sobota, 23 grudnia 2017

Wesołych Świąt

Kolejne święta na Lwiej Ziemi! (już 2)
Uru i Mohatu,znów zakładają swoje czapki
A pierwszy śnieg,przykrywa całą sawannę.

Chce wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku

Żeby ten czas spędzony z bliskimi był udany i ciepły
A tym,których czekają w następnym roku egzaminy,chce życzyć powodzenia.
Tak więc..Uru dziękuję,za cudowne święta!

niedziela, 10 grudnia 2017

#25 Wszystko się rozstrzyga!

Brązowa lwica zmarszczyła brwi i przecząco pokręciła głową.Czarna lwica uśmiechnęła się szyderczo.
-Witaj Uru
-Digia,-warknęła gardłowo królowa,-czego ty tutaj szukasz!?
-Tego co wszyscy,z którymi walczysz,-prychnęła czarna,-Nie mogę się już doczekać,kiedy przejmę tron Lwiej Ziemi.
-Nigdy tego nie dokonasz
Digia zaśmiała się
-Jesteś pewna? W takim razie,lepiej,żebyś na to nie patrzyła,-warknęła,po czym rzuciła się na Uru.Brązowa zrobiła unik i skoczyła na jej kark,wbijając się w niego pazurami.Digia jednak nie syknęła,a jedynie wierzgała,starając się rzucić z siebie lwice.Uru wkońcu spadła,ale od razu,ugryzła łapę czarnej lwicy.Digia syknęła i wbiła kły w kark królowej.Obie lwice,znów rzuciły się na siebie z pazurami,aż wkońcu Digia przycisnęła brązową do ziemi.Chwilkę,przygrądała się córce Asali,najpewniej chcąc wiedzieć,o czym ta myśli.A prawda była taka,że Uru teraz o niczym nie myślała,sparalizowało ją.
Wróg pochylił się i wyszeptał jej do ucha.
-Nie bój się,zaopiekuję się twoimi dzieciaczkami..-wydyszała,-zwłaszcza Themą
Uru zacisnęła mocniej zęby.Przypomniało jej się,jak wiele miesięcy temu,kiedy Thema była jeszcze malutka,Digia ją porwała i prawie zabiła.Na to wspomnienie,warknęła gardłowo.Digia ponownie zaniosła się w śmiechu.-Widzę,że odkryłam twoją słabą stronę,-po czym uniosła łapę do góry,-Dobranoc Urciu..
Uru syknęła,gdy czarna łapa,opadła na jej gardło.Oddech lwicy przyspieszył.Czy tak miała skączyć? Nie zauważalnie,Digie powalił złoty cień.Ahadi z warkotem,atakował czarną lwicę,która nie dawała za wygraną.W końcu,oboje stanęli oko w oko,jeżąc sierść,że wściekłości.
-Ahadi! Co za spotkanie!-Digia posłała mu szyderczy uśmiech,-tęskniłeś?
-Digia!-warknął,-mogłem się domyślić,że skorzystasz z okazji,nie licz na to,wracaj na Złą Ziemię,tam jest twoje miejsce
-Co za spostrzegawczość,-Digia prychnęła,-ja przedstawie ci twoje..
-Co?
Issaka,skoczył na Ahadiego i przycisnął go do ziemi,z całą siłą,wbijając w jego ciało pazury.Złoty lew syknął i starał się rzucić z siebie brata,ten ani drgął.Posyłał mu szyderczy uśmiech.
-Ahadi!-krzyknęła Uru i resztkami sił,podniosła się,by pomuc ukochanemu.
Digia szybko zwróciła na nią uwagę,czujnych rubinowych oczu i skoczyła na nią.Osłabiona Uru,nie walczyła,tylko upadła na ziemię,dysząc.
Digia zaśmiała się,po czym,zwróciła się do Issaki
-Miałeś rację! Lwia Ziemia jest nasza
-Lwioziemcy są taci słabi,-Issaka jeszcze mocniej zacisnął pazury na ciele brata,-i tacy naiwni..
Ahadi zdołał spojrzeć na Uru,w jego oczach malował się smutek,ale i determinacja.Wkońcu,znalazł w sobie tyle siły,by rzucić z siebie brata.
***
Babu,wskazał lwiątką,posłanie z liści,na którym mogli usiąść.Mandryl natomiast,skoczył na grubą gałąź i wystawił się bliżej,by lepiej widzieć.Zastanawiał się,czy lwioziemcy wygrają.Duchy nie dały mu odpowiedzi,na pytania.Zamiast tego zawiał zimny wiatr,sugerując mu tym samym,żeby wracał.Szaman niechętnie się wycofał.Lwiątka,zamiast w legowisku,siedziały kilka pięter niżej,akurat przed ścianą z malowidłami.Babu przeskoczył do nich.
-Mieliście czekać na górze!
-Wiemy,-Sarabi spojrzała na niego przepraszająco,-ale te malunki są takie..niezwykłe!
Babu kiwnął głową
-Przedstawiają wszystkich władców Lwiej Ziemi,-odparł,-spójście!-wskazał malunek dwóch lewków,złotego i brązowego,-to są Mufasa i Taka
Bracia kiwnęli głowami,czując na sobie spojrzenia.Nagle Zira pisnęła:
-A czemu,nad Mufasą jest ta niebieska linia? Sugeruję śmierć?
Babu się zaśmiał
-Nie,nie.Oznacza,przyszłego króla..
Taka zaczerwienił się,że złości,podczas gdy jego brat,wyprostował się dumnie,a przyjaciółki,zaczęły kwitować słowa radowania.Znowu ten Mufasa,-pomyślał,po czym spojrzał na niebieską linię z zamyśleniem,przypominając sobie słowa Ziry,-Dobrze,by było,gdyby to faktycznie oznaczało śmierć..Po chwili jednak,gdy dotarło do niego to,o czym pomyślał,potrząsnął głową,-O czym ja myślę?! To mój brat!
-Taka?
Poczuł,że ktoś nim szarpię,więc "powrócił" do rzeczywistości.Zira wpatrywała się w niego z irytacją.
-Co?
-Wszyscy są już na ostatnim piętrze tego drzewa,a ty co śpisz?!
-Nie śpie,-warknął,-po prostu myślałem
Taka i Zira,spojrzeli ponownie na niebieską pręgę nad Mufasą i brązowy westchnął.
-Czasem tego nie rozumiem..
-Czego?
Taka pokręcił tylko głową,udając,że już zapomniał.Zira jednak,była sprytną lwiczką i nie trudno było jej się domyślić.Przysunęła się bliżej przyjaciela.
-Ja tam wiem,że ty byś był lepszym królem
Taka uśmiechnął się lekko,po czym westchnął.
-Gdyby tylko ojciec zmienił zdanie..
-Pewnego dnia,na pewno dojdzie do niego,który z braci jest lepszy,-uśmiechnęła się i szybko polizała Takę w policzek.Ten kiwnął głową.
-Dzięki Zira,przynajmniej w tobie mam wsparcie
Po czym,wstał i zaczął wspinać się do góry.Zira natomiast westchnęła.Jedna część jej serca zabiła szybciej.Pokręciła głową i jeszcze raz westchnęła,po czym ruszyła za Taką.Musiała wprawdzie,pilnować nie tylko jego,ale i rodzeństwa.
***
Jedna chwila.Nagły przypływ sił,wywołany wspomnieniami.

-Poszpiesz się kupo futra! Phi! Nic z ciebie nie będzie! Nie dziwne,że rodzice wolą mnie!
-Ha! To ma być bieg! Antylopa że złamaną nogą,byłaby szybsza
-Jesteś beznadziejny

Ahadi obnażył kły i ugryzł mocno brata w klatkę piersiową,co spowodowało,że ten stracił równowagę.Złoty odepchnął go tylnymi łapami,po czym stanął nad nim.Teraz,to on był górą.Spojrzał ostrzegawczo na Digię,która odpowiedziała mu nienawistnym wzrokiem i jeszcze mocniej,wbiła pazury w Uru.
-Nie próbuj..
Wtedy,dobiegły że wsząd odgłosy,zwycięzkich krzyków.Ahadi i Digia,rozejrzeli się z zaciekawieniem.Złoziemcy uciekali,gonieni przez lwioziemców.Lwia Ziemia wygrała! Ahadi warknął w stronę czarnej.
-Uciekaj Digia,bo następnym razem,zabiję cię od razu!-warknął Ahadi,po czym zwrócił się do brata,-zrywam pokój,uciekaj na swoje złoziemskie tereny i niech twoja łapa,nigdy więcej tu nie powstanie.
Zarówno Issaka,jak i Uru,wstali.Ahadi podbiegł do małżonki.Cała czwórka,warknęła na siebie złowrogo.

-Niech ci będzie Ahadi,tym razem wygrałeś,-Isska uciekł i nie miał zamiaru,już powrócić.Z kolei Digia,wciąż wściekle warcąca,nie miała ochoty,na zwycięztwo wrogów.
-To jeszcze nie koniec,-syknęła i pognała za brązowogrzywym.
Ahadi polizał Uru w policzek
-Wygraliśmy,-szepnęła królowa
-Lwia Ziemia zawsze będzie wygrywać,-odpowiedział złoty,-chodź,pójdziemy powiedzieć dzieciakom,a przy okazji,zbada cię Babu.
Uru pokręciła głową
-Najpierw sprawdźmy co z innymi
Władcy ruszyli,przez swoje tereny w stronę stada.Wszystko było w jak najlepszym porządku.Przynajmniej...narazie.

Hej!
Co powiecie o rozdziale? Podobał wam się? Mhm..wiem,że na następny musiecie czekać do stycznia,ale mam pewną informację.Otóż w następnym rozdziale,lwiątka staną się nastolatkami.A co to oznacza? Wielkie kłopoty!
Pozdrawiam c:

niedziela, 12 listopada 2017

Urodziny Bloga!

STO LAT!
PIERWSZE URODZINY BLOGA

Sto lat..Sto lat
Niech żyję bloguś nam
Jeszcze raz..Jeszcze raz
Niech żyję bloguś nam!
Niech żyję nam!
Witam wszyskich bardzo serdecznie!
Jak można się domyślić,dzisiaj blog ma urodziny.Są to dopiero pierwsze urodziny,więc są bardzo ważne c;
Pamiętam to, jak by było wczoraj,kiedy śpiesząc się na wesele,napisałam pierwszy rozdział.Ah! To były czasy.Mimo iż początki, nie były udane,to jednak szczęśliwe.Chce wszyskim bardzo za to podziękować! Jesteście najlepsi!

A więc tak...napisałam kilka pytań,na które odpowiada Uru.Znajdują się poniżej ↓
Jeśli masz więcej pytań,napisz w komentarzu.Pojawią się odpowiedzi,jeszcze w tym tygodniu.↓↓↓

Będąc lwiątkiem,nigdy nie byłaś zazdosna o brata?
Mówiąc szczerze,to nie.Lubiałam to,że byłam wolna,że mogłam się całymi dniami bawić.Wówczas brat uczęszczał na lekcje,które wydawały mi się strasznie nudne.

Kiedy stałaś się królową,jakie emocje ci towarzyszyły?
Zawsze byłam pogodną lwicą,to się nie zmieniło.Czułam radość,a zarazem strach.W końcu,przejęłam dużą odpowiedzialność.

Wiesz,kto odebrał życię twojej matce?
Niestety nie wiem.Niech ten ktoś modli się,bym tego nie odkryła

Z którym z rodziców,byłaś bliżej?
Mhm..jakby nad tym pomyśleć,to myślę że z tatą.Zawsze zabierał mnie w różne miejsca i uczył,wiele mu zawdzięczam.Mama bardziej zajmowała się Chaką.Więc,można powiedzieć,każdy rodzic do innego dziecka.

Chciałabyś opuścić Lwią Ziemię?
Nigdy! Kocham mój dom i nigdy go bym nie opuściła

Nigdy nie przeszkadzało ci,że Ahadi jest ze Złej Ziemi?
*chwila ciszy* Może raz czy dwa,kiedy odbywaliśmy kłutnie i czułam,jego złoziemski charakter.Mimo to,nie chciałabym zmieniać jego pochodzenia.

Nie jesteś zła na Theme,że odeszła?
Czy zła? Nie,nie jestem.Jestem zawiedziona.Bardzo za nią tęsknie.Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś ujrze moje dziecko.Oby była bezpieczna.

Bardziej wspierasz Mufasę czy Takę?
Złe pytanie! Nie ma ono sensu! Oboję są moimi synami i kocham ich ponad życię.Każdego traktuję równo i wspieram obydwóch.Mimo to przyznaję,że Tace potrzebne jest większe wsparcie w chwilach,kiedy Ahadi zabiera Mufasę na lekcję.Widzę,że jest wtedy smutny.

Chcialibyście z Ahadim posiadać więcej dzieci?
*śmiech* nie,już mi wystarczy trójka.Mufasa i Taka,dają nam poważnie w kość! To ruchliwe lwiątka.Zapewne,nie chciałabym  więcej młodych.

Według ciebie,jaka będzie przyszłość?
Nie wiem,chyba nikt nie potrafi tego przewidzieć.Eh.Jeśli już,widzę Mufasę na tronie,dobrze i sprawiedliwie,sprawujacego rządy nad Lwią Ziemią i Takę,jako dobrego brata i doradcę,u jego boku.

czwartek, 9 listopada 2017

#24 Do boju!

Uru poczuła narastającą wściekłość,z biegiem,jak coraz bardziej się zbliżała.Widziała coraz bardziej zarysy postaci wyrzutków,a także lwioziemców,warczących na nich dziko.Spojrzała kontem oka na Ahadiego,który także nie ustępował w biegu.Kiedy oboje dotarli na miejsce,wszyscy się roztąpili,a ich oczy ujrzały uśmiechnętą twarz Isaki.Brat Ahadiego zaśmiał się,co tylko oboje zirytowało.Nie miał prawa wchodzić na Lwią Ziemię,na ich tereny,jak sam wybrał życię z wyrzutkami.Ahadi podszedł do niego,warcząc.Wysunął pazury.
-Jak szmiesz się tu zjawiać?! Wynoś się!
-Cha Cha,możesz tylko zapomnieć,-warknął,-Zdradziłeś nas,wychodząc za Nią! Rodzicę nie byli by dumni,o nie!
-Zamknij się!-syknął Ahadi
-Lwia Ziemia,wiele zwierzyny i..słabiutkie lwy,które łatwo da się zabić!-syknął,po czym odwrócił się do swojego stada,-no na co czekanie? Atakujcie! Mordujcie!
Lwy jak jeden mąż,rzuciły się do przodu,każdy na innego lwioziemca.Ahadi skoczył do przodu,lądując na plecach brata.Wgryzł się w jego bark.Isaka syknął,starając się go z siebie rzucić.Kiedy to się udało,zamachnął się i z całej siły,uderzył złotego lwa.Ahadi warknął ostrzegawczo i ponownie,rzucił się w stronę Isaki.Tym razem lew,zastosował unik,przez co Ahadiemu,nie udało się go zaatakować.Isaka wykorzystał moment nieuwagi i tym razem,to on był na górze.Drapał i gryzł złotego lwa z całej siły.Ahadi syknął przeciągle,znajdując w sobie siły,by go z siebie rzucić.Bracia zmieżyli się wzrokiem,po czym ponownie rzucili się na siebie.

Wokół roznosiły się odgłosy walki.Obu takich samych,ale jak to Uru myślała,z inną krwią.W końcu,to nie lwioziemcy zaatakowali pierwsi,w końcu jej ojciec Mohatu,pozwolił lwom wyrzutkom(jak ich nazywano) zadomowić się na kawałku lwiego królestwa.W praktyce,Zła Ziemia(jak ją także nazywano) dzieląca się na dwie części,sucha,przez źle o nią dbające lwy mieszkające tam,należała do Lwiej Ziemi.A oni..a wyrzutki,tak poprostu,stawają z nimi pazur w pazur.
Uru warknęła w głębi siebie.Co za okrucieństwo!-pomyślała.W jednej chwili,została przyciśnięta do ziemi,czując rozrywający ból,spowodowany gryzieniem i drapaniem,że strony przeciwnika.Syknęła przeciągle.Pierwszy raz walczyła.Pierwszy raz widziała wojne.Kiedy jej ojciec żył i królował Lwią Ziemią,na wojny ruszał w inne regiony,lub wogóle ich nie prawił,marzył o pokojowych stosunkach,co nie było specjalnie możliwe,patrząc na żyzne ziemię,obfite w dorodną zwierzynę-które mieściły się na Lwiej Ziemi.
Pokój-przebiegło teraz przez myśli brązowej,-teraz to niemożliwe.
Mimo iż Uru była lwicą o dobrym sercu,wiedziała,że nie da drugiej szansy stadu wyrzutków.CO prawda,wyszła za Ahadiego,któremu w pełni zaufała,ale to było co innego-broniła,-Teraz najważniejsze było to,żeby wygrać.

Zwaliła z siebie srebną lwice,stając z nią twarzą w twarz.Przyjrzała jej się.Rysy twarzy,były charakterystyczne dla wyrzutków,nos tym bardziej.Oczy płonęły nienawiścią.Uru warknęła głośno i skoczyła na lwicę.Tarzały się chwilę,po czym doskoczyły do siebie z pazurami.Brązowej przyszło na myśl,czemu nigdy nie przejmowała się walką? Co prawda,gdy nosiła jeszcze tytuł księżniczki,uczyła się walczyć u najlepszych lwów i lwic walczących.Nie przywiązywała do tego jednak wielkiej wagi,czego teraz żałowała.Złoziemka powaliła ją na ziemię i ugryzła dziko w tylną łapę,co spowodowało wielki ból u Uru.Brązowa lwica zacisnęła zęby,w by nie wydobyć z siebie krzyku.Córka Asali,kopnęła lwicę w brzuch,odzucając ją do tyłu.Skoczyła na równe łapy,po raz kolejny wskakując na lwicę.Uderzyła ją z całej siły,a złoziemka tylko burknęła coś pod nosem i skulona,pobiegła dalej.W Uru paliło się.Walczyć trzeba! O swoją ziemię! Z tą myślą,rzuciła się w tłum,zatapiając się w kolejnym pojedynku.
Ahadi i Uru,spotkali się w połowie,wokół walczących.Przeczupnęli,mierząc się uważnie.W obu oczach,dało się zobaczyć niepokój.Uru sapnęła,po czym szepnęła na ucho męża:
-Przegrywamy Ahadi
Lew smutno kiwnął głową,po czym z szerokim szeptem wypowiedział:
-Grunt to się nie poddawać
Wybił sie  w górę i wylądował na plecach lwicy o węglowym futrze.Z łatwością ją pokonał i skoczył za następną.W oczach Uru zaiskrzył także podziw,który zawsze miała do złotego.Ich pierwsze spotkanie,było dla Uru dużą dawką emocji,nie zapomniała żadnego wydarzenia.Westchnęła jeszcze tylko,po czym podobnie jak Ahadi,rzuciła się na następną lwicę.Z nowymi siłami,powaliła ją na ziemię.Lwica syknęła,po czym wystraszona odbiegła.Uru prychnęła w myślach.Było łatwo,-pomyślała.

Poczuła,za sobą ciepły oddech.Jej łapy dżały,że zmęczanie,z ciągnącej się jakby w nieskączoność bitwy.Warknęła więc tylko ostrzegawczo,a postać za nią,jakby drgnęła.Poczuła,jak lwica,kładzie na niej pazury i przejeżdza nimi po jej plecach.Uru warknęła ponownie,odwracając się.Zmroziło ją.Za nią stała czarna lwica.Dobrze jej znana.Uru nie zdołała wydobyć z siebie żadnych słów.Warknęła groźnie,podobnie jak lwica.Przed nią stała Digia.

Hej! Kolejny rozdział został wzucony akurat na czas.Mam nadzieję,że zdołałam dobrze opisać bitwę (nigdy nie byłam zbyt dobra,w opisywaniu walki,chyba..),starałam się by były jakieś emocje.Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Następny...mhm,w grudniu,chyba,że napiszę wcześniej.Na pewno będzie się działo,zwłaszcza po tym,co właśnie się wydarzyło.
1.Czy lwioziemcy pokonają złoziemców?
2.Digia powróciła,co o tym myślicie? Co planuję?
3.Wybaczycie,że trochę krótki?
W zakładce z bohaterami,zaszły kolejne zmiany.
A teraz,ważny komunikat:W tą niedziele "12 listopada",będą..urodziny bloga!
Pozdrawiam!

niedziela, 29 października 2017

#23 Znaczenie

Uru ziewnęła,przewracając się na drugi bok.Jej powieki drgnęły,w końcu się otwierając.Kolejny dzień,-pomyślała,-ciekawe,co tym razem się przydarzy.Jak na zawołanie,do jaskini przybiegli książęta.Mufasa i Taka,skakali na siebie z radością,na końcu podchodząc do matki.Przytulili ją,siadając obok.Wlepili w brązową lwicę,przenikliwe spojrzenia.Uru uśmiechnęła się lekko.
-Coś się stało?
-Nieee,-wydukał z siebie młodszy,-no dobra! Pamiętasz jak Babu mówił,że możemy do niego przyjść?
Córka Mohatu przytaknęła.Wiedziała jednak,co jej synowie mają na myśli.Pałeczkę przejął Mufasa.
-Możemy dzisiaj iść do niego?-spytał,-pokaze nam na pewno,coś superowego!
-A ty nie masz dzisiaj lekcji?-u wejścia do jaskini,stanął Ahadi.Spojrzał na każdego z synów z osobna,po czym podszedł bliżej,-Mufasa,wiesz,że musisz chodzić na lekcje
-Wiem,tato,ale..
-Żadnego ale,dziś będzie ciekawie,opowiem ci o co miesięcznych podrózach zebr..
-Taa,ciekawe,-przekręcił oczami Taka,za co został zgromiony wzrokiem.
-Pozwól im iść,-Uru usiadła,wlepiając pewne spojrzenie w męża.Ahadi znał to spojrzenie,to spojrzenie którego żadko używała,ale wystarczyło,by do czegoś przekonać.Tak jak u Themy,-pomyślał.
-Poprowadzę wieczorne lekcje,-powiedziała,spojrzawszy na synów,-wezmę obydwóch
"obydwóch" to słowo zachuczało w myślach Ahadiego,jednak lew nic nie powiedział.
-Czyli możemy iść?-spytał Mufasa
-Tak,tylko nie przeszkadzajcie zbytnio Babu,dobrze?
-Jasne!-odkrzyknęli,wybiegając z jaskini.Uru zaśmiała się cicho,a przed oczami przeleciał jej obraz,jak sama wybiegała z bratem,Chaką,żądni przygód.Szkoda,że nigdy mnie nie zabierał,-pomyślała,że smutkiem,-i że tak szybko odszedł.Przed oczami przeleciał jej obraz,pogrzebu jej brata.Nigdy nie pozwolę,żeby moim dzieciom coś się stało.Nigdy!

Uru odwróciła wzrok na Ahadiego,uśmiechnęła się lekko,przechylając głowę.Podeszła do lwa,wtulając się w jego futro.Polizała jego policzek.
-Są coraz więksi
-Prawda,-odpowiedział,-a jeszcze nie dawno,zdawało się,że się urodzili
Uru przeniosła na niego czerwone oczy.
-Wiesz..skoro chłopcy poszli,może i my zrobimy coś przyjemnego?
-Brzmi dobrze,-lew obkrążył lwice,po czym powalił ją na ziemię.Ich pyski zetknęły się w długim pocałunki.Brązowa przejechała ogonem,po grzbiecie lwa,coraz bardziej oddając się igraszką.
Do jaskini weszła złota lwica.
-Królu,królowo!
Od razu od siebie odskoczyli.
-Co się stało?-spytał złoty
-Coś poważnego,królu,-powiedziała,wybiegając z jaskini.Para królewska,wymieniła zaniepokojone spojrzenia,po czym puścili się biegiem za lwicą.
***
Kogo wolicie:Take czy Mufase ?
Mufasa rzucił się na trawę.Potarzał się trochę,po czym zamruczał,kładąc się na plecach.Słońce grzało jego oczy,ale nie miał ochoty ich zamykać.W czerwonych oczach,błyszczały iskierki szczęścia.Taka poszedł w ślad za bratem i także położył się na plecach.Mufasa uśmiechnął się szeroko.
-Pięknie jest co?
-Co takiego?-Taka przewrócił się na bok,zwracając uwagę na bliźniaka
-No..chodzi mi o Lwią Ziemię,krąg życia,zwierzęta..o wszystko,-odznajmił,-nie uważasz?
-Cóż,zwierzęta można jeść,zwłaszcza zebry,antylopy..
-Taka,nie żartuj,ja pytam poważnie,-Mufasa wybuchnął śmiechem,wstając,-chodź,ruszamy.Babu na pewno zacznie medytować,nie mam zamiaru czekać aż skączy!
-Ta stara małpa,już zapewne to robi,-odparł brązowy,-chodź,ścigamy się.Kto ostatni jest zdechłym słoniem!-wykrzyczał przez ramie,pędząc w stronę baobabu.Mufasa pochylił się,po czym popędził za bratem,łapami tupiąc na wszelkie strony.
Kiedy dogonił brata,brązowy był już prawie przy baobabie.Szybko zrównali kroki,a ich oddechy wspólnie pracowały.Przy wielkim drzewie,zatrzymali się,wysuwając pazury.Książętą przypomniało się,kiedy tata zabrał ich w to miejsce.Zawsze tak robił przed skokiem.Złoty i brązowy,napieli mięśnie i wykonali szybki i udany skok.Zaczepili konar drzewa i podciągnęli się.
Kiedy znaleźli się już na baobabie,zastali widok rozlanych na wszystkie strony mikstur,oraz zniszczonych misek z skorup owocu.Książęta,wymienili porozumiewawcze spojrzenia,przełknęli śliny i postawili pierwszy krok.Za nim poszedł drugi,trzeci,czwarty,aż w końcu,znaleźli się w innym pomieszczeniu.Widniały tutaj rysunki ich przodków,oraz ich samych,znajdujących się pod złotym lwem i brązową lwicą,nad którą widniała złoto-niebieska kreska.
-Co to znaczy?-spytał Taka,wpatrując się w Mufasę
-Sam nie wiem..-przyznał bliźniak,-nigdy tego nie widziałem
Taka wytężył wzrok.Nad malowidłem brata,widział niebieską linię.Skrzywił się.
-Nad twoim jest niebieska,co znaczy? też nie wiesz?!
-Wiem,oznacza następce..
-Aha
Taka nie lubił,kiedy wspominało się przy nim to,że on sam nie będzie mógł rządzić lwim królestwem.Zdawało mu się,że brat jest przeciw niemu,że traktuje go gorzej.Odwrócił się więc,udając na kolejną gałąź,w poszukiwaniu następnego pomieszczenia.Rzucił przez ramię,w stronę Mufasy.
-Idziesz?
Mufasa pokiwał głową i raźnym krokiem,podążył za bratem.

W kolejnym pomieszczeniu,znajdowały się splecione z pajęczyn worki,w których mieściły się owoce,było tam też wiele prowizorycznych półek,z fiolkami.Za następnym pomieszczeniem,kryło się chyba legowisko szamana.Przynajmniej,tak ustaliły lewki.Znajdowały się tu,splecione że sobą liście,leżące między dwoma średnimi kamieniami.Były tam też malunki gwiazd,każda podpisana.Książęta westchnęli z podziwem.A gdy zobaczyli szamana,z ulgą.Babu siedział na kilku liściach,obok "okna".Tak jak spodziewał się złoty,medytował.Wymawiał przy tym dziwne słowa.Synowie Uru,rozszyfrowali tylko: "przynieś" "zwyciężyć" "korona".Same lewki,znające jak każdy mieszkaniec sawanny,język suahili,zdziwili się tym,niezrozumiałym bełkotem.Usiedli,czekając aż szaman skączy.Może dowiedzą się czegoś więcej?

Mandryl,otworzył swoje czujne oczy i niewyraźnym wzrokiem spojrzał  na synów Uru.Wydawał się teraz mniejszy i na pewno starszy,w końcu,miał już kilkadziesiąt lat.Uśmiechnął się lekko do przybyłych,a zmarszczki skrzyżowały się z uśmiechem.Wstał,oparł się o laskę i podszedł do książąt.
-Mufasa,Taka,miło was widzieć,jakżeście urośli.Co was do mnie wsprowadza?
-Przyszliśmy, bo mówiłeś nie dawno,że możemy do ciebie przyjść,-zaczął Mufasa
-No i jesteśmy,-dopowiedział Taka
-A tak,cóż,to może opowiem wam trochę o waszych przodkach?
Synowie Ahadiego,zgodnie przytaknęli i ruszyli za szamanem na do głównego pomieszczenia.Babu wybauszył oczy.
-Jakiś bałagan! Jak mogłem go nie posprzątać?! Chłopcy,moglibyście mi pomóc?
-Nie za bar..-Tacze nie dane było dokończyć,bo przerwał mu brat
-Bardzo chętnie!
I tak jak było powiedziane,cała trójka zabrała się do pracy.Po chwili,pomieszczenie z powrotem,cieszyło się czystością.Babu usiadł przy ścianie.
-Możemy zacząć..siadajcie!
Taka i Mufasa,usiedli bliżej szamana i  nastawili uszu,gotowi wysłuchać kolejnej opowieści,o kimś ze swoich przodków.

Kiedy opowieść dobiegła końca,książęta wstali,podobnie jak szaman.
-I jak? Podobała się?-zapytał,po czym się zaśmiał na widok min książąt,-czyli tak.To dobrze
-Mi się najbardziej podobało,kiedy znalazł ten czerwony owoc,-przyznał Taka
-Serio?! To był chyba najgłupszy fragment! Ja wolałem,kiedy przemierzał ziemię!
-Phi,to widać braciszku,masz mysi móżdzek!
-Grrr,patrz lepiej na siebie,-zawarczał złoty
Babu się zaśmiał,więc spojrzeli na niego zirytowani
-Co cię śmieszy?
-Przypominacie mi trochę waszą mamę i waszego wujka!
-W czym niby?-zapytał Taka,lecz szaman nie zdążył mu odpowiedzieć,bo na baobab,wskoczył lwica.Jej złote oczy istrzyły strachem.Spojrzała na każdego po kolei.
-Coś się stało,Miralo*
-Tak,-przyznała lwica,-wygnańcy nas zaatakowali,rozpoczeła się bitwa
Książęta spojrzeli na lwice przerażeni,podobnie patrzył Babu,chodź słabiej.Nie jedną bitwę już widział.
-Czy..czy rodzicom nic nie jest?-spytali równocześnie bracia
-Nic im nie jest,-powiedziała,-walczą dzielnie.Królowa kazała ukryć tutaj lwiątka..
Zza jej pleców,wyjrzało dziewiąć główek.Książęta rozpoznali jednak tylko niektórych.Sarabi,Sarafinę,Siri,Zirę,Jasiriego.Reszta była im zupełnie obca,chodź Zira trzymała się bliżej dwójki:lewka i lwiczki.
Mirala kontynuowała.
-Mogą tu zostać Babu? 
-Oczywiście,-szaman zmrużył oczy,-niech przodkowie mają was w opiece
Lwica kiwnęła głową i zeskoczyła z drzewa.Wszyscy patrzyli w ślad za nią jeszcze chwile,po czym za szamanem,ruszyli na sam czubek drzewa,by ukryć się w jego konarach.

*cud (Mirala)
Hej! Przepraszam,że tak późno publikuję rozdział,ale wiecie obowiązki.Następny rozdział,powinnien pokazać się w listopadzie,poza tym,szykuję specjal z okazji urodzin bloga.Cóż..co by tu jeszcze,może zadam pytanka:
1.Podobał wam się rozdział?
2.Lwioziemcy pokonają wyrzutków?
3.Jaki był powód,że rozpoczeła się wojna (wasze przypuszczenia)?
4.Co Babu miał na myśli mówiąc,że książęta są podobni do matki i wujka?
5.Czy ktoś umrze w wojnie?
6.Kim były lwiątka,z którymi trzymała się Zira?
Nie zadużo pytań? Mam nadzieję,że nie.
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 18 września 2017

#22 Wyprawa Taki

Taka ziewnął,po czym przeciągnął się leniwie.Rozejrzał się po jaskini.Stado pochłonięte było we śnie.Książe miał na chwile ochotę,wszystkich brutalnie obudzić,jak często robił to swojemu bratu,ale się powtrzymał,przypominając sobie,że Ahadi był wczoraj na wieczornym patrolu i napewno nie spodobałoby mu się,gdyby go ktoś obudził.Taka był jednak zirytowany tym,że znowu będzie musiał czekać na śniadanie.Nie mógł jednak sam zapolować.Nie to że nieumiał,bo wręcz przeciwnie,chodziło bardziej o to,że uważał że to zadanie lwic.Położył się więc z powrotem,mając nadzieję,że zaśnie.
Kiedy zdał sobie sprawę z tego,że sen go nie poniesie,wstał i powolnym krokiem,wyszedł z jaskini.Od razu,kiedy przekroczył jej próg,wiatr poczochrał mu futro.Uśmiechnął się szyderczo.Zapowiada się na deszcz pomyślał,po czym poprawił swoją już zmieżwioną czarną grzywkę.
Westchnął z zadowoleniem,kierując się na sam szczyt Lwiej Skały.Droga jednak zdawała mu się dłużyć.Żadko bywał na szczycie.Większość dnia,spędzał włucząc się po sawannie,lub bawiąc się nad wodopojem z przyjaciółmi i bratem.Właśnie,Mufasa.Taka był pewien,że dalej kocha brata,był w końcu jego najlepszym przyjacielem.Był jednak zły,że nigdy nie sprzeciwił się ojcu,kiedy ten nie zamierzał go nigdzie zabrać (na lekcje,na których mógł być tylko ten,który obejmie tron.Taka tego nie rozumiał) albo,że nigdy mu nie przeszkadza to,że on sam musi pozostawać w jego cieniu.Wydawało mu się nawet,że ten się z tego cieszy.Na myśl o tym,brązowy lewek,warknął cicho pod nosem.Akurat w tym momencie,znalazł się na samym szczycie.Od razu westchnął z zachwytu.Piękno Lwiej Ziemi,zawsze go zaskakiwało i chciał,zachować ten widok na dłużej.Usiadł i dalej wpatrywał się w choryzont.Słońce,zajęło już swoje miejsce na niebie,więc sawanna się przebudziła do życia.Widział w oddali,biegające zebry i antylopy.Pijące wodę z wodopoju słonie,latające ponad drzewa ptaki.Poczuł dumę,że jest księciem tego królestwa.Po chwili jednak,pokręcił przecznie głową i dumnie wyprostował pierś,którą skropiło słońce.Nie byle książe,sam następca tronu!-przeleciało mu na chwile przez głowę,po czym zwiesił smętnie łeb,-Gdyby tylko to była prawda
Wstał,po czym powolnym krokiem,kierował się w stronę jaskini.
To ja nim powinienem być! Najbardziej na to zasłużyłem..

-Taka?
Z jaskini wychyliła się sylwetka brązowej lwicy.Uśmiechnęła się czule do syna,po czym polizała go po łebku.
Taka spojrzał do jaskini.Lwice już dawno ją opuściły,więc miał pewność,że niedługo wrócą z jakąś antylopą,zebrą czy nawet hipciem.Oblizał pyszczek na samą myśl,o pysznym,delikatnym mięsie.Uru uniosła jedną brew do góry.
-Ktoś tu jest głodny jak widzę
-No może trochę,-przyznał brązowy,-jak muszę tyle czekać na jedzenie,to chyba jasne!
-Nie każdy wstaje wcześnie,-odparła Uru
-Powinni,-powiedział pewnie brązowy,-gdybym ja był królem,panowała by zasada,wczesnego wstawania..
-Ciekawe,czy sam król,by to robił z chęciom,-sprecyzowała Uru
Taka burknął coś tylko i ponownie,przeniusł swój wzrok do jaskini.Ahadi spał smacznie na podwyżu i nawet nie śmiał się obudzić.Nawet wtedy,kiedy lwioziemki wróciły  z trzema antylopami.Widać,łowy były udane.Mufasa,od razu podskoczył do posiłku i po chwili,zanurzył kiełki w mięsie antylopy.
Uru uśmiechnęła się szerzej w stronę młodszego syna
-Chodź,coś zjemy..-Taka przytaknął na słowa matki i już miał iść do jaskini,lecz Uru zagrodziła mu drogę.Spojrzał na nią zaciekawiony,-A tak na przyszłość,kochany syneczku,sam możesz coś upolować
Córka Mohatu,po tej wypowiedzi,weszła pewnym krokiem do jaskini i od razu,zabrała się za posiłek.Taka ruszył w ślad za matką.
***
-To możemy iść nad wodopój do przyjaciół?-spytała Sarafina,wpatrując się w łagodne oczy matki.Ambrozja,spojrzała na obie córki,po czym kiwnęła głową.Sarafina od razu,wyszczeliła z jaskini,natomiast Siri,poszła za nią wolniejszym krokiem.Pierwszy raz,miała spotkać przyjaciół swojej siostry i nie ukrywała,że była ich strasznie ciekawa.Znała narazie tylko Sarabi,która często przychodziła do jej siostry w odwiedziny.Uśmiechnęła się więc,kiedy dostrzegła ją na choryzoncie.Nie tylko ona.Sarafina zerwała się prętko i pobiegła,na spotkanie z przyjaciółką.Lwiczki padły sobie w ramiona,że śmiechem.
-Widzę,że jesteście wcześnie,-powiedziała Sarabi,-idziemy? Chłopaki już pewnie na nas czekają!
-I Zira pewnie też,-burknęła Sarafina
-Nie przesadzaj,nie jest taka zła..
-Chyba dla ciebie,Sabby,-przewróciła oczami kremowa,-dobra,chodźcie już!
-Tak,-przytaknęła Siri,-kto ostatni ten jest zdechłym słoniem!
Lwiczki puściły się biegiem przed siebie.Każda chciała być pierwsza nad wodopojem.W końcu,zatrzymały się zdyszane,od razu podchodząc do wodopoju.Napiły się szybko,po czym usiadły na pobliskich kamieniach,czekając na resztę paczki.
-Wygrałam,-uśmiechnęła się szyderczo Siri
*
Mufasa,Taka i Zira,dotarli troszkę później.Od razu,podeszli do lwiczek.
-Co tak późno?-spytała Sarafina
-Sprawy rodzinne,-burknęła Zira
-I kilka innych,-zaśmiał się Muffasa półgłosem,-to co,bawimy się?
-Pewnie,ale chciałabym najpierw przedstawić wam moją siostrę Siri,-powiedziała Sarafina,po czym wskazała łapą na kremową lwiczkę.Siri zmrużyła lekko niebieskie oczy,uśmiechając się wesoło.
-Miło mi
-Nam także,-powiedział Mufasa,-miło,że krąg przyjaciół się powiększa
-Dokładnie,-przyznała Sarabi
-Może dość już tego gadu gadu,bawimy się,czy nie?-zapytał Taka
-Niech już ci będzie,-przewróciła oczami Zira,-co powiecie na berka?
-Może lepiej chowanego?-zaproponowała Sarabi
-Dobra,niech będzie,-przytaknęła Sarafina,-ja liczę!
Lwiątka od razu,wczuły się w klimat i po kilku minutach,już bawili się radośnie,co i rusz się zmieniając.

Taka ułożył się na kamieniu.Miał dość już wciąż powtarzającej się zabawy w chowanego,zapasy czy berka.Rozejrzał się wokół.Lwiątka bawiły się dalej w berka,nie zwracając na niego uwagi.No,może tylko jedna lwiczka wpatrywała się w niego,wkońcu podchodząc.
-Hej,czemu się nie bawisz?-spytała Zira
-E,nie chce,-burknął,-wolę się przejść,idziesz?
Na odpowiedź nie musiał długo czekać.Po chwili,oba lwiątka oddaliły się znacząco.W końcu,pędzelki dwóch ogonów,zniknęły na horyzoncie.Szli dziarsko przed siebie i dopiero w połowie,Zira zatrzymała się.
-Nie powimy im,że idziemy?
-Po co? Będzie zabawnie!,-odparł Taka,nawet się nie zatrzymując.Ciemnokremowa,pobiegła szybko,by go dogonić.

Zwierzęta ciekawie im się przyglądały,kiedy dwa beztroskie lwiątka,przeskakiwały przez trawę.Szli w nieznanym sobie kierunku,ale i tak głodni wrażeń.Śmiali się od czasu do czasu,a wiatr powiewał ich futrami,lekko je przy tym muskając.
W końcu Taka się zatrzymał i z wrażenia wydobył z siebie ciche "wow".Zira także się zatrzymała,spoglądając w to samo miejsce.Nie było jej jednak do uśmiechu.
-To jest Cmentarzysko Słoni!
-Tak,-przytaknął Taka,-już tu kiedyś byłem,mieszkają tu hieny
-Ojej...-tylko tyle z siebie zdążyła wydusić,zanim jej przyjaciel,zaczął schodzić ze zbocza,-co ty wyprawiasz?!
-Nie widać? Idę!
-Przecież mówiłeś,że są tam hieny!-oburzyła się Zira,także schodząc,by go dogonić
-Nie będę się przecież bał tych kłaków futra.
Kiedy ich łapki dotknęły suchych kości,zamiast ziemi,obruszyli się z niesmakiem.Żadko jadali kości i napewno,nie dla przyjemności.Ruszyli jednak przed siebie,próbując niepotykać się o nie.Zirze podobała się pewna postawa przyjaciela,który tak naprawdę,także odczuwał strach.Ukrywał go jednak dobrze,jak to zawsze.W końcu,zatrzymał się przed czastą słoniową.Zaczął węszyć i po chwili z sadysfakcją stwierdził,że zna ten zapach.
-Hieny,-odparł obojętnie,kiedy lwiczka stanęła u jego boku i także zaczęła wąchać.Kiedy usłysząła o co chodzi,nie kryła ciekawości,nie strachu,jak to każdy by zareagował.Tace to zainponowało.

Hieny zaśmiały się,a ich śmiech przeszedł przez cmentarzysto głośnym rytmem.Taka stwierdził jednak,że nie brzmią na tyle strasznie,więc ruszył przed siebie,ciągnąć za sobą przyjaciółkę.
-Nawet na chwile się nie boisz?
-Czego niby miałbym..-nie dokończył,bo pojawiła się przed nimi trójka hien.
-Między innymi nas,-syknęła jedna z nich
Zira wystawiła już pazury,gotowa jakby co do skoku,Taka stał jednak nieugięty.Hieny,nie były takie straszne,jak te na które natknął się wraz z bratem.Były to jeszcze szczeniaki.Nie mógł więc stłumić śmiechu,za co spiorunowały go wzrokami.
-Z czego się śmiejesz,co?-syknęła jedna
-Z was!-odparł tłumiąć śmiech Taka,-nie ma się czego bać..nie takich futrzaków!
-Uważaj bo sobie nagrabisz,-burknęła jedna.Wyglądała na przywódczę grupy.
-Shanzi wyluzuj już,-westchnął,-nie widzisz,że koleś jest nawet spoko
-He,nawet,-powiedział z sadysfakcją brązowy lwiak,-wy to kto?
-Jestem Shanzi,-przedstawiła się,-a to Banzai i Ed
Hiena zwana Edem,zaśmiała się,lecz nic nie powiedziała.
-Niemowa jedna,-burknął Banzai,-koleś,a ty jak się zwiesz
-Taka zmywajmy się z tąt,-szepnęła mu na ucho Zira
Lwiak nie posłuchał jednak i bardziej się wyprostował
-Książe Taka z Lwiej Ziemi
Hieny wybuchły donośnym śmiechem.Książę więc ryknął,a właściwie pisnął,bo rykiem nie dało się tego nazwać.
-Już się boimi,-zaśmiała się Shanzi,-soreczka książątko,ale czego tutaj szukasz?
-Może by tak...sam nie wiem czego,-powiedział szczerze lwiak
***
-Jak mogłeś z nimi gadać?-spytała Zira,gdy wracali już z Cmentarzyska.Syn Uru,przegadał z nimi naprawdę sporo czasu,co sprawiło,że ona sama,nie mogła nic powiedzieć.Była zła na przyjaciela,po trochu.Bardziej była zaciekawiona.Taka tylko wzruszył ramionami.
-Mam chociaż kumpli,kto wie,może mi się kiedyś przydadzą..
-Eh,miejmy nadzieję,że nikt się nie dowie,-powiedziała Zira,gdy doszli już pod Lwią Skałę,-do zobaczenia!
-Pa!
Lwiątka rozeszły się szybko,lecz brązowy lewek,zamiast wracać na Lwią Skałę,spowrotem pognał na sawanne.Nie miał ochoty spać,nie po tym,co go dzisiaj spotkało.Rozmawiając z hienami,czuł dominację nad nimi,coś..czego tutaj nie miał.Rozumiał też je doskonale.Wyrzutki..eh,czasem czuł się tak samo.
Otrzepał z siebie te myśli,kiedy dotarł do wodopoju.Napił się szybko,po czym zajął wygodnie miejsce na trawie.Gwiazdy już dawno zdobiły niebo.Czy Duchy Przodków,mają już zaplonowaną jego przyszłość.

Uru,siedziała na kamieniu,daleko od Lwiej Skały,wpatrując się w grających owocem baobabu lewki.Byli w wieku tym samym co jej synowie.Lwiaki odbijały do siebie owocem,zgodnie w jednym rytmie.Uru myślała,czy jej synowie,także by pokochali ten sport.Przypomniała sobie nawet,jak uczyła się jego wraz z bratem.Odbijali sobie wówczas do siebie piłkę,zawsze..no,nie powiedziałaby że w zgodzie.Zaśmiała się cicho na te wspomnienia.Teraz,wiele by zrobiła,żeby do nich wrócić.Dzieciństwo,było wspaniałym,chodź trochę smutnym okresem.Jednak teraz,gdy była na tyle dorosła,by sama o sobie decydować,była królową Lwiej Ziemi,żadko znajdywała czas dla siebie.Trzeba to zmienić!-pomyślała wesoło,puszczając się biegiem w stronę Lwiej Skały.Miała nadzieję,że Ahadi podzieli jej entuzjazm.
Kiedy dotarła do Lwiej Skały,ucieszyła się na widok lwa,końcącego posiłek.Rozejrzała się jednak po jaskini,szukając synów.Książęta spali na podwyżu,wtuleni w siebie,a ten widok,wzruszył Uru.Od ostatniego czasu,spali osobno,więc było to coś dla niej..zwalającego przesąd,że staną się sobie obcy.
Podeszła do złotego lwa,który właśnie przestał jeść posiłek.Wtuliła się w jego grzywę.
-Wszystko dobrze,kochanie?-spytał Ahadi
-Nie zabardzo,-uśmiechnęła się lekko w jego stronę,-brakuję mi..tych dawnym czasów
-To już przeszłość,poza tym,teraz jest lepiej,czyż nie?
-Może masz rację,-powiedziała,-ale i tak ruszaj się,pora pospacerować
Czuż poradzić,złoty lew wstał i wolnym krokiem,ruszył za swoją partnerką.
---------------------------------------------------------------------
Hej! No to mamy rozdział 22.Mam nadzieję,że wam się spodobał,chodź trochę.Starałam się,lecz wiem..że,nie zabardzo mi poszło.Następny rozdział w Październiku.Jak zauważyliście,zbliżają się pomału wydarzenia,które łącą łabułę pokolenia trzeciego (czyli Taki,Mufasy itd).Ponieważ był już rozdział poświęcony tylko Themie i tylko Tace,powinnien być jeszcze Mufasie,ale..to z czasem.Zbliżamy się do urodzin bloga! Co jest...niesamowite! Mam nadzieję,że blog będę prowadziła,jak najdłużej i że zostaniecie że mną c:
Co się dalej wydarzy? Podejrzewacie już coś?
Pozdrawiam ^^
Ps:prawie bym zapomniała.Przeglądajac DeviantArta,znalazłam ten rysunek:
Przedstawia Uru na malunku,co jest...piękne! Co o nim myślicie?

wtorek, 22 sierpnia 2017

#21 Zapamiętaj



Ahadi,wpatrywał się w dal.Siedział właśnie na czubku Lwiej Skały i oczekiwał,nie długo nadchodzącego "cudu" lwiej krainy.Kiedy już był pewien,że to się nie długo wydarzy,westchnął,po czym skierował się do głównej jaskini.Zwinnie,ominął śpiące stado,żeby zbliżyć się do podwyża,na którym spała jego rodzina.Polizał Uru za uchem,co spowodowało,że na jej pyszczku,pojawił się lekki uśmiech.Następnie,spojrzał na synów.Spali wtuleni w siebie.Zbliżył się do starszego z synów,po czym trącił go nosem.

Mufasa,otworzył lekko oczy,wybudzony nagle z miłego snu.Kiedy zobaczył nad sobą postać ojca,natychmiast jakby się ożeźwił.Ziewnął potężnie,jak na lwiątko,po czym delikatnie wstał nie budząc brata.Spojrzał pytająco na ojca.
-Tato,czemu mnie budzisz tak wcześnie?
-Gdyż chce ci coś pokazać,Mufaso,-rzekł krótko,po czym skierował się z powrotem na czubek Lwiej Skały.Złote lwiątko,od razu podążyło za nim.Wdrapanie się jednak na sam szczyt,było jednak wielkim wysiłkiem,dla młodego księcia.Udało mu się jednak,dzięki determinacji,dotrzeć na sam szczyt.Usiadł obok ojca.Chłodny wietrzyk,powiał jego czerwoną grzywką.Księżę uśmiechnął się,po czym nagle zaniemówił.Na choryzoncie,pojawił się otóż przepiękny widok,wschodzącego słońca.Mufasa wyksztusił z siebie tylko ciche "łał!",po czym spojrzał na ojca.
-Nigdy nie widziałem,tak pięknego wschodu słońca!
Ahadi uśmiechnął się,po czym także spojrzał na wschód słońca
-Mufaso,powiem ci teraz to,czym podzielił się że mną twój dziadek,oraz twoja matka.Czas panowania każdego króla,jest jak słońce,wschodzi i zachodzi.Kiedyś Mufaso,czas panowania mojego i twojej mamy dobiegnie końca w tedy to ty,przejmiesz po nas władzę.To wszystko,co opromienia słońce,będzie wtedy należeć do ciebie.
-To królestwo jest ogromne,-złoty spojrzał na Lwią Ziemię z zachwytem,lecz po chwili posmutniał,-myślisz,że dam radę?
-Jesteś moim synem,wierzę,że sobie poradzisz.Musisz jednak wiedzieć jeszcze jedno.Jako król,będziesz musiał nauczyć się szanować każde zwierze.Od mrówki po antylopę.
-Ale antylopy się zjada
-Owszem.Wszystko ci wyjaśnie.Gdy umieramy,wyrasta na nas trawa,którą jedzą antylopy.Wszyscy jesteśmy złączeni w jednym wielkim Kręgu Życia.
Mufasa przytaknął.
-No już zmykaj.Idź się pobawić,-złoty uśmiechnął się do syna,po czym szedł z Lwiej Skały.Mufasa natomiast,wpatrywał się jeszcze chwile w Lwią Ziemię,po czym także szedł ze szczytu.Powędrował do jaskini,gdzie unosił się soczysty zapach antylopy.Już nikogo w niej nie było,oprócz jego rodziców,którzy odpoczywali,wtuleni w siebie.Mufasa podszedł do antylopy i zjadł to,co zostało,następnie zwrócił się do matki.
-Mamo,gdzie Taka?
-Poszedł się bawić nad wodopojem,-uśmiechnęła się Uru.
Złote lwiątko od razu,pobiegło w kierunku,który wskazała mu matka.Brązowa patrzyła chwile za nim.Ahadi zamyślił się na chwile.
-Trzeba ich już zaręczyć
-Masz na myśli tradycję,-westchnęła,-widać trzeba.Wolałabym jednak,żeby sami podjęli tą decyzję.
-Mufasę powinniśmy zaręczyć z Sarabi.Wydaje mi się idealną partią na królową,-powiedział,jakby ignorując jej ostatnie słowa,-Takę natomiast z Sarafiną,także wydaje się odpowiednia,chodź w jego przypadku,to i tak wszystko jedno.
-Co masz na myśli?!-oburzyła się Uru,-to że nie jest następcą tronu nie oznacza,że masz prawo go wykluczać.Mam pomysł,zabierz ich dzisiaj na polanę,pokaż im gwiazdy.
-Dobrze,-wymamrotał
-Pamiętam,że Thama kochała obserwować gwiazdy..
-Przestań najdroższa,-westchnął,-Thema odeszła,już tego nie zmienisz.Trzeba żyć dalej.
-Może masz rację,ale to nie zmiania faktu,że tęsknie...
***
Gdy Mufasa w końcu dotarł nad wodopój,zabawa trawała w najlepsze.Zira i Sarafina,odpuściły na chwile kłutnie,by popluskać się trochę w wodzie.Książe,nie widział jednak nigdy ani swojego brata,ani Sarabi.Rozejrzał się więc i dopiero wtedy ich dostrzegł.Rozmawiali w najlepsze,śmiejąc się co jakiś czas.Taka widocznie się czymś popisywał,a Sarabi to odpowiadało.Mufasa także chciał zainponować przyjaciółce,więc podbiegł do nich urodowany.
-Hej bracie,hej Sarabi.
-O,hej Mufasa,-powiedział lekko zirytowany Taka.Miał nadzieję,że porozmawia z przyjaciółką sam na sam,a tu nagle zjawia się on i na pewno mu wszystko popsuję.Brązowemu,spodobała się Sarabi i już widział w niej idealną partię na jego dziewczynę.Na jego nieszczęście,Mufasie także spodobała się urocza lwiczka.
-Cześć Mufasa,-przywitała się miło,-w końcu dotarłeś,co tak cię długo nie było.
-Tata pokazywał mi królestwo o wschodzie słońca,dał mi też kilka porad dotyczących panowania,-uśmiechnął się.Zaczął wpatrywać się w przyjaciółkę,tak więc nie zauważył,nienawistnego wzroku jego brata.Taka był strasznie zazdrosny.Jak tata,mógł mu pokazać królestwo?! Czemu nie mi!?-pomyślał brązowy.

Do trójki przyjaciół,podeszły Sarafina i Zira.
-Idziecie się bawić?-spytała Sarafina,patrząc na Takę,-co ty taki smutny?
-Nie jestem smutny,-skłamał,-a co do zabawy,to jasne że tak.Może chowanego?
-Mi się podoba!-powiedziała Sarabi
-To ty może licz,a my się schowamy?-zaproponował Muffy
-Pewnie,-powiedział Taka
I najlepiej,żebyśmy cię później nie znaleźli..

Zira uśmiechnęła się szeroko,kiedy Taka ją znalazł ukrytą za głazem.Lubiła go bardzo,uważała nawet za najlepszego przyjaciela.Zawsze się sobie żalili.Denerwowało ją tylko to,że wciąż kręci się wokół Sarabi.Właśnie tą lwiczkę,znalazł jako pierwszą,ukrytą za drzewem.Sarafina natomiast nurkowała w wodzie.Ją w końcu też znalazł.Został tylko Mufasa,ale Tace nie zabardzo się spieszyło,by go znaleźć.Z biegiem jednak czasu,kiedy zaczęło się ściemniać,chcąc nie chcąc,musiał go znaleźć.Kiedy już mu się to udało (chował się cały czas w dziupli drzewa),złoty krzyknął:
-Wygrałem! Znalazłeś mnie ostatniego!
-No brawo,-odparł sarkastycznie jego brat,czego złoty akurat nie zauważył,bo zwrócił uwagę na nadchodzącego ojca.

Mufasa od razu,do niego podbiegł.Miał wielki szaczunek do ojca.Ahadi uśmiechnął się na jego widok,po czym przywołał także Takę.
-Pożegnajcie się z koleżankami,idziemy na polanę
-Dlaczego?-spytali zaciekawieni bracia
-Dowiecie się jak pujdziecie,-odparł krótko,po czym zaczął iść,w wcześniej podanym kierunku.Książęta od razu,pożegnali się z lwiczkami,po czym ruszyli szybkim krokiem za czarnogrzywym.

Ich podróż nie trwała długo i po chwili,już byli na polanie.Ahadi położył się na brzuchu,by lepiej obserwować gwiazdy.Książęta,wdrapali się na jego plecy,po czym wylądowali na głowie.Spojrzeli na gwiazdy.Pierwszy raz,widzieli ich tak wiele.Z ich pyszczków,wydobyło się więc ciche "łał!".Ahadi uśmiechnął się zadowolony.
-Co to jest,tato? Gwiazdy..
-Tak Mufaso,jesteś bardzo sposzczegawczy synku.Lecz to nie tylko gwiazdy,to są nasi przodkowie,-złoty powiedział to z dumą,lecz ewidętnie zwracał się tylko do jednego z synów.Taka to wyczuł.Na jego pytania,ojciec nie odpowiadał tak szybko,jak na te Mufasy.A przecież,były równie trafne.Zasmucił się więc i po chwili,szedł z pleców ojca.Odszedł trochę dalej,ale widząc,że nie specjalnie obaj zwrócili na to uwagę,oddalił się jeszcze dalej.W jego oczach zagościły łzy.Czemu tylko Mufasa?-pomyślał,schylając głowę,właśnie w takiej pozycji,zaczął iść w stronę Lwiej Skały.W tym czasie,Ahadi tłumaczył wszystko Mufasie,którzy starał się zapamiętać jak najwięcej.Oczywiście zauważył,że jego brat odszedł i chciał za nim pobiec,ale przecież nie mógł teraz opuścić ojca.Jak by wypadł w jego oczach? Nie zastanowił się jednak,jak wypadł w oczach brata.Spojrzał w gwiazdy z uśmiechem.Więc tam jest dziadek Mohatu i babcia Asali,-pomyślał z lekkim uśmiechem.

Taka szedł smutny.Nie zauważył nawet,gdy ktoś przed nim stanął.W efekcie,wpadł na tego kogoś.Lądowanie na ziemi dopiero sprawiło,że spojrzał gdzie się znajduję.Był blisko Lwiej Skały,lecz dalej był na polance,obok jeziora.Osoba na którą wpadł,okazała się być brązową lwicą o czerwonych oczach,którą dobrze znał.
-Mamo? Co tutaj robisz?
-To samo pytanie mogłabym zadać tobie synku,-powiedziała z troską,-szłam właśnie,zobaczyć jak sobie radzicie.Co się stało Tako,czemu nie jesteś z bratem i ojcem?
-Oni raczej wolą,żeby mnie nie było,-powiedział smutny,-tata mówił tylko do Mufasy.O mnie jakby zapomniał
-Może ci się tylko wydawało,-zmartwiła się.Wiedziała,że napewno nie i że czeka ją poważna rozmowa z mężem.Próbowała jednak,podnieść swoje dziecko na duchu.Na próżno jak myślała w pierwszej chwili.
-Nie sądze,-odparł Taka siadając
Uru nagle oświeciło.
-Skoro nie chcesz oglądać gwiazd z nimi,to może obejrzysz je że mną?
Brązowe lwiątko,niemal natychmiast się rozchmurzyło,co uszczęśliwiło Uru.Królowa ruszyła przed siebie,a jej syn za nią.Po chwili,lwica się zatrzymała i ułożyła wygodnie na trawie.Taka,wdrapał się jej na plecy.Uru z uśmiechem zaczęła opowiadać.
Podobny obraz
Śliczny obrazek  **
-Co widzisz tam w górze,Tako?
-Gwiazdy.Jest ich tak wiele..Patrz mamo,te wyglądają jak dwa lwy walczące o kawałek mięsa,-książe wskazał na jeden z gwiazdozbiorów,na co Uru się zaśmiała.
-Masz rację,to są kombinacje gwiazdozbiorów,ale nie o tym będziemy rozmawiać,-powiadziała,-nasi przodkowie,najbliższe nam osoby,po śmierci dołączają do tych gwiazd,stając się jedną z nich.
-Patrz w gwiazdy,bo to z nich patrzą na nas...wszyscy wielcy władcy z przeszłości,-mówiła dalej,-jeśli będziesz w potrzebie nie zapomnij,że oni przybędą ci z pomocą..i ja także.
Zielonooki,był szczęśliwy, ale i zdziwiony.Nigdy tak nie myślał o gwiazdach.Poczuł się znacznie lepiej.Wtulił się w futro matki.Tą noc spędzili oglądając gwiazdy.Dopiero gdy dopadł ich świt,wrócili na Lwią Skałę,szczęśliwi.
******************************
I oto rozdział 21 za nami.Mam nadzieję,że się spodobał c:
1.Co myślicie,o zachowaniu Ahadiego wobec jednego z synów,czy je zmieni?
2.Który z braci,zdobędzie serce Sarabi?
3.Podobał wam się rozdział?
4.Czemu akurat taki tytuł?
5.Jak myślicie,co się wydarzy dalej?
Pozdrawiam c:
Ps:Macie tutaj kilka obrazków z przeszłości Uru i Ahadiego
Uru i Ahadi-miłość minionych lat!
Mohatu i Ahadi-rozmowa z teściem

niedziela, 20 sierpnia 2017

#20 Jeden wybór

Thema budziła się że strasznym bólem głowy.Dopiero po kilku minutach,bezowocnej próby,w której miała nadzieję,że ból szybko przejdzie,zdecydowała się w końcu udać do szamana.Wstała więc że swojego miejsca,po czym wyszła z jaskini.Miała takie szczęście,że słońce nie zabardzo grzało.Powiewał lekki wiaterek,który od razu zmierzwił jej futro.Lwica zamruczała z zachwytu,po czym szybkim krokiem,zbiegła z Lwiej Skały.Od razu,obrała dobrze znany sobie kierunek.Baobab.Szybkim krokiem,ruszyła w jego stronę.

Droga o dziwo,minęła jej bardzo szybko.Nim się obejrzała,mogła w spokoju,wdrapać się na odgromnę drzewo.Kiedy już tego dokonała,znalazła się w samym centrum drzewa.Właśnie tam,szaman Babu,mieszkał zioła,po czym wytwarzał z nich leki,lub mieszał farby,po czym zdobił ściany baobabu malunkami.Nigdy nie przedstawiały przyszłości,mogły tylko pokazywać przeszłość.Z jednej strony,mógł być to swego rodzaju limit u przodków,w końcu,gdyby ktoś mógł przewidzieć przyszłość,mógł wykorzystać to do złych celów.Babu zapewne o tym wiedział.Właśnie teraz,małpa w dość podeszłym wieku,rozgniatała kilka owoców,po czym wrzucała ich sok do misek z drewna.Zapewne,przygotowując się do zrobienia kolejnej farby.
Thema uśmiechnęła się zmieszana.Nie chciała przeszkadzać.Miała już się wycofać,jednak szman w porę ją zauważył.Gestem ręki,nakazał by się zbliżyła.Córka Uru,zrobiła to z lekkim uśmiechem.Usiadła obok szamana i z zaciekawieniem,przyglądała się jego pracy.Było to niesamowite,jak z kilku przypadkowych i wogóle nie pasujących do siebie owoców,tworzył jedność.Kolory ich soków,mieszały się,że sobą w taki sposób,że efekt kończowy był zadowalający.Czy my także jesteśmy taką jednością?

-Co cię do mnie sprowadza księżniczko Themo?-spytał miło,spoglądając na lwice
-Zaczęła boleć mnie głowa..-zaczęła że zmieszaniem.Nigdy nie lubiła być chora,albo czuć się źle.Dlatego,żadko przychodziła do szamana.Właściwie,nie widziała go za często,Może tylko trzy bądź cztery razy w ciągu całego życia.A była wprawdzie już starszą nastolatką.Uśmiechnęła się więc zawstydzona.-Mogłbyś mi pomóc,by mnie już nie bolała?
-Oczywiście księżniczko,-odżekł szaman,po czym zaczął szukać czegoś przy fiolkach.Wyciągnął z koszyka lianowego,małego rozmiaru fiolkę,w której dominował fioletowy płyn.Babu,podał go jej.
-Wypij,poczujesz się lepiej
Księżniczka Lwiej Ziemi z westchnieniem,wzięła fiolkę,po czym powąchała jej zawartość.Nie pachniała za ładnie i pierwszą jej myślą było to,że to jej nie pomoże.Szaman jednak nalegał,tak więc wzięła jeden mocny łyk,po czym cała zawartość zniknęła w jej brzuchu.
-I jak,lepiej?-spytał Babu
-Przyznam,że w smaku nie jest taka zła,-uśmiechnęła się księżniczka,co odrazu,rozpogodziło szamana,-poza tym,chyba czuję się lepiej.Dziękuję Babu
-Nie ma za co księżniczko,-szaman oddał pokłon królewskiej córce,po czym zniknął gdzieś w koronie baobabu.Thema westchnęła cicho,po czym jednym suszem,zeskoczyła z drzewa.Udała się na sawanne.Słońce zdążyło już dawno,wzejść na najwyższy punkt,tym samym zapewniając gorąco,młodej lwicy.Nie przeszkodziło jej to jednak,w odbyciu wędrówki po Lwiej Ziemi.Wróciła decyzja,którą przecież musiała podjąć.
Czego byś chciała Thema? No pewnie,że wiesz.Wolności,-zwróciła się do siebie w myślach,-ale..tu masz rodzinę.Poza tym,nie jesteś jeszcze dorosła,ale..kiedyś będę,a wtedy będzie za późno.Poza tym,co cię tu czeka? Thema! No przecież,jesteś księżniczką.Ale..królem będzie Mufasa.No przecie! Masz braci,musisz się nimi zajmować.Ale..oni nie mogą ci stanąć na drodze do szczęścia.Kisa..przecież to fajny lew.Ale znasz go krótko! A ta propozycja..Srebna Ziemia,tam powinnam zacząć swoją drogę.
Kłutnia,jaką odbyła Thema w myślach,była..pomocna.Rozważając opcje,miała w końcu pewność,jaką decyzję podjąć.Nie była tylko pewna,czy rodzice zgodzą się z nią,ale trufno-raz się żyję.Puściła się pędem w okolice skałek koło jeziora,właśnie tam,miała spotkać się z Kisą.

Tak jak się spodziewała,szary lew,dyskutował żażarcie z rodzicami.Kiedy jednak ujrzał przyjaciółkę,odszedł od nich,podchodząc do księżniczki.
-Cieszę się,że się zgodziłaś
-Jeszcze nic nie powiedziałam,skąd wiesz?!
-Taki talent,-zaśmiał się,-wiesz,że jeśli z nami ruszysz,możesz stracić tytuł?
-Wiem...ale co mi po tytule,liczy się szczęście..takie prawdziwe,-uśmiechnęła się,po czym wraz z lwem,podeszła do jego rodziców.Musiała w końcu,dowiedzieć się szczegółów wędrówki.Kiedy wyruszają? Czy będą postoje? Jak daleko jest Srebna Ziemia?
Kisa,przyglądał jej się z zauroczeniem.Zaskakiwała go za każdym razem.Chciał jej w końcu powiedzieć,kim tak naprawdę jest,ale wiedział,że może się obrazić i z nim nie wyruszyć,a on naprawdę chciał z nią wyruszyć.Wiedział,że to ta jedyna.

Wieczorem,Thema porozmawiała trochę z braćmi,po czym podeszła do matki,przebywającej na szczycie Lwiej Skały.Brązowa obserwowała gwiazdy,kiedy jednak ujrzała cień córki,odwróciła się w jej stronę z uśmiechem.Córka Ahadiego,przełkęła ślinę.Musiała jej powiedzieć,że jutro wyrusza.Że być może,nigdy się już nie zobaczą.Zajęła miejsce obok matki i chwile,siedziały w ciszy,obserwując gwiazdy.
-Coś się stało,córciu?-spytała Uru że zmartwieniem
-Nic poważnego,-odzekła,-mamo,jutro wyruszam z przyjacielem daleko.Odchodzę z Lwiej Ziemi..
-Thema! Co ty opowiadasz,-Uru aż serce zabiło mocniej na myśl o tym,że jej dziecko chce opuścić dom.
-Wiesz mamo,że marzę o tym od lwiątka.Decyzję została podjęta,-powiedziała lekko się uśmiechając,Uru natomiast nie było do uśmiechu.
-Zabraniam ci córeczko.Nie mogę ci na to pozwolić,-powiedziała surowo,co nie było w jej stylu.
-Ale..
-Nie Thema.Nie wybaczę sobie,jeśli coś ci się stanie,-spojrzała ponownie w gwiazdy,jej córka natomiast,pobiegła do drugiej jaskini,że łzami w oczach.
Uru zwiesiła smętnie łeb.
-Przykro mi córeczko..

Thema smutna,wpadła do jaskini.Od razu rzuciła się w kąt.Otarła łzy i wpatrywała się w pustą ścianę z kpiną.Nie miała nic,żadnej historii.Była tylko ścianą.Może,wraz z Themą były do siebie podobne.Córka Ahadiego,na moment zamknęła oczy.Jeden wybór,Thema.Musisz -pomyślała,po czym wyskoczyła z jaskini.Wybiegła na sawanne,ciągle chowając się w cieniu.Pobiegła w miejsce,gdzie zawsze spotykała się z Kisą.Lew akurat spał,kiedy został bezczelnie obudzony przez Themę.
-O co chodzi?
-Mama robi problemy,nie da mi ruszyć.Musimy ruszyć wcześniej..
-Sprzeciwisz się jej?
-Nigdy.Bardzo ją kocham,ale czasem..trzeba samemu podjąć decyzję i zaryzykować.To jak,ruszamy?
-Oczywiście!-przyznał szary,-zaraz obudzę rodziców.Nie mogę oczywiście,podać prawdziwego powodu.

I tak pod jakąś wymówką,wymyśloną przez szarego,on,jego rodzice i Thema,zaczęli zbliżać się w stronę granicy.Akurat,kiedy ją przekroczyli,zaczęło wschodzić słońce.Córka Uru,księżniczka tej pięknej krainy,odwróciła się ostatni raz w stronę Lwiej Skały.Uśmiechnęła się smutno,po czym z dogoniła grupę.Czekało ją nowe życie.
Hej! W końcu,udało mi się napisać kolejny rozdział.Przepraszam,że musieliście tyle czekać.Następny postaram się wstawić,jeszcze w tym miesiącu.
1.Czy Thema podjęła dobrą decyzję?
2.Jaką tajemnice może ukrywać Kisa?
3.Czy Uru,jeszcze kiedyś zobaczy córkę?
Mam nadzieję,że rozdział się podobał.
Pozdrawiam c:
Ps:Zauważyliście,który to już rozdział? 20! Nie wierzę,że już tak daleko doszła ta historia ^^

poniedziałek, 24 lipca 2017

#19 Kto zostanie królem

Kiedy tylko dzień zawitał na sawanie,lwiątka wybiegły z jaskini.Pobiegły nad wodopój,natomiast Thema,idąca za nimi,skręciła w stronę sawanny.Uru obserwowała to wszystko z góry.Minął mięsiąc,grzywy jej synów urosły.Ta Mufasy,przybrała kolor czerwony.Zapewne po przodkach,z czego była rada.Mimo jej radości,że dzieci są już samodzielne,że mają cele,przyjaciół,pojawiał się także smutek.

Ahadi podszedł do partnerki,zajmując miejsce obok niej.Siedzieli w ciszy,wpatrując się w swoje królestwo.
-Trzeba im powiedzieć..już czas,Uru
Córka Asali,kiwnęła tylko głową,po czym wraz z mężem,zeszła z Lwiej Skały.Podążyli ku wodopojowi,gdzie bawili się ich synowie.Ich kroki były równe,oddechy wyruwnane.Na sawannie zapadła cisza,tak jakby każdy oczekiwał,co się teraz wydarzy.Kiedy znaleźli się przed wodopojem,podeszli do synów.
-Chodźcie,musimy wam coś ważnego powiedzieć,-powiedział Ahadi
-Coś się stało?-dopytywał Mufasa
Nie dostał jednak odpowiedzi.Wraz z bratem,wymienili porozumiewawcze spojrzenia,po czym ruszyli za rodzicami.

Długo spacerowali w ciszy,którą w końcu przerwała brązowa lwica.
-Dzieci,podjęliśmy z ojcem,bardzo ważną decyzję,-zaczęła Uru,na co książęta,spojrzeli na nią zaciekawieni.Ahadi lekko się uśmiechnął,po czym się zatrzymał.Stali teraz,pod Lwią Skałą.Złoty spojrzał najpierw na partnerkę,później na synów.
-Zdecydowaliśmy,kto zostanie królem..
-Kto?! Kto?!-bracia,zgodnie zaczęli skakać pomiędzy łapami rodziców.Uru cicho się zaśmiała,lecz zaraz posmutniała.Ahadi miał już coś powiedzieć,lecz mu przerwała.
-Jednak,musicie mi obiecać,że niezależnie od naszej decyzji,wciąż będziecie się przyjaźnić,nie będziecie czuć żalu,nienawiści.Dobrze wiecie,że król może być...
-..tylko jeden,-dokończył Taka,miał nadzieję,że to on zostanie następnym władcą Lwiej Ziemi.

-Po nas będziesz rządził,ty Mufaso,-Ahadi z uśmiechem,zwrócił się do starszego z synów.Złoty lwiak,uśmiechnął się szeroko i wybałuszył oczy.Nie spodziewał się tego,nawet w swoich największych snach.Natomiast Taka,o tym śnił.Był taki wściekły. Dlaczego nie ja? Czemu on!?(pomyślał)
-Dziękuję,mamo,tato,-lwiak przytulił rodziców,natomiast Taka,patrzył na nich wściekłym wzrokiem.
-A dlaczego nie ja?!
-Nie tym tonem!-warknął Ahadi,-dobrze wiesz,że Mufasa jako starszy..
-Thema,też była starsza! Widzę jednak,że nie dostrzegacie kto..
-Milcz!-warknął wściekle czarnogrzywy,po czym odszedł.Uru warknęła w jego stronę,po czym spojrzała na Takę.Przytuliła go.Mufasa odszedł,by zostali sami.Postanowił wrócić nad wodopoój,do przyjaciółek.

Taka spojrzał na matkę,spod jej ciepłego futra,które go przyciskało,w ciepłym uścisku.
-Czemu nie ja?-spytał spokojnie
-Bo Muffy jest starszy,kochanie..-westchnęła,-proszę,nie zamartwiaj się
-A co..jeśli wszyscy teraz,będą bardziej po stronie Mufasy?
-Jakiej stronie?-zdziwiła się brązowa,-nie jesteś mniej warty od niego,synku.Zapamiętaj!
Córka Mohatu,polizała Takę po główcę,po czym pobiegła w stronę sawanny.Zielonooki,patrzył chwilę w ślad za nią,po czym z głośnym westchnieniem,podążył w inną część sawanny.Musiał wszystko przemyśleć.
***
Lwiątka,bawiły się szczęśliwe nad wodopojem.Bawili się w berka.Właśnie goniła Zira.Ciemnokremowa,przyspieszyła,by następnie dotknąć łapką Sarafiny.Kiedy już to zrobiła,miała zamiar uciekać,lecz ta złapała ją za ogon.Córka Hawy,potknęła się,po czym wściekła spojrzała na Sarafine.
-Tak się nie bawi w berka,dociera?!-warknęła
-Co ty tam mówisz,nie słucham karaluchów!
-Widać nie tylko jesteś ślepa,ale i głucha!
-Dziewczyny,-Sarabi podbiegła do lwiczek,najprawdopodobniej tym samym,zapobiegając kłutni,lub nawet bójce.-Nie kłućcie się.Podajcie sobie łapki...no dalej!
Sarafina,jak i Zira,z niechęcią,wykonały jej polecenie.Sarabi z dumą,spojrzała na obydwie.
-No! a teraz...gońcie mnie!-mówiąc to,zaczęła uciekać.

Biegła z zamkniętymi oczami,więc nawet nie zauważyła,gdzie biegnie,ani na kogo..Wpadła więc na syna Uru.Mufasa uśmiechnął się szeroko,po czym pomugł jej wstać.Wyciągnął w jej stronę łapkę.Sarabi,uśmiechnęła się ciepło,przyjmując pomoc.Spojrzeli sobie w oczy.
-Przepraszam,że na ciebie wpadłam..
-Nic się nie stało,-odparł,lekko się uśmiechając.Dalej był trochę smutny,z reakcji brata,lecz widok pryjaciółki,pocieszył go trochę.
Po chwili,dołączyły do nich pozostałe lwiątka.Cała czwórka,postanowiła się pobawić w chowanego.Zira była smutna,że Taka nie przyszedł się bawić.

Po jakiejś godzinie,zmęczeni padli na trawę.Bawili się w chyba wszystkie możliwe zabawy.Postanowili więc odpocząc.Wdrapali się na pobliskie kamienie,na których następnie się położyli.Lwiczki przymrużyły oczy,gotowe w każdej chwili zasnąć,natomiast Mufasa,obserwował dal.
Na choryzoncie dojrzał znajomą sylwętkę,więc zeszkoczył z kamienia,by przywitać się z przyjacielem.
-Witaj Jasiri,-powiedział do niebieskookiego lewka.Był on tu nowy,zamieszkał tu z mamą,żaledwie tydzień temu,a już zdążył zaprzyjaźnić się z młodym księciem.
-No hej Mufasa,-powiedział uśmiechając się,po czym spojrzał na lwiczki.Zwłaszcza na Sarafinę.
-Mogę się przyłączyć,zapewniam że nudno nie będzie,-dodał
-No ja myślę,-zaśmiał się cicho syn Ahadiego,po czym wraz z przyjacielem,podeszli do lwiczek.
***
Uru,siedziała na czubku Lwiej Skały,wpatrując się w swoje królestwo.Martwiła się o syna,który do teraz niewrócił.Na dworze,było już ciemno,na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy.Brązowa lwica,spojrzała na niebo.
-Aż tak się tym przejął? Oh ojcze,czyżbym popełniła błąd? Szkoda,że ani ty,ani mama,nie możecie być teraz przy mnie.
Na niebie,dwie gwiazdy zabłysły,na co Uru się uśmiechnęła
-Chociaż,jesteście
***
Taka,leżał na kamieniu,wpatrując się w dal.Dalej był zły,chodź jego złość,pomału gasła.Nie chciał jeszcze wracać jednak do domu,mimo iż na sawannie,zapanował już wieczór.Chłodny wietrzyk,przyjemnie muskał go po pyszczku.
Przymknął oczy.Nagle,usłyszał kroki,więc je otworzył,po czym się odrócił.Za nim stała jego siostra Thema.

Lwica uśmiechnęła się do brata
-Co tutaj robisz Tako?-spytała zaniepokojona
-Podobne pytanie mogę zadać tobie,-odparł,po czym westchnął,-ja..ja rozmyślam
-Ja także
-Ciekawe o czym,-warknął,lecz po chwili dodał,-przepraszam.Jestem tylko zły,że to nie mnie wybrali rodzice,tylko Mufasę.
-Ha,ja jakoś nie.Wcale mi nie spieszno było do władzy,-uśmiechnęła się,-także nie powinnieneś się tym przejmować!
Brązowy przytaknął,po czym przytulił siostrę,a ona jego.
Trwali tak chwilę w milczeniu,przytuleni do siebie,po czym oboje wrócili na Lwią Skałę.

Kiedy już się na niej znaleźli,Taka przytulił matkę,po czym położył się koło brata.Wybaczył mu,ale pytanie,na jak długo?
*********************************************
Hej! Wiem,że była spora przerwa między tym a tamtym rozdziałem i mam nadzieję,że mi ją wybaczycie.Nie miałam,mówiąc szczerze weny,która teraz powróciła.Musiałam jednak,przyszpieszyć trochę wydarzenie o powiedzeniu o tym,kto zostanie królem.Następny rozdział,będzie głównie poświęcony Themie,a jeszcze następny (21) zaspoileruje ,że lekcją książąt.Co się dalej wydarzy? To już niech zostanie tajemnicą ^^
A teraz pytanka:
1.Czy Sarafina i Zira,kiedyś się polubią?
2.Macie już przypuszczenia,kto z kim będzie?
3.Czy Taka wybaczył na długoo bratu,że to on będzie królem? Czy wydarzy się coś,co znowu go zdenerwuje?
Pozdrawiam c:

wtorek, 27 czerwca 2017

#18 Trudne decyzję

Serca lwiątek,zabiły szybciej.Mufasa zamknął oczy,modląc się w duchy,żeby to był sen.Kiedy je jednak otworzył,hieny nie znikły.A przeciwnie,podeszły bliżej.W ich oczach,młody książę,dostrzegł chęć mordu.Próbował zachować jednak trzeźwy umysł,miał w końcu brata,którego starał się chronić.Stanął więc dumnie,starając się go zasłonić,wziął wdech i ryknął,a przynajmniej próbował.Brzmiało to jednak jak piśnięcie małego lwiątka.Taka próbował się nie roześmiać,więc zacisnął usta.
Chwila śmiechu ustała,kiedy padlinożercy,ponownie ruszyli w ich kierunku,nie szczędząc wystawiania zębów.Złoty rozejrzał się w pośpiechu,coś zauważył.Była to półka skalna.Może uda im się jej dosięgnąć.Z tą myślą,trącił brata w bok.Oboje nie czekali długo,zanim zaczęli biec.Hieny zorientowały się jednak szybko,na czym ich plan będzie polegał,więc wyprzedziły ich i umożliwiły tym samym drogę ucieczki.Mufasa skoczył na jedną z nich i mocno ugryzł ją w ucho.Na szczęście poskutkowało i Taka zrobił podobnie.Przeszli pomiędzy ich łapami i po chwili,byli już przy półce.Muffy podrzucił Takę,a sam miał problem z wejściem.Brązowy złapał jego łapy.Złoty chwile wisiał w powietrzu,wpatrując się w brata,po czym wciągnął się za jego pomocą.Kiedy oboje znaleźli się bezpiecznie na półce,hieny odeszły nie zadowolone,że ich kolacja uciekła.Lwiątka,wspinały się po kolejnych półkach,w końcu stawiając swoje łapki na Lwiej Ziemi.Odetchnęli z ulgą,przybili sobie piątki i ruszyli,w stronę Lwiej Skały.
***
Ahadi chodził niespokojnie w kółko.Uru leżała na podwyżu i przyglądała się mężowi,z podobnym niepokojem.Milczeli,przez większość czasu,żeby w końcu poruszyć temat.
-Więc..trzeba wybrać następce,-zaczęła Uru,-każde z naszych dzieci,zapowiada się godnie
-Tak.Ale wiesz,ja chciałbym syna na tronie,-powiedział,lecz widząc wzrok królowej,dodał,-nie to,żebym miał coś przeciwko lwicom,po prostu..chce kierować się tradycją
Brązowa wstała,podeszła do męża i czule się przytuliła.
-Więc..Mufasa czy Taka? Zastanówmy się mądrze
-Myślę,że Mufasa.Jest starszy i zapowiada się na mądrego i silnego lwa.A Taka..wiesz jaki bywa
-Ale jest też sprytny!
-Jest jest.Ale sprytem,nie obroni stada
-Dobrze..-powiedziała po chwili ciszy Uru,-niech będzie Mufasa
Czarnogrzywy polizał ją po policzku z czułością
-Zaczniesz go uczyć,kiedy wyrośnie mu grzywka..chce żeby miał trochę dzieciństwa
-Dobrze,-powiedział,-kiedy im powiemy?
-Przed tym,jak zaczniecie lekcje,-powiedziała niepewnie królowa.Coś czuła,że od tej decyzji wiele się zmieni.Bała się,ale nie wiedziała czego.Przytuliła się go grzywy męża,a jego bijące serce,uspokoiło ją trochę.Zamknęła oczy i zamruczała cicho.
***
U Themy sprawy miały się inaczej.Spacerowała chwile po sawannie,była nad wodopojem,później chodziła wzdłuż granicy.Właśnie tam się położyła i obserwowała te tereny.Ciekawiły ją.Wiedziała,że nie będzie już królową,poprostu to odczuła.Więc..jakie miało być jej przeznaczenie?
Jej rozmyślania,przerwał chlupot wody.Poderwała się.Ktoś wskoczył do brudnej wody? Zdziwiła się.Lwica zbliżyła się bliżej i z zaciekawieniem spojrzała na wodę.Coś się z niej wynurzało i po chwili,z wielkim pluskiem wyskoczył lew.o szarobrązowej sierści.Otrzepał się i zachowywał się,jakby w ogóle jej nie zauważył.Chrząknęła więc i dopiero wtedy,odwrócił się w jej stronę z wielkim uśmiechem.
-Siema Thema!
-Skąd mnie znasz!?-warknęła
-Wyluzuj,nie poznajesz mnie,-położył się na trawie i ziewnął przeciągle
-Kim jesteś?-spytała,tym razem łagodniej,-czekaj..Kisa?
-Bingo! Miło cię ponownie widzieć
Thema uśmiechnęła się
-Ciebie również.Znów przybyłeś z rodzicami?
-Nie..tym razem sam.A ty co..sama?
-No jak widać,-westchnęła

Słońce,pomału chyliło się ku zachodowi.Wkrótce,nastał już wieczór,a ciemne niebo pokryły gwiazdy.Thema na nie spojrzała.
-Muszę wracać,do zobaczenia!
Pobiegła pędem na Lwią Skałę,ale nie położyła się w jaskini zamieszkiwanej przez stado.Obeszła ją i znalazła się w innej jaskini,równie wielkiej.Była chłodniejsza jednak od tej,którą zamieszkiwała.Położyła się przy ścianie,a po chwili zmorzył ją sen.
Poczuła,że ktoś ją trąca i otworzyła jedno oko.Wciąż było ciemno,ale dostrzegła Kise.
-Czego?-warknęła cicho
-Wiesz,dopadł mnie pomysł.Masz ochotę,wybrać się na Srebrną Ziemię że mną?
Theme zamurowało i od razu oprzytomniała.Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Serio? Nie żartujesz?
-Pewnie że nie,-zaśmiał się,-przecież kiedyś ci to proponowałem
Zgromiła go wzrokiem
-Nie sądzę,ale wiesz co..przyjmę twoją propozycję,-uśmiechnęła się,-chodź..no wiesz..
*
Thema obudziła się bardzo wcześnie,jeszcze wtedy nie wzeszło do końca słońce.Przyglądała się Lwiej Ziemi z dumą.Mieszkała w tym pięknym królestwie,była jego księżniczką.Kilka łez spłynęło po jej policzkach (co nie zdarzało się często).Miała zostawić rodzinę i to miejsce,żeby wyruszyć w nieznane.Z drugiej jednak strony,co ją tu czekało? Gdy jakiś z jej braci,zasiądzie na tronie,to ona tytuł,z którego czuła taką dumę,straci.Nawet nie zauważyła,kiedy cała pokryła się łzami.Położyła się,by po woli wszystko przemyśleć.
Musiała podjąć decyzję.
*********************************************
No widzicie,na kolejny rozdział nie trzeba było aż tyle czekać ^^ Wiem,ten rozdział skupia się w połowie na Themie,ale cóż..i ona musi mieć moment sławy.
1.Jaką decyzję podejmie Thema
2.A wy..kogo byście posadzili na tronie?
3.Czy Ahadi i Uru podjęli dobrą decyzję?
Pozdrawiam c:

niedziela, 25 czerwca 2017

#17 Wyprawa dwóch braci

Kolejne dni na Lwiej Ziemi,upływały spokojnie.Nie wiele się działo.Książęta,spotykali się niemal codziennie,z nowymi przyjaciółmi na zabawach.Thema kilka razy im towarzyszyła.Taka bardzo lubił towarzystwo starszej siostry.Popierała jego pomysły na zabawy,walczyła z nim dla zabawy-a była w tym bardzo dobra.Dlatego książę ucieszył się,kiedy pewnego dnia,Thema zaproponowała bracią spacer.Poszli wówczas na sawanne,lecz po chwili,obrali kierunek granicy.
Rzeka,nad którą się znajdowali,nie należała do najpiękniejszych.Była brudna i pływały w niej krokodyle.Na środku,stała kłoda-służąca za most-przez który można było dostać się na inną ziemię.Tam także było okropnie.Ziemia była sucha,drzewa nie posiadały liści i było ich bardzo mało.
-Co to za miejsce?-spytał Muffy
-To Zła Ziemia,nie radzę wam tam chodzić,-odparła,-nie to,że wam matkuje-czy coś.Po prostu,jest tam zbyt niebezpiecznie
-E tam!
-Żadnych takich.Chodźcie już...
-Do domu?!-zasmucili się bracia
-Nie idioci! W bardziej ciekawe miejsce
Córka Ahadiego,nie spojrzawszy już dalej na braci,ruszyła wzdłuż granicy.Mufasa i Taka,spojrzeli na siebie porozumiewawczo,po czym ruszyli pędem za siostrą.

Szli w ciszy.Słońce,ogrzewało ich futerka.Bracia,dorównywali sobie kroków,nie myśląc nawet o tym,żeby przyspieszyć.W końcu,Thema się zatrzymała,podobnie jak jej rodzeństwo.Przed nimi rozciągnęło się ciemne miejsce,otoczone że wszystkich stron kośćmi.Taka westchnął z wrażenia,wydając ciche "WOW".Podobnie postąpił Mufasa.Thema natomiast,spojrzała tylko na nich kontem oka,po czym kiwnięciem głowy zapowiedziała,że wracają na Lwią Skałę.
-Ale czemu?-spytali chórem
-Bo nie mam zamiaru wyciągać was z paszczy hien,-powiedziała z udawaną złością,po czym ruszyła w stronę domu.Muffy,jak i Taka,podążyli jej śladem z lekkim ociąganiem się.Brązowy lwiak,bał się trochę tego miejsca,ale jeszcze bardziej tego,że go nie zwiedzi.Uśmiechnął się sam do siebie i przyspieszył kroku.
*
Następnego dnia,Mufasa obudził się wcześnie rano.Odsunął się od brata,przeciągając się,po czym pacnął go lekko łapą.Taka zamrugał parokrotnie,po czym wstał wydając z siebie głębokie ziewnięcie.
-Idziemy do dziewczyn?-zaproponował Muffy,wskazując łapą na niedaleko leżące przyjaciółki.Były wtulone w siebie,jak i siostrę Safi,Siri.
-No dobra,-powiedział bez przekonania.
Miał na ten dzień inne plany,ale coż poradzić.Miał już podreptać z bratem niedaleko,kiedy poczuł ruch,a następnie Mufasa leżał plackiem na ziemi.Taka odwrócił się,podobnie jak Mufasa.Brązowy zaśmiał się,na co złoty zgromił go spojrzeniem.Uru nie puściła ogona starszego syna,a jej szyderczy uśmiech,nie zchodził z jej pyska.
-Mamooo!-jęknął Mufasa,wystawiając ząbki.Taka przytulił matkę i usiadł koło niej,patrząc na igraszki obojga.
-Gdzie to się wybieracie?-spytała,łapiąc złotego za ogonek.Ten się zaśmiał.
-Do dziewczyn
-Aha..cóż.Ja miałam nadzieję,że was wykąpie
-Lepiej...nie,-odparł Mufasa,po czym podbiegł do dziewczyn,kiedy mama puściła jego ogon.Nigdy nie lubił kompieli,co innego brązowy.
Taka pożegnał się z matką,po czym wybiegł na zawnątrz,niby szukając brata i przyjaciółek.Tak naprawdę,podążał tym samym szlakiem,którym wczoraj przeszedł wraz z siostrą i bratem.Zwierzęta przyglądały mu się ciekawski,lecz on na to nie zważał.Przyszpieszył i po chwili,znalazł się niedaleko granicy.Skręcił w prawo i minął w trymigach rzekę i głodne krokodyle.Truchtem,dotarł do miejsca,w którym znajdowały się kości.Cmętarzysko Słoni.Westchnął,stawiając jedną łapę do przodu.Poczuł,że się osuwa.Nie wiele brakowało,a spadłby w dół,w pore jednak złapał go ktoś za skórę.Kiedy się odwrócił,dojrzał lekki uśmiech brata.
-Co ty tu robisz?-spytał Taka,chodź znał odpowiedź.
-No..nie miałem ochoty na zabawę,bez mojego braciaka,-poczochrał jego grzywkę.On także miał grzywkę,tylko jego nie przybrała właściwego koloru,była złota-tak jak jego sierść.Jego brat miał czarną.-A w ogóle,co ty tu robisz?
-Zwiedzam
-Będą kłopoty..
-Więc wracaj.
Mufasa jednak,nie zamierzał tego zrobić
-Czy ty zawsze musisz się we wszystko wtrącać,-westchnął brązowy
-Wiesz,jestem twoim bratem,-powiedział,że śmiechem złoty,-idę z tobą!
-Na pewno? Wiesz,że nie będzie już odwrotu..
-Wiem! Ale cię nie zostawię,-dokończył czorwonooki i objął brązowego łapą

Oboje,sunęli się powoli i po chwili,byli już na cmętarzysku.Rozejrzeli się ciekawskim
wzrokiem.Zapach nie był przyjemny,ale miejsce..zwróciło by uwagę wszystkich.Pełno kości,ciekawych miejsc do ukrycia.Bracia ruszyli przed siebie.Krok za krokiem,coraz bardziej się oddalając.Znaleźli się przy wielkiej czaszce słoniowej.Synowie Uru,wspięli się na nią.Chwile gryźli się dla zabawy,jednak ustali,gdy usłyszeli śmiech dobiegający z dołu.Wychylili się,a ich oczom ukazały się szare zwierzęta.Hieny.Wstrzymali oddech.Była ich cała piątka.Na pewno,damy sobie radę,-pomyślał przez chwile Mufasa,-ale z drugiej strony,lepiej poczekać.
Czekali.Oboje.Tak jakby Taka słyszał jego myśli,podobnie nie drgnął.Dopiero,gdy zwierzęta odeszły trochę dalej,książęta skoczyli i pędem,pobiegli w stronę Lwiej Ziemi.Nie było to jednak łatwe.Co i rusz potykali się,a w połowie drogi,usłyszeli,że ktoś ruszył ich śladem.Hieny goniły ich,śmiejąc się jak opętane.Żaden z braci,nie chciał jednak zwolnić.Groziło to przecież śmiercią.Pomimo iż pędzili z całej pary,hieny ich doganiały.Nagle,synowie Ahadiego z przestrachem stwierdzili,że są w pułapce.Przed nimi,ukazała się ściana.Pomimo iż drapali ją łapkami i podskakiwali,nie mogli w żaden sposób,spiąć się po niej.
Hieny były za nimi,już niemal czuli ich oddechy.Nie było drogi ucieczki...
***********************************************
I jak? Tak tak wiem,rozdział miał być w tamtym tygodniu,za co chciałabym was przeprosić,bo jak pewnie zauważyliście,jest dopiero dzisiaj.Nie będę najlepiej obiecywała kolejnego,gdyż nie wiem czy się wyrobię.Postaram się jednak.
1.Myślicie,że bracią uda się wyjść z opresji?
A tak poza tym,jak mijają wam wakacje (wiem,dopiero początek) ale nie zaszkodzi zapytać ^^
Pozdrawiam c: