Tak jak bywało na pogrzebach.Wszyscy byli pogrążeni w smutki,oprócz jednej lwicy.Dało się usłyszeć gdzie nie gdzie,łamiące się głosy,oraz zobaczyć czerwone od płaczu oczy,a czasem pojedyńcze łzy.Uru przytulona do czarnej grzywy Ahadiego,próbowała ukryć łzy,jednak jej to nie wychodziło.Nigdy nie pokazywała swojej wrażliwości,chyba że na pogrzebach.Właśnie takim jak ten,pogrzeb jej matki.
Spojrzała jednym okiem na Digie.Nie wyglądała na smutną,właściwie to wręcz przeciwnie.A może,trochę było jej smutno?
Po skończonej ceremonii pogrzebowej,Uru od razu chciała iść spać.Nie mogła jednak zasnąć,postanowiła więc pójść na polowanie z lwicami.Dawno tego nie robiła,teraz miała okazję.W końcu była jeszcze młoda.Podbiegła do nich i dała znak łapą,żeby się nie kłaniały.
-Idę z wami na polowanie,-oznajmiła.Lwice przytaknęły i zeszły z Lwiej Skały.Brązowa odwróciła się tylko na moment,ale to w pełni wystarczyło.Zobaczyła otóż Digie,zbliżającą się do jej męża.Może i mogła coś zrobić,jednak teraz miała co innego do roboty.Zeszła w pośpiechu po ,,schodach" po czym dogoniła lwice i razem z nimi się oddaliła.
Czarna lwica widząc,że Uru odchodzi chciała już skończyć rozmowę z Ahadim.Złoty jednak jak najęty,opowiadał o granicach ich królestwa.Digie to nie tyle nudziło,jak i denerwowało.W końcu miała do zorganizowania plan,a on jej przerywał.Po chwili,postanowiła wykonać plan ,,b".Zbliżyła się bliżej lwa,aż za blisko.
-Jaki ty jesteś mądry i odważny,jesteś naprawdę wspaniałomyślnym królem,najlepszym w historii,-podlizywała się.
-Dziękuję,a ty jesteś bardzo...ładną lwicą,-odpowiedział zakłopotany.
Digia otarła się o niego,po czym pobiegła w ślad za lwicami.Król tym czasem stał zdezorientowany,co tu właśnie zaszło?
,,Nie mogę zdradzić Uru,nie mogę,a jeśli...ona o niczym się nie dowie? Nie,nie nie"-rozmyślał..
***
Cicho skradała się do ofiary.Antylopa nieświadoma nie bezpieczeństwa,dalej w spokoju skubała trawkę.Pozostałe lwice natomiast bacznie ją obserwowały.Uru miała już wystawione pazury,wzrok zwycięzcy.Kiedy tylko usłyszała ryk głównej lwicy polującej,od razu rzuciła się w pogoń za zwierzęciem.Biegła ile tylko sił w łapach,na nic nie zwracając uwagi.Czuła,że nie może się zatrzymać i mimo iż łapy odmawiały jej posłuszeństwa,biegła dalej.W jednej chwili miała na nią skoczyć i zabić,ale wydarzyło się coś dziwnego.Wszystkie antylopy,spłoszone czymś gnały w jej stronę.Brązowa dopiero teraz zdała sobie sprawę,że jest daleko za Lwią Skałą,nawet jej nie widziała.Nie czekając na nic,z mocno bijącym sercem,zaczęła biec.Na nie szczęście,tam gdzie się znajdowała nie było miejsc gdzie mogłaby się schować.Nie miała innego wyjścia,po prostu biegła od czasu do czasu prosząc o pomoc.Poza tym brzuch ją strasznie rozbolał.Nie mogła ustać na nogach i w tedy się potknęła...
***
Babu kończył malować kolejny rysunek.Kiedy poczuł naglę jakąś silną energię.Kierowała go ona do innej części baobabu.Bez namysłu się tam udał,w końcu z duchami się nie dyskutuję.Nie wiedział czemu,siła przyciągnęła go akurat do wizerunku rodziny Uru.W pierwszej chwili się zdziwił,ale później orientując się o co chodzi,posmutniał.
-Takie jest przeznaczenie,-powiedziawszy to dotknął obu lwiątek...
***
Antylopy były coraz bliżej.Brązowa natomiast nie mogła się podnieść,nie tylko przez ból brzucha,ale również przez skręconą łapę.Coraz bardziej wołała o pomoc.Kopyta antylop były coraz bliżej,aż w końcu....
Ryk lwa przywołał je do porządku.Wróciły na swoje pastwisko.Natomiast Ahadi,nie czekając na nic zabrał ją do Babu.Uru na chwilę otworzyła oczy i zobaczyła,czarną plamę daleko na horyzoncie,a właściwie całkiem blisko.Zmarszczyła brwi i zemdlała.....
***
Dalej nie mogła uwierzyć w ten wypadek,a właściwie sabotaż.Teraz smutna chodziła koło wodopoju,cudownie połyskującego w świetle nocy.Łapa już tak bardzo nie bolała,natomiast brzuch...Uru już wiedziała co jej jest,jednak dalej nie mogła tego zaakceptować.Zatrzymała się na chwilę i usiadła blisko wody.Patrzyła na swoje odbicie,chwilę z smutkiem,potem radością.Nieoczekiwanie jednak zdziwieniem.Nachyliła się uważnie.Już nie było jej odbicia.Teraz wpatrywała się w jego niebieskozielone oczy.Po chwili uśmiechnęła się,widząc dorosłego lwa z brązową grzywą obdarzonego złotym futrem.Był jednak duchem,a właściwie jak wnioskowała Uru,jej duchowym przewodnikiem.Zastanawiała się chwilę,kim był w przeszłości.W końcu lew,będący teraz jej odbiciem,się odezwał...
-Witaj Uru,jak widzę nie boisz się mnie.
-Nie boję to prawda,ale chce widzieć kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie?
Przyjrzała się mu uważnie.W jednej chwili,wspomnienia wróciły.Kilka łez słynęło po jej policzkach.
-Chaka! braciszku
-Uru,siostro.Wybrałem sobie ciebie,żeby ci to wynagrodzić..
-Co wynagrodzić?
-Moją zazdrość..
-Już dawno ci wybaczyłam..
Patrzyła się jeszcze na niego.Zamienili kilka zdań.Po czym lew zniknął,a zamiast niego pojawił się Ahadi.Podszedł do niej i szepnął na ucho pewne słowa,a brzmiały one tak.....
---------------------------------------
I jak?
Ten rozdział dedykuję Krävariss mam nadzieję,że nie przeszkadza wam że jest krótki.
Czekam na wasze komy i pozdrawiam :D
No co ten Ahadi wyprawia, z jakąś obcą lwicą flirtować? Weź ty się chłopie zajmij żoną, bo w ciąży jest, a nie takie ekscesy wyczyniasz.
OdpowiedzUsuńI Chaka... Fajnie, że wrócił i przeprosił, zawsze go lubiłam. Wielka szkoda, że umarł.
Pozdrawiam ;)
Fantastyczny, fantastyczny rozdział , czekam na next . Ahadi jest głupi flirtując z jaką głupią lwicą.
OdpowiedzUsuńPs. Serdecznie pozdrawiam
Supcio! Chaka wrócił! Ta Digia... Idiotka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Yay, bardzo dziękuję za dedykację! ;* Rozdział przeczytałam już wcześniej, ale jakoś nie było okazji, by skomentować :3
OdpowiedzUsuńOj, Ahadi będzie miał poważne kłopoty z tą Digią. Coś przeczuwam, że to nie była jej ostatnia próba... chm... zwrócenia na siebie uwagi króla. Mam nadzieję, że Chaka jeszcze kiedyś się pojawi :3 Może da Uru jakąś przepowiednię?...
Pozdrawiam! ~ Kräva