poniedziałek, 21 stycznia 2019

#41 Ważny dzień

Słońce opromieniło Lwią Skałę.Tym samym, wdarło się do jaskini zamieszkiwanej przez stado. Sarabi, otworzyła zaspane oczy, po czym ziewnęła.Powoli uniosła głowę, by spojrzeć na przyjaciół. Jeszcze spali. Sarabi uśmiechnęła się lekko, na widok Sarafiny, leżącej blisko Jasiri'ego. Chodz dwoje lwów nie przyznała się aż tak otwarcie do swojego związku, że względu na Takę, widać było, że się kochają i że są ze sobą szczęśliwi.
Szczęście... no właśnie. Sarabi usiadła, wypatrując jednego jedynego lwa. Nie było go jednak w jaskini, więc tylko westchnęła.Minęły raptem dwa dni, od kiedy Mufasa został królem, a ona już się czuła niechciana i samotna. Był teraz monarchą, mógł mieć każdą. Sarabi spojrzała na swoje beżowe łapy.
Bardzo go kocham, ale może powinnam była się wycofać? Przecież nie będę dobrą królową.

Sarabi, przeciągnęła językiem po swoim futrze. Następnie bez problemu opuściła jaskinię, z zamiarem skierowania się nad wodopój. Zatrzymał ją jednak cichy głos dochodzący zza jej pleców. Sarabi odwróćiła się , by stanąć pysk w pysk z brązową lwicą.
Uru uśmiechnęła się lekko, nim przeciągnęła się , wyciągając długie łapy przed siebie. Sarabi odwzajemniła uśmiech. W duchu jednak zaklnęła, że tak szybko nie wybierzę się nad wodopój. Obawiała się, do czego doprowadzi rozmowa z dawną, szanowaną królową.
Uru spojrzała na nią uważnie.
-Wstałaś tak wcześnie?
-Jakoś nie mogłam spać.
-Mhm..-Uru rozejrzała się wokół,-Mufasa na obchodzie?
-Na to wygląda,-westchnęła beżowa lwica. W duchu skarciła się, za smutny wzrok, gdy spojrzała ponownie na matkę księcia.
W oczach Uru, dostrzegła współczucie.Nie mogła więc się nie wyżalić.
-Ostatnio nie ma dla mnie czasu. Rozumiem, że został królem, że całe stado, Krąg Życia, zwierzyna... musi nad wszystkim panować, ale...
-Ale brakuję ci czasu, jaki spędzał z tobą wcześniej. Chciałabyś by zapewnił cię, że jego uczucia względem ciebie nie zgasły.
Sarabi uniosła głowę wyżej zdziwiona. Uru miała racje i zawarła to w dwóch zdaniach z takim spokojem. Uru zachichotała, widząc wyraz jej pyska.
-Ja też byłam kiedyś młoda, zakochana. Możesz mi wierzyć, że uczucie odtrącenia minie szybko, a wy znajdziecie dla siebie czas, chodz nie będzie tak jak dawniej. Mogę cię zapewnić, jako matka, że Mufasa prawdziwie cię kocha.
Sarabi skinęła głową, z lekkim uśmiechem. Uru skinęła jej głową. Przeszła kilka kroków do przodu, by pózniej się odwrócić.
-Będziesz świetną królową.
Brązowa lwica po wypowiedzeniu tych słów, zeszła z Lwiej Skały, kierując się ku sawannie. Sarabi zmrużyła oczy, myśląc nad jej słowami.

Nie miała jednak na to wiele czasu, bo pojawiła się Sarafina.
-Jestem głooooooodna!!!-uniosła głowę z promiennym uśmiechem,-Co powiesz na polowanie?
-W sumie,-wzruszyła ramionami beżowa,-Nie mam żadnych planów.
Sarafina zawróciła więc do jaskini, by zabrać ze sobą więcej lwic. Gdy jej się starszym, rozumie się, że do polowań nie może się podchodzić samemu. Dlatego też, dwójka przyjaciółek kroczyła na czele ich drużyny do łowów, składającej się z czterech lwic.

Nie były do końca świadome, obserwującego ich wzroku.
***
Lwice przedzierały się przez wysokie trawy, kierując się w kierunku dużego pola do polowania. Sarafina prowadziła grupę, poruszając się szybko przed siebie. W końcu lwica zatrzymała się, zawęszyła, by następnie odwrócić się do swoich towarzyszek.
-Czuję stado antylop, co powiecie?
-Jestem za,-warknęła szeptem Lisa, już nie mogąca się doczekać, by zaatakować brązowy zad.
Sarafina uśmiechnęła się w jej kierunku.
-Dobrze. Sarabi, pójdziesz ze mną, na atak. Reszta niech otoczy. Jeszcze ty Dizi i Lisa, zaatakujecie po drugiej stronie.
Lwice skinęły głowami.
Rozeszły się, by wykonać polecenie. Gdy tylko Sarafina dała znać, zaczęły się podkradać, cicho, bez szmeru, by pózniej skoczyć, lub zagrodzić drogą antylopom. 

Antylopa padła martwa na ziemię. Stado pozostałych zwierząt, rzuciło się do ucieczki, ale Sarafina była szybsza. Dogoniła nastoletniego, by z warkotem skoczyć na niego. Wbiła pazury w jego bok. Antylopa pisnęła, czując ból, ale biegła dalej. 
Sarabi, dogoniła przyjaciółkę, by skoczyć jej na pomoc. Obie , spojrzały na siebie z triumfem. 
-Jemy?
-Pewnie!-odparła z uśmiechem Sarafina, nim zanurzyła zęby w świeżym mięsie. Sarabi poszła w ślad za nią.Przeżyła mięso, z namysłem przyglądając się Sarafinie, która już zdążyła wziąść trzeci gryz. 
-Jak układa ci się z Jasirim?-spytała, chodz znała odpowiedz.
Sarafina przełknęła swój kawałek.
-Dobrze. Jestem zakochana.
Sarabi przytaknęła, nie odrywając od niej spojrzenia. Chciała o coś zapytać, ale się zawahała. To pytanie było nie na miejscu, znając naturę i wiek jej przyjaciółki. Bez słowa, wróciła do jedzenia, chodz nie czuła już głodu.
***
Mufasa, dzisiejszy dzień spędził w ciągłym ruchu.
Odkąd został królem, nie przesypiał spokojnie nocy. Nad ranem musiał wstać, a wracał dopiero pózno w nocy.
Dzisiejszy dzień, rozpoczął z uśmiechem na pysku. Gdy opuścił jaskinię, poczuł chłodny wiatr, mierzwiący jego grzywę. Mufasa przymknął oczy, rozkoszując się tym dniem. Słońce widoczne na horyzoncie, wstawało powoli i gdy wszedł na sam czubek, zdołał jeszcze zobaczyć jego pomarańcz.
Muffy westchnął.
Przez chwilę obserwował swoje królestwo. Zwierzyna zaczęła budzić się do życia i wiedział, że jego stado też powinno. Spojrzał na nich przez ramię. Lwice słodko spały i lew nie miał serca ich budzić-zwłaszcza jednej.

Następnie młody król, musiał wybrać się na patrol. Ruszył w stronę granicy, szybkim krokiem, by mieć to jak najbardziej za sobą. Patrol trwał zwykle bardzo długo, zwłaszcza, jeśli coś się wydarzyło po drodze.
***
Zazu, obudził się, gdy promienie słońca, wpadły do jego rodzinnej dziupli. Jego mama już nie spała. Zuzu stała na samym końcu, wpatrując się w horyzont, z radością w oczach. Zazu, otrzepał się z kurzu. Jego niebieskie piórka, wyprostowały się odrobinę. Zazu, skoczył na kępę liści, gdzie zwykle można było znalezć coś do jedzenia. 
Zuzu odwróciła się w jego kierunku.
-Idealnie wstałeś, kochanie. 
-To już dzisiaj,-przytaknął
-Dzisiaj. Umyj pióra i mam nadzieję, że się wyspałeś. Niech przodkowie bronią, żeby nic się nie stało!
-Będzie dobrze mamo,-odpowiedział Zazu, swoim skrzeczącym, ale dojrzałym głosem. W rzeczywistości, nie sądził, żeby wszystko poszło dobrze. Fakt, że przygotowywał się do tej roli od pisklaka, nic nie zmieniał-mógł się nie spodobać nowemu królowi i okryć rodzinę dziobożerów hańbą.-Lepiej już pójdę. Nie chce się spóznić.
-Leć ostrożnie!-zawołała za nim Zuzu. Zanurzyła się w dziupli, by obudzić resztę swych dzieci.

Zazu ochoczo machał skrzydłami. Poleciał w stronę Lwiej Skały i chwilę nad nią wirował, nim dostrzegł brązowego lwa. Wylądował na jego grzbiecie, więc lew się lekko przeraził.
-Wybacz mi, ale nie wiesz może...-przyjrzał się uważnie pyskowi lwa,-..gdzie jest twój brat? nasz król.
Taka prychnął, ale odpowiedział.
-Na patrolu, to chyba jasne. W ogóle, kim ty jesteś? A z resztą..
-Zazu. Nowy majordamus,-dumnie wyprostował pierś. 
Taka spoglądał na niego chwilę zaciekawiony.
-Nie powinieneś zająć się obowiązkami?-spytał Zazu, przechylając łeb na bok,-Wszak jesteś liderem.
-Właśnie zamierzałem!-burknął Taka. 
Zrzucił z siebie ptaka, by ruszyć w stronę jaskini swojej straży. Zazu prychnął za nim, rzucił coś o złych manierach, pokłonił się Uru, leżącej blisko wyjścia i odpoczywającej, po czym wzbił się lekko w górę, wyruszając na poszukiwania.

Odnalazł króla niewiele czasu pózniej. Rozpoznał go po umięśnionych barkach i złotej sylwetce. Wylądował na jego ramieniu, a Mufasa spojrzał na niego zdziwiony. Potem jednak się uśmiechnął.
-Syn Zuzu, jak mniemam?
-Dzień dobry, mój panie. Jestem Zazu, jej syn. Majordamus do twoich usług,-wyrecytował formułkę, którą zeszłej nocy ćwiczył wielokrotnie.
Mufasa wydał mu się przyjazny i ptak domyślił się, że się dogadają.

Syn Uru zmarszczył brwi..
-Od czego chcesz zacząć?
-Myślę, że w spokoju spatroluję teren, a ty możesz zrobić sobie przerwę, póki nie przygotuję raportu.
-Jesteś pewien?-Mufasa spojrzał na ptaka lśniącymi oczami. Zostało mu jeszcze dość dużo do przejścia, a chciał spotkać się koniecznie z Sarabi. Propozycja wydała mu się kusząca.
Zazu skinął głową.
-Tak.
Mufasa podziękował mu skinieniem głowy i nie czekając, odbiegł w stronę wodopoju. Domyślał się, że właśnie tam będzie lwica.
Zazu pokręcił głową, ale już leciał na zwiady.
***
Mufasa miał rację-Sarabi była nad wodopojem. Beżowa leżała w cieniu drzew, ciesząc się udanym dniem. Sarafina leżała obok niej, wraz z innymi lwicami, ale wszystkie od razu oddaliły się trochę, gdy Mufasa zbliżył się do nich szybko.
Sarabi otworzyła jedno oko, następnie drugie. Uśmiechnęła się.
-Cześć.
-Cześć..-odpowiedział złoty lew. Schylił się,przesuwając językiem za uchem swej partnerki,-Możemy pogadać na osobności?
Sarabi rozejrzała się, po czym skinęła głową. 
Wstała na równe łapy i odeszła  trochę dalej.
Zatrzymali się przed wodopojem.Sarabi pochyliła głowę, by obejrzeć się uważnie w czystej tafli wody. Sierść miała pięknie wylizaną i prezentowała się ślicznie. Westchnęła z ulgą. Odwróciła wzrok ,by spojrzeć na Mufasę.
Brat Taki, także spoglądał na wodę, przegryzał przy tym skórę blisko pyska jednym kiełkiem-tak robił gdy się denerwował.Rzuciła mu współczujące spojrzenie.

Mufasa westchnął, również na nią spoglądając. Zbliżył się bliżej i oparł  na niej, w dziwnej pozycji do przytulania. Lwica zarumieniła się i byłoby to widać, gdyby nie futro. Nie była jednak przygotowana na taki ciężar, cofnęła się za szybko i wpadła do wody. 
Chłodna woda obmyła ją ze wszystkich stron. Lwica prychnęła pod nosem. Niepewnie wstała na równe łapy. Mufasa podał jej łapę, by ją wyciągnąć, ale sam się poślizgnął. Teraz oboje byli ubrudzeni brotem. Sarabi zachichotała... widok przyklejonej grzywy Mufasy był taki zabawny!  Muffy także się uśmiechnął, lubił gdy Sarabi się śmiała. Marszczyła wtedy nosek.
-To chyba nie naślepszy sposób na oświadczyny,-westchnął.
Sarabi nie dosłyszała co chciał powiedzieć, więc przestała się śmiać. Wspólnie wyszli z wody, otrzepali futra. 
-Jesteś głodna?
-Niespecjalnie. Tylko śpiąca.-mruknęła lwica,-Co chciałeś powiedzieć?
-Poczekajmy,aż trochę się ściemni, okey?
Sarabi skinęła głową.

Do nocy pozostało jeszcze trochę czasu, więc Sarabi postanowiła pomóc Mufasie w wykonywaniu jego obowiązków, żeby szybciej mogli spotkać się wieczorem.
Gdy granatowe niebo przykryły gwiazdy, lwica była szczęśliwa i gotowa. Porządnie się umyła, poprosiła też Sarafinę,żeby znalazła dla niej jakiś kwiatek. Różowy, jeden z jej ulubionych kolorów, miała teraz wpięty za uszy.
Lwica powolnym krokiem ruszyła ku wodopojowi, niespokojnie rozglądając się wokół. Przypomniały jej się te wszystkie straszne opowieści, jeszcze za życia koszmarnej Digii.

Gdy dotarła nad wodopój, z ulgą podeszła do swojego partnera, by wtulić się w jego grzywę. Była teraz sucha i miękka. Mogła wtulić się w nią, zamknąć oczy i wyobrazić sobie, jak by wyglądała ich przyszłość. Czuła się bezpieczna przy swoim Mufasie.
Spojrzeli w niebo, piękne i gwiezdziste.
-Chciałem cię o coś zapytać... dlatego cię tutaj zaprosiłem...
-Mhm..-mruknęła, bo bała się tego, o co zapyta. Czy chciał z nią zerwać?  Zmrużyła oczy.
-Sarabi, znamy się właściwie od małego lwiątka. Od zawsze mi się podobałaś, jesteś najwspanialszą, najpiękniejszą, najmądrzejszą lwicą jaką znam. Masz wiele zalet...-Jeśli chcesz ze mną zerwać, to teraz. Będę miała dość odwagi, żeby na ciebie nabuczeć-pomyślała.-Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chciałbym doczekać się z tobą lwiątek...-Także tego pragnę... i to najbardziej.-Chce budzić się koło ciebie i wiedzieć, że ty także mnie kochasz..
-Kocham cię.
Uśmiechnął się szerzej na te słowa.
-A zatem, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Sarabi otworzyła szeroko oczy.Mogła się tego spodziewać! Cały czas chciał z nią być, podczas kiedy ona się wahała! Poczuła, jak się rumieni.
Uśmiechnęła się, a oczy zaszły jej łzami.
-Tak!
Pocałowali się, długo i namiętnie.
Postanowili, że tę noc spędzą oglądając gwiazdy i ciesząc się swoim towarzystwem.
***
To był jej dzień, a ten lew miał się stać na zawsze częścią jej życia. Obudziła się z uśmiechem na pysku i tak już pozostało. Nie mogła też usiedzieć w miejscu, więc Sarafina ciągle musiała ją upominać. Widziała jednak, że przyjaciółka także cieszy się tym dniem.
Kilka dni temu, Mufasa się jej oświadczył, a teraz miała stać się jego żoną, oraz królową Lwiej Ziemi. Nawet w snach o tym nie marzyła..

Lwice, zaglądały zaciekawione do jaskini, spoglądając ze wzruszeniem na panią młodą. Sarafina włożyła jej za ucho biały kwiat, którego płatki spływał na jej czoło. Pomogła przyjaciółce umyć futro i teraz Sarabi lśniła, jako jedna z najpiękniejszych panien młodych w historii.

Zira z zazdrością się jej przyglądała. Siedziała obok Uru, ale lwica teraz podeszła do syna, by poprawić mu grzywę. Uśmiechała się szeroko, do swojego pierworodnego.
Zira westchnęła. Zeszła z Lwiej Skały, akurat zderzywszy się z Taką. Potarła bolesne miejsce, by pózniej spojrzeć na księcia. W jego oczach krył się gniew i smutek. Minął ją bez słowa. Zira ponownie zwiesiła smętnie głowę, ale nim cokolwiek zrobiła, jej siostra zawołała ją.


Wszyscy cieszyli się ze ślubu.Powody były trzy: świętowanie, małżeństwo królewskie i oczywiście Sarabi, która była ulubienicą stada. Nikt nie wątpił, że będzie dobrą królową, chodz cześć zwierząt rzucała aluzje, że Mufasa wybrał ją tylko ze względu na popularność.

Oboje olewali plotki, wierząc w prawdziwość swoich uczuć.

Sarabi przyjrzała się w kałuży, nim wróciła do jaskini, uśmiechając się sama do siebie. Sarafina także się uśmiechnęła, ale coś w jej oczach zdradzało niepokój. Nie ze względu na przyjaciółkę. Sarafina podeszła bliżej, by ją lekko przytulić.
-To twój dzień.
Zazu , poinformował rano zwierzęta o ślubie króla, by były na bieżąco z wydarzeniami. Rafiki już czekał na Lwiej Skale, rozmowiając z różnymi lwami. Sarabi czasem zastanawiała się, skąd on zna tutaj wszystkich. Lwica westchnęła, po czym usiadła. Poczuła przez chwilę mdłości , ale zwaliła to na stres.
Gdy Uru ją zawołała, Sarabi posłała ostatnie spojrzenie w kierunku swoich znajomych i rodziny, by ruszyć pózniej do wyjścia z jaskini.
Uru, usiadła prawie na początku, a wiatr musnął jej pysk. Taka usiadł obok niej, wciąż nadąsany.Zira, wybrała miejsce trochę dalej, podobnie jak jej siostra, Rose.Reszta usiadła różnie, w zależności, ile chcieli widzieć.
Sarafina szepnęła coś na ucho do swojego partnera, po czym razem spojrzeli w stronę szczytu Lwiej Skale. Stała tam Sarabi, lśniąc w blasku porannego słońca.  Mufasa, król wzbudzający zachwyt wielu lwic, stał tuż obok i uśmiechał się do swojej partnerki.
Rafiki wynurzył się z tłumu, by do nich dołączyć.
-Jesteście gotowi?-spytał
Nie musieli odpowiadać, wystarczyło, że skinęli głowami. Rafiki, nie czekając, zabrał się za wygłaszanie formułki. Uniósł wysoko dłonie.
-Duchy naszych przodków, proszę was, żebyście spojrzeli na tą parę, młodych kochanków, przychylnie i udzielili im błogosławieństwa na dalszej drodze ich długiego życia.-opuścił ręce, przejerzdzając wzrokiem po zebranych,-Czy ktoś się sprzeciwia ich małżeństwo?
Cisza.
Kaszlnięcie.
Znowu cisza.
Rafiki westchnął z ulgą.C-Mufaso..-spojrzał na lwa,-Czy obiecujesz chronić, opiekować i kochać Sarabi, dopóki śmierć was nie rozdzieli i pozostać jej wiernym?
-Obiecuję.
Następnie szaman spojrzał na Sarabi, której oczy świeciły z ekscytacji.
-Sarabi, czy obiecujesz chronić, troszczyć  kochać Mufasę, dopóki śmierć was nie rozdzieli i pozostać mu wierna?
-Obiecuję,-w jej oczach pojawiła się pierwsza łza szczęścia.
Rafiki, nie odwrócił się jednak od niej, a kontynuował:
-Czy przysięgasz, być dobrą i sprawiedliwą królową Lwiej Ziemi? Troszczyć się o jej mieszkańców , szanować Krąg Życia?
-Przysięgam.
-A zatem,-Rafiki uśmiechnął się, unosząc znów dłonie do góry,-Mianuję was mężem i żoną. Gratuluję!
Opuścił ręce, chwycił jeden ze swoich owoców, który przełamał na pół. Jego czerwoną farbką, przejechał po czole Mufasy, a następnie Sarabi.
-Niech wasze małżeństwo będzie tak zgrane jak te dwie połówki owoców. Dbajcie o nie.
Mufasa i Sarabi skinęli głowami, a następnie podeszli by się przytulić.
Pózniej lwica, wspieła się wyżej na czubek i spoglądając na zebrane w dole zwierzęta, zaryczała. Mufasa stanął u jej boku, powtarzając ten gest. Złoty lew polizał ją za uchem, ciesząc się, że ma ją przy sobie.

Stado zaczęło gratulować. Wesele miało się odbyć w głównej jaskini, gdzie już czekało pełno jedzenia, oraz chórek ptaków. Impreza miała  być godna tej pary!

♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️
Cześć, to ja i jeszcze żyję! Przepraszam, jeśli rozdział okazał się krótki i nijaki, starałam się, ale myślę, że niespecjalnie mi wyszedł. Siedziałam nad nim kilka dni i ciągle czegoś mi tu brakuję.No ale, rozdział styczniowy już jest! Jest to też pierwszy rozdział w 2019 roku , jeśli chodzi o wszystkie moje blogi :)  Jak minął was dzień/noc? 
Kolejny rozdział już niedługo, w  lutym.
1.Jakim małżeństwem będą Mufasa i Sarabi?
Pozdrawiam! c: