła być chora,albo czuć się źle.Dlatego,żadko przychodziła do szamana.Właściwie,nie widziała go za często,Może tylko trzy bądź cztery razy w ciągu całego życia.A była wprawdzie już starszą nastolatką.Uśmiechnęła się więc zawstydzona.-Mogłbyś mi pomóc,by mnie już nie bolała?
-Oczywiście księżniczko,-odżekł szaman,po czym zaczął szukać czegoś przy fiolkach.Wyciągnął z koszyka lianowego,małego rozmiaru fiolkę,w której dominował fioletowy płyn.Babu,podał go jej.
-Wypij,poczujesz się lepiej
Księżniczka Lwiej Ziemi z westchnieniem,wzięła fiolkę,po czym powąchała jej zawartość.Nie pachniała za ładnie i pierwszą jej myślą było to,że to jej nie pomoże.Szaman jednak nalegał,tak więc wzięła jeden mocny łyk,po czym cała zawartość zniknęła w jej brzuchu.
-I jak,lepiej?-spytał Babu
-Przyznam,że w smaku nie jest taka zła,-uśmiechnęła się księżniczka,co odrazu,rozpogodziło szamana,-poza tym,chyba czuję się lepiej.Dziękuję Babu
-Nie ma za co księżniczko,-szaman oddał pokłon królewskiej córce,po czym zniknął gdzieś w koronie baobabu.Thema westchnęła cicho,po czym jednym suszem,zeskoczyła z drzewa.Udała się na sawanne.Słońce zdążyło już dawno,wzejść na najwyższy punkt,tym samym zapewniając gorąco,młodej lwicy.Nie przeszkodziło jej to jednak,w odbyciu wędrówki po Lwiej Ziemi.Wróciła decyzja,którą przecież musiała podjąć.
Czego byś chciała Thema? No pewnie,że wiesz.Wolności,-zwróciła się do siebie w myślach,-ale..tu masz rodzinę.Poza tym,nie jesteś jeszcze dorosła,ale..kiedyś będę,a wtedy będzie za późno.Poza tym,co cię tu czeka? Thema! No przecież,jesteś księżniczką.Ale..królem będzie Mufasa.No przecie! Masz braci,musisz się nimi zajmować.Ale..oni nie mogą ci stanąć na drodze do szczęścia.Kisa..przecież to fajny lew.Ale znasz go krótko! A ta propozycja..Srebna Ziemia,tam powinnam zacząć swoją drogę.
Kłutnia,jaką odbyła Thema w myślach,była..pomocna.Rozważając opcje,miała w końcu pewność,jaką decyzję podjąć.Nie była tylko pewna,czy rodzice zgodzą się z nią,ale trufno-raz się żyję.Puściła się pędem w okolice skałek koło jeziora,właśnie tam,miała spotkać się z Kisą.

Tak jak się spodziewała,szary lew,dyskutował żażarcie z rodzicami.Kiedy jednak ujrzał przyjaciółkę,odszedł od nich,podchodząc do księżniczki.
-Cieszę się,że się zgodziłaś
-Jeszcze nic nie powiedziałam,skąd wiesz?!
-Taki talent,-zaśmiał się,-wiesz,że jeśli z nami ruszysz,możesz stracić tytuł?
-Wiem...ale co mi po tytule,liczy się szczęście..takie prawdziwe,-uśmiechnęła się,po czym wraz z lwem,podeszła do jego rodziców.Musiała w końcu,dowiedzieć się szczegółów wędrówki.Kiedy wyruszają? Czy będą postoje? Jak daleko jest Srebna Ziemia?
Kisa,przyglądał jej się z zauroczeniem.Zaskakiwała go za każdym razem.Chciał jej w końcu powiedzieć,kim tak naprawdę jest,ale wiedział,że może się obrazić i z nim nie wyruszyć,a on naprawdę chciał z nią wyruszyć.Wiedział,że to ta jedyna.

Wieczorem,Thema porozmawiała trochę z braćmi,po czym podeszła do matki,przebywającej na szczycie Lwiej Skały.Brązowa obserwowała gwiazdy,kiedy jednak ujrzała cień córki,odwróciła się w jej stronę z uśmiechem.Córka Ahadiego,przełkęła ślinę.Musiała jej powiedzieć,że jutro wyrusza.Że być może,nigdy się już nie zobaczą.Zajęła miejsce obok matki i chwile,siedziały w ciszy,obserwując gwiazdy.
-Coś się stało,córciu?-spytała Uru że zmartwieniem
-Nic poważnego,-odzekła,-mamo,jutro wyruszam z przyjacielem daleko.Odchodzę z Lwiej Ziemi..
-Thema! Co ty opowiadasz,-Uru aż serce zabiło mocniej na myśl o tym,że jej dziecko chce opuścić dom.
-Wiesz mamo,że marzę o tym od lwiątka.Decyzję została podjęta,-powiedziała lekko się uśmiechając,Uru natomiast nie było do uśmiechu.
-Zabraniam ci córeczko.Nie mogę ci na to pozwolić,-powiedziała surowo,co nie było w jej stylu.
-Ale..
-Nie Thema.Nie wybaczę sobie,jeśli coś ci się stanie,-spojrzała ponownie w gwiazdy,jej córka natomiast,pobiegła do drugiej jaskini,że łzami w oczach.
Uru zwiesiła smętnie łeb.
-Przykro mi córeczko..

Thema smutna,wpadła do jaskini.Od razu rzuciła się w kąt.Otarła łzy i wpatrywała się w pustą ścianę z kpiną.Nie miała nic,żadnej historii.Była tylko ścianą.Może,wraz z Themą były do siebie podobne.Córka Ahadiego,na moment zamknęła oczy.Jeden wybór,Thema.Musisz -pomyślała,po czym wyskoczyła z jaskini.Wybiegła na sawanne,ciągle chowając się w cieniu.Pobiegła w miejsce,gdzie zawsze spotykała się z Kisą.Lew akurat spał,kiedy został bezczelnie obudzony przez Themę.
-O co chodzi?
-Mama robi problemy,nie da mi ruszyć.Musimy ruszyć wcześniej..
-Sprzeciwisz się jej?
-Nigdy.Bardzo ją kocham,ale czasem..trzeba samemu podjąć decyzję i zaryzykować.To jak,ruszamy?
-Oczywiście!-przyznał szary,-zaraz obudzę rodziców.Nie mogę oczywiście,podać prawdziwego powodu.

I tak pod jakąś wymówką,wymyśloną przez szarego,on,jego rodzice i Thema,zaczęli zbliżać się w stronę granicy.Akurat,kiedy ją przekroczyli,zaczęło wschodzić słońce.Córka Uru,księżniczka tej pięknej krainy,odwróciła się ostatni raz w stronę Lwiej Skały.Uśmiechnęła się smutno,po czym z dogoniła grupę.Czekało ją nowe życie.
Hej! W końcu,udało mi się napisać kolejny rozdział.Przepraszam,że musieliście tyle czekać.Następny postaram się wstawić,jeszcze w tym miesiącu.
1.Czy Thema podjęła dobrą decyzję?
2.Jaką tajemnice może ukrywać Kisa?
3.Czy Uru,jeszcze kiedyś zobaczy córkę?
Mam nadzieję,że rozdział się podobał.
Pozdrawiam c:
Ps:Zauważyliście,który to już rozdział? 20! Nie wierzę,że już tak daleko doszła ta historia ^^