niedziela, 12 sierpnia 2018

#33 W tym czasie u Themy

Kiedy odchodziłam z Lwiej Ziemi, byłam smutna.Kto w końcu  by nie był,opuszczając dom,bez pewności,że zobaczy go jeszcze kiedyś.Do tego zostawiłam rodzinę,bez pożegnania.

Przechodząc przez granicę ,straciłam tytuł księżniczki. Nie byłam już księżniczką Themą, najstarszą córką króla Ahadiego i dziedziczki tronu po wielkim Mohatu, królowej Uru. W pamięci pozostali mi moi bracia, Mufasa i Taka. Wiedziałam,że wyrosną na cudowne lwy i że Lwia Ziemia będzie miała godnych stróżów.Pozostało jednak swego rodzaju złe przeczucie ,Taka bywał nerwowy,zwłaszcza kiedy ojciec zapominał,że w ogóle istnieję.

Po opuszczeniu domu, zostały mi zdjęte wszystkie obowiązki,ale doszły zmartwienia.Łapy niepewnie przedzierały ziemię.

Z rozmyślań wyrwał mnie Kisa.Szary lew spojrzał na mnie przez ramię i zwolnił kroku,bym się z nim zrównała.
-Cieszysz się? To było przecież twoje największe marzenie.
-Oczywiście,że się cieszę.Srebrna Ziemia jest na pewno piękna..
-Tak.Pokaże ci coś ekstra,kiedy tylko dojdziemy!
-A właściwie..-tata Kisu odwrócił się w naszą stronę,-Dlaczego twoi rodzice kazali nam tak szybko opuścić Lwią Ziemię?
-Bo..w waszej jaskini mają zamieszkać ..ważni goście z Rajskiej Ziemi..-skłamała Thema
Kisa skinął głową.
-Dokładnie.
-Srebrna Ziemia ma bardzo ciekawą historię,-zaczęła mama Kisy.
Szary lew od razu wybałuszył oczy i chyba się zarumienił.Cicho zachichotałam.
-Chętnie posłucham
-Więc ,dawno temu nazywaliśmy się księżycowoziemcami.Nasze jedzenie oddawaliśmy w hołdzie wielkiemu lordowi,który przewodził wówczas naszą krainą.Głodowaliśmy,byliśmy smutni i zmęczeni.Lord mówił jednak,że to jest wola księżyca.I pewnie dalej by w to wierzono,gdyby nie Luna Wielka.Szara ,błyszcząca sierść ,były jakby zesłane przez księżyc.Lwica przekonała wszystkich,że ten styl życia nikomu nie służy i na pewno księżyc by tak nie chciał.Wygnaliśmy więc lorda, a Lunę ustaliliśmy wówczas królową.Zapoczątkowała dobrą erę dla ziemi,a jej sprawiedliwość ,była chwalona przez wszystkie inne ziemię.Jej ród włada aż do dzisiaj,chodź ziemia nazywa się teraz Srebrną.
-Bardzo ładna historia,-przyznałam,nie zwalniając tępa.

Podróż ,którą musiałam przejść do Srebrnej Ziemi była naprawdę długa.Łapy bolały więc mnie od ciągłego wysiłku,ale dzięki miłej atmosferze rodzinnej ,w ogóle się tym nie przejmowałam.Mama Kisy, Binti ,była świetna w polowaniach.Pokazała mi świetne,nieznane wcześniej techniki.
Zwiedziłam po raz pierwszy dżunglę,widziałam wiele pięknych ziem,na których zatrzymywaliśmy się na odpoczynek i wysłuchałam najlepszych historii.
Miło więc wspominam tę podróż.

W końcu jednak i ona musiała się skończyć ,gdy dotarliśmy do Srebrnej Ziemi.
Na początku zdawało mi się,że niczym nie różni się od innych.Pełno wodopoji, wysokie trawy dobre do polowania, pełno zwierzyny i drzew.
Jaskinia główna stada ,nie przypominała Lwiej Skały.Była bardziej okrągła i nie wchodziło się do niej po schodkach,była przyziemna.

Rodzinę Kisy powitano z wielkim szacunkiem,widać cieszyli się dużą sławą,pewnie dlatego,że Kisu i jego ojciec,Barafu,byli jedynymi samcami.

Mnie powitano wielkim zdziwieniem.
Pani Binti wszystko jednak wytłumaczyła:
-Poznajcie proszę Themę.Porzuciła życie księżniczki Lwiej Ziemi,by zamieszkać na Srebrnej Ziemi.Postanowiłam ,że powinna zostać jedną z lwic polujących,-kiedy stado przytaknęło,zwróciła się do syna,-Kisa,oprowadź Themę.
Szary lew skinął głową z uśmiechem.Przewróciłam wtedy oczami,ale z ciekawością ,ruszyłam za nim spokojnym krokiem.

Kisa był dumny ze swojej ojczyzny.Pokazał mi najlepsze pastwiska do polowań,na których jak się okazało,miałam polować z innymi lwicami polującymi.Pokazał mi również kotlinę,w której ćwiczyło się sztukę walki, oraz baobab w którym leczyła gepardzica Maji.
Właściwie,w jeden dzień poznałam całą okolicę mojego nowego domu.

Słońce pomału zachodziło.Zmarszczyłam brwi.
-Może powinniśmy już wracać?
-Nie..muszę ci coś pokazać.Przecież obiecałem.
Zgodziłam się.Dlaczego nie?
Lubiłam jak ktoś dotrzymywał obietnic,zyskał w moich oczach.

Zaprowadził mnie do jednego z wodopojów, mieszczącego się bardziej na uboczu.Kisa usiadł przy jego brzegu i zachęcił mnie,bym zrobiła to samo.
Usiadłam koło lwa.
-Więc..co chciałeś mi pokazać?
-Cierpliwości,-szepnął szary lew.
Niewiele czasu później,słońce zaszło a jego promienie przemknęły przez jezioro błyszcząc.Gwiazdy odbiły się w nim,chociaż niebo pozostało bez migających punkcików.
Oczy mi błysnęły.
-Kisa,to jest wspaniałe!
-Mówiłem,-uśmiechnął się lew
To zdecydowanie utwierdziło mnie w przekonaniu,że Srebrna Ziemia nie jest zwykłą ziemią.

Następnego dnia, musiałam wstać wcześnie.Chętnie jednak ruszyłam za lwicami w stronę polany,na której polowały.
-Mam nadzieję,że księżniczka umie polować?-spytała pomarańczowa lwica
-Oczywiście,że umiem,-przyznałam
-To się okażę,-mruknęła czarna lwica
Wyszukaliśmy stada antylop.Przykucnęłam.Oczekiwałam na znak od głównej lwicy polującej,która okazała się tą samą czarną lwicą.
Wolno skradałam się ku antylopie,łapa za łapą,nigdy pod wiatr.Spokojnie,cierpliwie.
Lwica dała znać.
Skoczyłam i od razu zabiłam antylopę.
Reszta lwic polujących,spojrzała na mnie błyszczącymi oczami.
-Świetna robota!
-Genialnie!
-Witamy w stadzie!
Zapolowałyśmy jeszcze na dwie takie same,nim skierowaliśmy się do jaskini głównej.
Czarna lwica zatrzymała mnie na chwile.
-Widzimy się przed zachodem na drugim polowaniu.I wiesz co..-lwica uniosła głowę,-..nic dziwnego,że książę się z tobą szlaja.
-Książę?
-No tak,przybyłaś tu przecież z rodziną królewską i spędzasz czas z księciem Kisą,-powiedziała czarna lwica.
-No tak..wiesz,muszę iść.Nie jestem głodna,-poderwałam się do biegu.Musiałam jak najszybciej znaleźć szarego lwa.

Czekał na mnie przy skałkach.Podeszłam do niego wściekła.
-Jesteś księciem?! Jak to możliwę? Czemu nie mówiłeś?
-Chciałem ci powiedzieć...ale jeszcze nie teraz,-szepnął Kisa,uśmiechnął się,-ale czy to coś zmienia?
-Tak! Mogłeś być szczery! Teraz nawet nie wiem,czemu się ze mną przyjaźnisz
-To chyba jasne.Po prostu mi się podobasz.Twój charakter,wdzięk ,wygląd..wszystko.
Zamrugałam kilkukrotnie,nim przeniosłam wzrok na łapy.
-Przemyślę to,dobrze?
-Znamy się raczej długo.
-Nie aż tyle.Przemyślę to,-mruknęłam.
Postanowiłam resztę  dnia spędzić z lwem,dalej przecież nie znałam tej ziemi.
Do tego przestałam myśleć o rodzinie.Czułam,że wszystko im się ułoży.Lwia Ziemia była przecież potęgą i nic nie mogło jej zagrozić.

Jak mówiłam, stawiłam się przed zachodem słońca na zbiórce lwic polujących.Czarna lwica nazywała się Dotty, a pomarańczowa Idia-i to właśnie one zostały moimi przyjaciółkami w stadzie.

Kolejne dni mijały i w końcu podjęłam decyzję.
Zaprosiłam Kisę do miejsca koło jeziorka.
Znów błysnął niezwykłością.
-Więc..zgadzam się.
-Na co?-spytał lew
-Na zostanie twoją dziewczyną,czy nie o to ci chodziło?
Lew uśmiechnął się.Odwzajemniłam uśmiech i zrobiłam to tak ,jak tylko ja potrafiłam.Przytuliliśmy się i tę noc spędziliśmy oglądając gwiazdy.

Dni mijały, a ja już całkowicie zapomniałam o domu.Wiedziałam,że byłam lwioziemką i jak nazywają się członkowie mojej rodziny.Polubiłam Srebrną Ziemię jak swój nowy dom.Miałam przyjaciółki,z którymi się trzymałam i wspaniałego partnera.

W końcu nawet  nie zauważyłam,kiedy minęły te wszystkie miesiące.Jako lwica polująca robiłam jednak ciągle to samo.Polowania.Polowania.Czasem spotkanie z przyjaciółmi i partnerem.

Byliśmy z Kisą narzeczeni,kiedy jego rodzice odeszli.Zginęli w pożarze ,który spustoszył naszą ziemię.Całe stado żyło od tego dnia w przestrachu,który naprawiłam.Z Kisą zostaliśmy nowymi władcami,więc musieliśmy przywrócić znów charmonie i ład.

Nigdy nie sądziłam,że zostanę królową.Dla mojego ojca ,jasne było,że pomimo iż byłam pierworodna,nie objęłabym nigdy tronu.Dla stada to że byłam lwicą.
Okazało się jednak, i też ku mojemu zdumieniu,że dobrze sobie radziłam.Potrafiłam przerwać kłótnie, wymyślić plan.

Jednak najpiękniejsza informacja w moim życiu, miała wkrótce nadejść i było to coś,czego nikt nie mógł tak po prostu zaplanować.

Obudziłam się o świecie,z bólem głowy.Usiadłam.Spałam na podwyższeniu i miałam stąd dobry widok na całe stado.
Zaryczałam ,by oznajmnić lwicą ,że pora na polowanie.
-Idziesz dzisiaj z nami?-spytała Idia
-Wybacz Id,ale strasznie boli mnie głowa.Chyba przejdę się do Maji po jakieś zioła
-Dobrze,-skinęła głową pomarańczowa lwica.
Obudziłam liznięciem w policzek Kisę.Lew przeciągnął się.
-No hej.Co dzisiaj porabiamy?
-Co TY porabiasz.Musisz iść na patrol,-uśmiechnęłam się
Kisa przewrócił oczami,ale wiedziałam,że naprawdę lubi te patrole.Wybiegł z jaskini.Ja ,udałam się w stronę baobabu szamanki.
Po drodze musiałam jednak pogodzić skłócone zebry,a nie było to łatwe.

Gdy dotarłam w końcu na baobab,Maji objęła mnie przyjaźnie.
-Dawno cię nie widziałam,co słychać?
-Byłoby dobrze,gdyby nie bolała mnie głowa i brzuch,-mruknęłam,ale mimo wszystko się uśmiechnęłam,co spodobało się szamance.Aż przypomniał mi się Babu.
Maji zaprosiła mnie na tyły i przebadała.
Uśmiechnęła się delikatnie po badaniach.
-Gratuluję ,Thema.To świetna wiadomość dla Srebrnej Ziemi.
-Mianowicie?
-Spodziewasz się lwiątka
Wiadomość zbiła mnie z łap.
Podziękowałam Maji i szybko opuściłam baobab.Musiałam przejść się na spacer,żeby wszystko przemyśleć.

Zdecydowałam się jednak wyznać wszystko Kisie.
Podbiegłam do lwa,kiedy wrócił z negocjacji z nosorożcami.
Przytuliłam go.
-Mam dla ciebie świetną wiadomość,-i pochylając się do jego ucha wyszeptałam,-Spodziewam się lwiątka.
Radości lwa nie przewidziałam.Cieszył się jak małe lwiątko,obskakując mnie i całując.Powiem,że też się wtedy ucieszyłam z wizji posiadania własnego dziecka.Miałam nadzieję,że będę tak wspaniała jak moja mama.I właśnie wtedy wyobraziłam sobie ból,jaki musiała przeżywać,kiedy odchodziłam.
Postanowiłam więc,dowiedzieć się co u nich słychać.Ale jeszcze nie teraz..

Całą ciążę przeleżałam,przegadałam z przyjaciółkami,czy myślałam o imionach dla dzieci.
Dzień porodu nadszedł więc nieubłagalnie.
Poczułam mocny skurcz,wezwano szamankę,ale właściwie wszystko pamiętam jak przez mgłę.Kiedy się ocknęłam, Kisa leżał obok mnie z brązowo-rudym lwiątkiem w łapach.Uśmiechnął się.
-Maji mówiła,że jest silny.Więc jego prezentacja będzie jutro.
-On? To syn?-ucieszyłam się.
Kisa włożył mi w łapy lwiątko,żebym mogła go przytulić.
-Syn.Pomyślałem,że nazwę go Furaha.Co powiesz?
-Myślałam nad Sawa,ale dobrze,niech będzie Furaha.-polizałam z czułością lwiątko,-Chce by jego życie było bezpieczne i szczęśliwe.
-I dopilnujemy,by takie było.

Prezentacja odbyła się następnego dnia.Wszyscy mogli podziwiać mojego skarba.

 
Kolejnego dnia,wzięłam synka w pysk,udając się na łąkę.Ułożyłam się na niej wygodnie,a synka w łapach.
-Hej Lili,-zawołałam do lwicy,która także położyła się na niskiej skale,naprzeciw mnie.Jej córeczka,złociutka Lyre, także położyła się w łapach lwicy.
 
 

Kto by pomyślał,że od tego dnia,nasze lwiątka się tak polubiły.Kiedy Furaha nauczył się chodzić,nie odstępował złotej lwiczki na krok.Postanowiłam więc ich zaręczyć,ale nie powiem im o tym od razu.

Dobiegliśmy do dnia dzisiejszego..
Otworzyłam leniwie oko,kiedy mój synek trącił mnie łapką.
-Mogę wyjść już nad wodopój?
-Pójść z tobą?
-Nie,pójdę z Lyre.Proszę.
-Dobrze,tylko bądź ostrożny,-szepnęłam.Podniosłam się i dałam znać lwicą,by ruszyły na polowanie,kontem oka widziałam,jak Furaha podbiegł do złotej lwiczki,obudził ją i wspólnie wybiegli z jaskini.
Uśmiechnęłam się lekko.
Kisa spojrzał na mnie.
-Może weźmiemy dzisiaj Furahę na oglądanie gwiazd?
-Jestem za.
-Idziesz dzisiaj na polowanie z lwicami? Bo ja muszę iść na patrol aż do granicy?
-Może jutro? Muszę coś załatwić,-skinęłam głową lwu.
Kocham polowania,ale naprawdę zajmę się tym jutro.Teraz czekało mnie coś ważnego.
Wybiegłam z jaskini,wcześniej żegnając się z partnerem.
Ruszyłam w stronę granicy,gdzie ,jak miałam rację,czekała już na mnie nasza majordamuska, Sassy. Sama wprowadziłam majordamusów na Srebrną Ziemię i nie żałuję.Bo oprócz zdawania raportów,była też świetna w przeszpiegach.

-I czego się dowiedziałaś?-spytałam,siadająć.
Sassy chrząknęła i zaczęła opowiadać.
-Babu odszedł z Lwiej Ziemi, Krąg Życia ma się tam dobrze.Taka zdobył ryk przodków i założył Lwią Straż.Wrogowie od czasu wielkiej bitwy nie atakowali.Więc jest okey.O,i lwice przygotowują się do dorosłości.
-Czyli moi bracia są już prawie dorosłymi?-zdziwiłam się.Ja sama już byłam dorosła,ale ostatnio jak widziałam moich braci,byli tacy mali.
A teraz Taka ma Lwią Straż..
Była  jakaś wojna?
Ile to minęło.
Pokręciłam  głową.
-Dziękuję ci Sassy.Możesz zrobić sobie dzisiaj wolne
Majordamuska skinęła głową ,wzbiła się w niebo i szybko odleciała.

Westchnęłam i ruszyłam na spacer.Musiałam to wszystko przemyśleć.Przy okazji, usiadłam koło wodopoju,by przyjrzeć się zabawie mojego syna,jego przyjaciółki i reszty lwiątek.Tak,Srebrna Ziemia urosła w siłę ,a będzie jeszcze lepiej.Ja,już tego dopilnuję.
I może pojawię się jeszcze na Lwiej Ziemi?
Chodź to zamknięty rozdział,to chciałabym jeszcze kiedyś się tam znaleźć,nawet na chwile.
Ale nie żałuję niczego.Wszystko jest takie,jakie być powinno.
Położyłam się.Mam jeszcze dużo czasu do nocy i gwiezdnego nieba.


Hej.Może nie wyszło tak,jak miało być,ale liczę,że mimo wszystko się wam podobało.Wiemy teraz przynajmniej,co wydarzyło się w życiu Themy.Następny rozdział,może jutro,może we wtorek.Pa! c:

1 komentarz:

  1. Super rozdział, jeden z najlepszych na blogu! Cieszę się, że Themie dobrze w nowym domu, ale mam nadzieję, że jeszcze odwiedzi Lwią Ziemię. Nie mogę już się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam! <3

    Ps. Poprzednie rozdziały też przeczytałam i były naprawdę ciekawe.

    OdpowiedzUsuń