wtorek, 14 sierpnia 2018

#34 Lwi Strażnik

Mufasa ,otworzył lekko prawe oko.Kiedy zauważył,że jest jeszcze wcześnie,ziewnał i delikatnie wstał,by nie budzić śpiącej obok niego Sarabi.
Później jednak wpadł na pewien pomysł.
Schylił się więc do lwicy ,polizał ją za uchem.
Sarabi otworzyła oczy, wpatrując się od razu w niego.
-Muffy?
Mufasa wzrokiem podpowiedział jej,żeby wyszła z jaskini. Sam wykonał to szybko, by zacząć wspinać się już na czubek Lwiej Skały.

Usiadł wpatrzony w horyzont.

Sarabi,ruszyła wolno za nim,ale przy prawie szczycie się zatrzymała.Spojrzała na lwa niepewnie.
-Nie mogę tutaj wchodzić.Tylko rodzina królewska może tutaj siedzieć,Mufasa.
Mufasa odwrócił się do niej.
-Ale ty już należysz do rodziny,-podał jej łapę,żeby ją zachęcić.
Sarabi leciutko skinęła głową.Weszła wyżej ,siadając obok księcia.
Złoty lew objął ją ogonem i teraz oboje wpatrywali się w horyzont.
-Piękny widok.
-Mam tu piękniejszy,-wyszeptał Mufasa,zwracając się do partnerki.
Gdyby nie futro,Sarabi pewnie by się zarumieniła.

Słońce zaczęło wolno się pokazywać, naznaczając niebo pomarańczowym blaskiem,który w miarę jak słońce wschodziło wyżej ,rozjaśniał się, tak jak samo słońce.
Sarabi wybałuszyła więc oczy ze zdziwienia.Nigdy nie widziała jeszcze tak pięknego wschodu słońca.
Położyła głowę na ramieniu syna Uru, z westchnieniem oglądając wschód.Jej oczy błyszczały z zachwytu.Wydała z siebie ciche "łał".
Mufasa z triumfem ,polizał ją w policzek.
-Kiedy tylko zostanę królem,obiecuję,że będziemy oglądać go codziennie.
*
Taka przeciągnął się.Ziewnął,odsłaniając różowy język.Od razu spojrzał na rodziców,śpiących jeszcze smaczniej.
 
Taka wiedział,że całe stado dzisiaj śni,ale zapewne za chwile się zbudzi.Ahadi na patrol, Uru wołać lwice do polowań ,a także wysłuchać raportu Zuzu.
 
Brązowy książę ,pomyślał szybko,że Lwia Straż może już zacząć wykonywać swoje obowiązki.Czuł się dumny ,że jest liderem.Uważał,że świetnie się do tego nadaję.
Wykonywał swoje obowiązki najlepiej jak potrafił.
 
Wyszedł z jaskini,starając się być cicho i z zazdrością pacnął ogonem o ziemię.Sarabi i Mufasa ,przytuleni wpatrywali się w coś na czubku ich domu. Powinna być jego.. Taka fuknął ze złości.
 
Szybko zszedł po kamiennych schodkach na dół, by udać się do jaskini za Lwią  Skałą. Jaskinia była starannie ukryta, ale po lianach ,Taka łatwo ją rozpoznał.
Wszedł do środka.
Od razu obejrzał  wnętrze. Było czysto,po ich porządkach.Askari nie zaniedbał aż tak bardzo dawnej jaskini jego straży.
 
Tace przypomniała się druga jaskinia na Lwiej Skale,gdzie to on lubiał przebywać.Wyciszał się.Do tego było tam chłodno i szybciej schodziło się na dół,niż po schodkach.
 
Syn Uru, rozejrzał się uważniej. Wszystko na swoim miejscu,nawet rysunki przedstawiające dawniejszą i obecną Lwią Straż.
Taka wystawił dumnie pierś.On był tam narysowany,w samym środku.
 
Wyszukał wzrokiem swoich przyjaciół ze straży i obudził ich rykiem.Lwy więc od razu skoczyły na równe łapy,patrząc na niego z gniewem.
-Czemu nas budzisz?-spytał Nguvu
-Pora ruszyć na patrol.Lwia Ziemia może nas potrzebować,a wy sobie śpicie!
-A ty niby zawsze ranny ptaszek?-zażartował Jasiri
Nie kłócili się dłużej .Posłusznie wyszli na zewnątrz ,kierując się w stronę wodopoju.Sawanna była duża ,ale dadzą sobie radę do wieczora ,przeczesać cały teren.
*
-To gdzie dzisiaj idziemy?-spytał Mufasa Sarafiny.
Lwica wzruszyła ramionami.
-Nie mam pojęcia.Może znowu nad wodopój.Fajnie się tam rozmawia,co nie,Sarabi?
Sarabi przyznała lwicy racje.
Akurat nie musiały się uczyć,więc miały czas.
 
Zira także go miała.
Wymknęła się z rodzinnej jaskini,żeby teraz wbiec na Lwią Skałę ,podejść do księcia Mufasy i spytać:
-Jest twój brat?
-Chyba wyszedł.
-Idziemy nad wodopój,przyłączysz się?-spytała Sarabi
-No..niech będzie,-westchnęła Zira.Chciała pokazać Tace kilka ciekawych miejsc,ale skoro był zajęty.Jej przyjaciółki także.
 
Podążyła za Mufasą,Sarabi i Sarafiną ,we wcześniej wspomnianą stronę sawanny.
*
Uru, Ahadi zajęli się sprawami królestwa ,z resztą jak zawsze.
 
Każdy miał na Lwiej Ziemi jakiś obowiązek.
Lwiątka by się bawić,
Nastolatkowie by się uczyć,
a lwice polujące by zapewniać pożywienie stadu.
 
Najgorzej jednak mieli władcy.
Uru ,co musiała każdego ranka budzić stado,wysłuchiwać długich raportów Zuzu,oraz łagodzić konflikty i
Ahadi ,co musiał chodzić na obchody,oraz zajmować się przestrzeganiem praw Kręgu Życia ,przez wszystkich mieszkańców sawanny.Skupiał się także na odganianiu wrogów:jak hieny czy szakale.
 
Trzeba było jednak przyznać,że każdy był w swoich obowiązkach najlepszy i że kochał to co robił.
 
Czasem,gdy Uru myślała o Themie, jak jej się żyję,co robi, zajmowała się obowiązkami,by nie poddać się smutku.Jako królowa była przecież dla stada ,jako lwica dla swoich dzieci i partnera ,a jako Uru-dla siebie samej.
*
Taka nie zwalniał tępa.Biegł przez sawannę,a krok za nim ,jego towarzyszę.
Mtazamo uważnie rozglądał się ,wypatrując zagrożenia,lub kogoś,kto będzie wołał o pomoc.Przy tym nie przestawał się uśmiechać.
 
W końcu lew coś wypatrzył.Zatrzymał się,więc wpadł na niego Haraka.Lew obruszył się.
Mtazamo powiedział do Taki:
-Widzę coś.To..słoń!
-Ma jakieś kłopoty?-spytał Taka
-Inaczej bym cię nie informował,-powiedział Mtazamo
 
Taka zakręcił w kierunku ,który pokazał mu najbystrzejszooki.Na wszelki wypadek,wyszłał jednak przodem najszybszego Harakę.On,Nguvu i Jasiri,wystawili pazury,na wszelki wypadek.
 
Słoń miał zaplątaną trąbę o gałąź.
-Jakoś damy radę.Haraka,Jasiri..spinajcie się na drzewo,my bronimy tyłów.
Lwiej Straży szybko poszło z uwolnieniem słonia.
 
Spodziewali się odpoczynku,kiedy nagle Mtazamo powiadomił ich, że stado zebr opuściło swoje pastwisko w panice.
Pewnie goniły ich gepardy ,które do tego wcześniej polowały na antylopy.
Taka się więc wściekł.Nie można naruszać kręgu życia!
Spojrzał na Harakę,Mtazamo i Nguvu.
-Wy biegnijcie zatrzymać stado i sprowadzić ich znowu na pastwisko.Ja i Jasiri zajmiemy się gepardami.
Wszyscy zgodzili się na to rozwiązami.Musieli jednak działać szybko.
 
Haraka puścił się biegiem na przód,żeby zablokować im przód,natomiast Mtazamo i Nguvu bronili boków i by się nie oddalali.
Haraka pogonił stado w bok.Było ciężko,ale pomału wracali z zebrami na pastwisko.
 
Taka i Jasiri rozmówili się z gepardami.
Kiedy już zwierzęta odeszły, lwy usłyszeli śmiech.
Spojrzeli prędko w stronę dźwięku.
Zauważyli Sarabi,Sarafinę ,a obok Mufasę,patrzącego na nich.
-Świetna robota bracie! Tak trzymaj,lwi strażniku!
-Byliście świetni,-zatrzepotała rzęsami Sarafina.Taka wyprężył się,myślać ,że to do niego.Jednak Sarafina zwróciła się do Jasiriego,który w zamian się uśmiechnął.
 
-Mamy kolejny problem,-Mtazamo ,krzyknął to,kiedy już zakończyli misję.Taka przewrócił oczami.Trzecia tego dnia? Serio?!
-Co tym razem?-spytał
-Spóźniliśmy się na obiad.
Powiedział to z taką poważną miną,że cała czwórka wybuchła głośnym i radosnym śmiechem.Mtazamo w końcu się do nich przyłączył.Czy to było aż takie zabawne,że do wieczora będą głodni? Raczej nie, ale i tak woleli śmiech  ,od zmęczenia.
 
Byli jednak lwimi strażnikami i to nie była ostatnia tego dnia misja.
*
Kiedy niebo stało się granatowe i pojawiły się na nich złote gwiazdy ,migoczące na niebie, Sarabi i Mufasa już dawno leżeli,obserwując je.Były piękne.Przytulili się do siebie ciaśniej.
 
Uru obserwowała gwiazdy ze szczytu Lwiej Skały.Także uważała je za piękne, ale bardziej wypatrywała jakiegoś znaku.One jednak milczały,tak jak jej duchowy przewodnik.Coś się miało wydarzyć,czy była to cisza przed burzą?
Uru jednak pomyślała,że to tylko spokojna,gwieździsta noc i kto wie,może miała rację?
 
Trochę krótko i..nudno? Przepraszam,ale uwieście,że się starałam.W każdy rozdział wkładam serce. Wrzucam dwa na raz, na 36 musicie poczekać do może czwartku c: Pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz