niedziela, 2 września 2018

#37 Blizna

Ahadi szedł wściekły w dół doliny, tam gdzie miał czekać Taka. Jeszcze nigdy nie czuł takiej wściekłości. Taka chciał zaszkodzić swojemu bratu. Rodzonemu! Do tego przyszłemu królowi.

Kiedy tylko złoty dojrzał swojego młodszego syna, leżącego na kamieniu ze znudzeniem, grzebiąc łapą w piasku. Ahadi wściekły podszedł do niego, Taka wstał i zeskoczył wprost pod łapy lwa.
-Więc czego chcesz?
-Ty się jeszcze pytasz,-prychnął Ahadi,- co to miało być,Taka? Gdybym nie pomógł, bawoły zraniły by was oboje.Chyba że chodziło ci tylko o to,by dorwały Mufasę!
-Co? Miałbym skrzywdzić brata?
-Nawet teraz w twoich oczach nie widzą śladu skruchy,-syknął złoty,-co się z tobą dzieję?!
-Że mną co się dzieję?!-fuknął książę,- Lepiej zajmij się swoim ukochanym syneczkiem, czy tym cholernym Kręgiem Życia! Przecież ja cię nigdy nie obchodziłem, a ty mnie.. dobrze by było,gdybyś zdechł na tej wojnie,-warknął z nienawiścią. -I powiem ci jedno, ja i tak zostanę królem!
Ahadi wystawił zęby, warknął przeciągle. Gniew wystrzelił z niego. Wystawił łapę i z całej siły uderzył Takę łapą w policzek.
Księżę poleciał na plecy. Poczuł piekący ból. Nie mógł się zmusić do otworzenia lewego oka.

Ahadi wpatrywał się w niego otwartymi szeroko oczami, dopiero wtedy zauważył, co zrobił. Dał gniewowi się podnieść i uderzył własnego syna. Do tego wyrządził na jego pysku bliznę. Ciemnoróżową ,z której jeszcze sączyła się krew. Nie dało się jej ukryć, była bardzo widoczna na ciemnym futrze Taki.

Ahadi postawił kilka kroków w stronę Taki.
-Synu...ja..
Taka poderwał się na równe łapy. Pomimo zamkniętego oka, wysłał ojcu spojrzenie pełne nienawiści. Nigdy mu tego nie zapomni. Puścił się biegiem przed siebie, chodź ciężko było mu rozpoznać,gdzie leżą drzewa, by w nie ,nie wpaść.
Ahadi spoglądał za nim.Westchnął, odwrócił się i równym krokiem odszedł. Musiał zobaczyć, czy Rafiki znalazł swój baobab.
*
Taka dobiegł do wodopoju. Z trudem otworzył ranne oko, by spojrzeć na siebie w szklanym odbiciu wody. Zaniemówił, gdy zobaczył bliznę. Przyznał,że wygląda z nią groźnie, co przydało mu się do szczupłej budowy i mizernej grzywy.

Pochylił się i zanurzył język w wodzie. Mimo wszystko, ojciec przegiął. A może nawet był to pomysł Mufasy.Chociaż nie, to bardziej pasowało do ojca.
Usłyszał kroki, więc niechętnie odwrócił się.
W jego stronę szła Zira.Na pysku widniał uśmiech. Gdy jednak dojrzała pysk swojego przyjaciela, wybałuszyła oczy, a uśmiech szedł jej z pyska.
-Taka...co ci się stało?
-Ojciec,-syknął książę.
Pozwolił, by lwica  delikatnie dotknęła jego rany, przyjrzała się mu.
-Może powinien to zobaczyć medyk?
-Po co. Co się stanie, to się nie odstanie,-syknął brązowy, -ale zobaczysz, ojciec mi za to zapłaci.Raz na zawsze.
Zira nie zamierzała
się z nim kłócić , czy bronić jego rodziny. Popierała swojego przyjaciela w stu procentach . Przytuliła się do niego, by dodać mu otuchy.
-Co kolwiek postanowisz, będę z tobą ,Taka.
Taka zmarszczył brwi .No tak, będzie potrzebował planu. Nie może ojcu darować, że ten go oszpecił.
Nim jednak zdołał się odezwał, ktoś do nich przybiegł.
 
Taka znów niechętnie spojrzał w tamtą stronę.
Mtazamo wpatrywał się w nich oboje.
-Znaleźliśmy jedną ciemną chmurę, może ma w sobie wodę i..-przerwał, gdy dojrzał bliznę. Zmarszczył brwi.-Co ci się stało?
-Nie twój interes.
-Możesz wywołać deszcz,-podsunęła Zira cicho Tace. Lew nastawił uszu.-W ten sposób,zaskarbisz sobie przyjaźń zwierząt i swoich.
Taka musiał przyznać,że lwica miała rację. Musiał stać się bardziej lubiany.
Skinął głową Mtazamo.
-Prowadź. Mam pomysł. Lwia Straż do boju!
-Wszyscy już na miejscu,-poinformował swojego lidera najbystrzejszooki .Puścił się  biegiem w stronę z której przybiegł,a brązowy książę pognał za nim.
 
Zira westchnęła z żalem. Odwróciła się napięcie, by odejść poszukać swoich koleżanek.Chętnie z nimi zapoluję.
*
Taka i Mtazamo dobiegli na miejsce zdyszani. Od razu spojrzeli na nich pozostali członkowie Lwiej Straży.
-Nareście, -syknął Nguvu ,-Ile można na ciebie czekać?!
-Miałem ważne sprawy..
-Znaleźliśmy..-Jasiri nie dokończył,bo rzuciła mu się w oczy blizna Taki.-A to skąd?
-Nie chce powiedzieć,-wyjaśnił Mtazamo
-Pewnie bił się o jakąś lwicę,a ta szczeliła mu kosza!-wybuchł śmiechem Haraka.
Taka rzucił mu zdenerwowane spojrzenie.
Przeniósł je następnie na chmurę. Faktycznie była ciemna, więc mógł kryć się w niej upragniony deszcz. Była jednak mała.
- Ale zawsze coś,- mruknął Nguvu,jakby rozumiejąc myśli księcia.
Taka wyprostował się, skierował spojrzenie na swój cel i zaryczał. Razem z nim wszyscy przodkowie. Potężny ryk wycelował w chmurę i.. ta się rozmyła.
Taka spojrzał na teraz czyste niebo, z którego dalej powiewał żar słońca ,gniewnym i zawiedzionym wzrokiem.
Nguvu trzepnął ogonem o ziemię ,uśmiechnął się w grymasie.
-Gratuluję, teraz już w ogóle nie będzie deszczu.
Taka rzucił na niego spojrzenie zielonych oczu.
 
Miał się już odezwać, kiedy dosłyszał głośny śmiech. Odwróciwszy się, zobaczył Mufasę ,Sarabi i Sarafinę. Brat śmiał się w najlepsze, razem z lwicami.
-Co was tak śmieszy?-warknął.
Jasiri wysłał zalotne spojrzenie do Sarafiny, ale książę tego na szczęście nie zauważył.
Mufasa spojrzał na niego zaciekawiony.
-Z tego co ci się nie udało.Wyluzuj bracie, to nic złego..
-Nic złego? Aha, bo odezwał się wielki książę. Ja bym cię nawet nie mianował antylopą!-syknął brązowy.
Mufasa poderwał się na równe łapy.Brat nie będzie go upokarzał przy świadkach.Złoty ze zdziwieniem spojrzał na bliznę brata.Nie zapytał jednak o nią, po Taka kontynuował:
-Wogóle nie jesteś idealny. Zabierasz wszystko co moje. Nie chce takiego brata. Ani króla.
Dla Mufasy było to przegięcie. Wiedział,że brat się zmienił, ale widocznie zapomniał, jak bardzo lubili się bawić w dzieciństwie. Jak byli sobie bliscy. Zwykła zazdrość niszczyła to wszystko.
Także wybuchnął gniewem.
-A ty jesteś skazą dla rodziny! Tak powinieneś się nazywać!- warknął.
Taka kontem oka spojrzał na wszystkich. Lwia Straż przyglądała się książęta zaciekawiona, Sarafina cofnęła się by nie brać udziału w kłótni, Sarabi szepnęła coś do ucha Mufasy, po czym wzrok starszego księcia złagodniał.
Taka cofnął się do tyłu z sykiem.
Jeszcze się odegra i pokażę na co go stać.
Nie odbiorą mu ani Sarabi, ani tronu. I on tego dopilnuję.
*
Ahadi zmierzał do baobabu ,który kiedyś zamieszkiwał Babu. Susza wciąż była niezwykle widoczna, co raziło w oczy. Zwierzęta kłóciły się i szukały chociaż odrobiny wody.
Ahadi wskoczył na wielkie drzewo. Zauważył od razu Rafikiego, krzątającego się po wnętrzu i towarzyszącą mandrylowi Zuzu.
 
Kiedy oboje ujrzeli swojego króla, spojrzeli na niego z uśmiechem. Rafiki rozłożył szeroko ręce.
-Witaj w moim królestwie, -zaśmiał się,- możesz powiedzieć Mufasie, żeby mnie odwiedził? Chętnie z nim porozmawiam.
-Mam nadzieję,że moje towarzystwo także będzie dla ciebie chwalebne ,-odpowiedział lew,- czujesz się już jak w domu?
-Jako wędrowiec, nie miałem nigdy nic stałego,-Rafiki rozejrzał się po pomieszczeniu. Owoce na farby leżały w jednym koncie, kamienie w drugim . Rośliny leżały na drewnianych półkach, a zioła, lekarstwa i zrobione farby na innych. W pomieszczeniu ,zostały namalowane także nowe rysunki ,nie tylko te które stworzył Babu. Na rysunku Taki, powstała szrama, a Ahadi zastanowił się skąd wiedział Rafiki, i czy go o to obwinia.
Rzucił skruszone spojrzenie na szamana.
-Ja, muszę już iść.-nie czekając wybiegł z baobabu.
Rafiki wzruszył ramionami. Podszedł do jednego konta ,sięgnął po kij na którego końcu były przyczepione owoce. Rzucił śmieszny uśmiech do Zuzu.
-Gotowa?
Zuzu skinęła dziobem. Wspólnie wspięli się na jeszcze wyższe piętro drzewa.
*
Uru przemykała przez gąszcz.Z goryczą czuła, jak ostre liście ocierają się o nią.Nie zamierzała jednak zwolnić, przecież nie długo zajdzie noc.
Do nosa dotarł do niej zapach padliny. Dojrzała latające nad ciałem antylopy sępy. Zmrużyła oczy. Przez suszę zbyt wiele zwierząt traciło siły.
Uru ,gdy tylko krzewy się skończyły, stanęła na czystej przestrzeni. O ile w dżungli znalazła wiele potoków pełnych chłodnej wody, tak dotarło do niej,że większość zwierząt nie dałaby rady pójść tak daleko- przez pustynię- a jak już, jakie miała szanse że powrócą na Lwią Ziemię.
Postanowiła jeszcze raz przeszukać Lwią Ziemię, zaczynając od tej brzydszej i mniej używanej części.
Jeśli i tutaj nie znajdzie,będzie musiała zadowolić się opcją pierwszą.
 
Uru przyspieszyła, z ulgą czując, że słońce staje się mniej gorace, a suchy wiatr nie wiał już w jej pysk. Lwica miała jednak dalej obrażenia, po cierniach jeszcze w dżungli. Musiała więc na chwile się zatrzymać,by je wylizać.
Rozglądając się wokół siebie, widziała tylko drzewa i krzewy. Żadnej zwierzyny, chyba że martwej. Westchnęła z goryczą.Szybko zaczęła iść przed siebie.
 
Dla lwicy nic nie wyróżniała ta część Lwiej Ziemi, przypominała nawet tą na której spotkała Ambrozję i Athenę.
 Uru domyśliła się,że tutaj nic nie znajdzie. Gdyby była tu woda, zwierzyna dawno by o tym ją albo Ahadiego powiadomiła- i na pewno nie umarła z pragnienia.
Coś jednak kazało Uru iść dalej. Był to cichy głos, noszony z małym wiatrem, głos szumiący w drzewach, czy przy każdym kroku lwicy. Uru ,która otwarcie wierzyła w przodków,nie  miała powodów żeby go nie posłuchać.
Brązowa lwica kierowała się więc cały czas przed siebie, utrzymując jednak ostrożność. Była gotowa w każdej chwili zawrócić.
Była może potężnym lwem, i do tego królową, ale bez stada niewiele mogła zdziałać. Nie zapomniała przecież o swoim największym wrogu, który dalej gdzieś czyhał gotowy do ataku.
 
Uwagę Uru przyciągała mała trawa i wiele piasku. Skupiła się na nim, by myśli czarne jak noc ,opuszczały ją pomału. Przy okazji jednak, zastanowiła się, co u jej rodziny. Czy Ahadi dobrze radzi sobie z Lwią Ziemią? I czy Mufasa oraz Taka są zdrowi?
 
Lwica tak się zamyśliła,że nawet nie zauważyła, jak przed nią wyrasta niewielka dziura. Zaklinowała sobie łapę. Syknęła pod nosem, próbując wyrwać brązową łapę z dołka. I właśnie wtedy usłyszała to.Nie był to znowu ten szept, ale cichy odgłos, który wielokrotnie słyszała. Zmusiło ją to, żeby powoli wyjęła łapę (co się na szczęście udało) i spojrzała w ten sam dołek.
Był niemal ciemno brązowy, a nie piaskowy. Uru wybałuszyła oczy zdziwiona, gdy rozpoznała ten dźwięk. Szum wody!
 
 
Hej! Rozdział pisany był dwa dni, mam nadzieję,że się spodobał i że zakończenie dało wam ciekawość. Może misja Uru dobiega już końca?  Następny rozdział, pojawi się w październiku (tak jak zawsze, rozdział co miesiąc) .Mam dla was też pewną wiadomość , obliczyłam i na 95% jestem pewna, że w maju 2019 roku, nadejdzie zakończenie całego bloga o Uru :(
Jeszcze mam takie pytanie, czy ktoś wie, co mogę zrobić z okazji urodzin bloga? Proszę o pomysły..
Kochane, życzę wam udanego początku roku szkolnego i zero zmartwień c:
Pozdrawiam
Ps: zapraszam na https://krollewgwiazdynaniebie.blogspot.com/, gdzie wywieszę ogłoszenia o wrześniowym pisaniu rozdziałów.
Oh, i macie jeszcze pytanka!
1.Czy Ahadi dobrze postąpił?
2.Między Mufasą i Taką zapanuję wieczna niezgoda?
3.Do czego posunie się Taka?
4. I ostatnie: Czy Uru uda się uratować Lwią Ziemię?