piątek, 17 sierpnia 2018

#36 Rafiki

Uru wtuliła się w grzywę Ahadiego. Poczuła jak lew delikatnie przesuwa językiem za jej uchem.Uśmiechnął się smutno,kiedy na niego spojrzała.
-Jesteś pewna?
-Potrzebujemy wody i jedzenia.Wrócę ,jak coś znajdę.Obiecuję,-Uru odwzajemniła uśmiech.
Teraz podeszła do synów.Mufasa rozumiał matkę, ale strasznie będzie tęsknił.Przytulił się do lwicy.Uru polizała go za uchem.
Teraz stanęła naprzeciwko Taki.Brązowy też ją przytulił.
-Powinienem ruszyć z tobą.Potrzebujesz obrońcy
-Lwia Ziemia także, a wiem,że ty o nią świetnie zadbasz,- szepnęła ,tylko do Taki.Polizała go za uchem.
Spojrzała jeszcze na Ahadiego.
-Opiekuj się nimi.
Brązowa królowa obeszła wzrokiem stado i daleką sawannę.Westchnęła ciężko.Tam czekało na nią nieznane,ale także misja.
Lwica poderwała się do biegu,by jak najszybciej znaleźć się na granicy.
Biegła.
*
Minęło kilka dni ,od odejścia Uru.
Lwica jeszcze nie wróciła, chodź Ahadi codziennie ją wypatrywał.
 
Czuł się bezsilny,gdy Lwia Ziemia powoli umierała. Słońce grzało za gorąco,więc wysychały wody.Został jeden wodopój, o którego co dzień rozgrywały się boje.
Gepardy na lwy , nosorożce na słonie , antylopy na zebry ,krokodyle na krokodyle ,gepardy na gepardy- i tak co dzień.
Spory prowadziły do tego,że Krąg Życia pękał..
 
Lwia Straż Taki robiła co mogła ,by temu przeszkodzić ,a Książę czuł wielką dumę.
 
Mufasa uczęszczał na  lekcje rządzenia, w wolnym czasie pomagał ojcu w rządzeniu królestwem.
*
Rafiki podróżował wiele godzin.Był przegrzany i zmęczony.Szuszyło go pragnienie.Rozejrzał się dookoła.Lwia Ziemia była w poważnych tarapatach.W oddali widział zwierzęta kłócące się nie tylko o wodę,ale także pożywienie i przestrzeń.
Mandryl westchnął i wykonał kilka kolejnych kroków, kiedy koło niego wylądował ptak.
-Wyglądasz na zmęczonego.Dlaczego nie odpoczniesz w cieniu?
-Chciałbym panno..eee...panno...
-Zuzu się nazywam.A ty jesteś?
-Rafiki,-ukłonił się mandryl
 
 
Podążył za majordamuską w stronę wysokiej skały. Za nimi rozległ się wesoły głos.
-Obiad! -trzy małe hieny szły w ich  stronę.
Rafiki cofnął się , wymachiwał swoją laską,na której końcu znalazły się owoce.
Rozległ się ryk.
-Królu Ahadi, na szczęście! -westchnęła Zuzu
Złoty lew zeskoczył blisko nich,obok lwa ustawiła się dwójka nastolatków.
Taka spojrzał na hieny ,dał im znak ,by odbiegły.
-Co cię sprowadza na Lwią Ziemię?-spytał Ahadi mandryla
-Jestem Rafiki i poszukuję wiedzy.Wiem jak leczyć ,znam mity ,legendy i afrykańskie cele każdego stworzenia.
-Ekscytujące,-ziewnął Taka
Ahadi posłał mu spojrzenie
-Także byś wiele wyniósł z takich lekcji
Zwrócił się do Rafikiego.- Chciałbym z tobą porozmawiać o naszych kłopotach.Może znajdziesz rozwiązanie.
 
Mandryl ruszył za lwem w stronę kamiennych schodków.
-Moja żona, Uru ,wyruszyła na poszukiwanie wody i żywności
 
Ahadi i Rafiki, gdy byli już wewnątrz jaskini ,bardzo długo rozmawiali.
Król zaproponował mandrylowi nocleg ,a zmęczony Rafiki przystał na propozycję. Ułożył się .
-Lubię obserwować gwiazdy i rozmawiać z duchami przodków,-rzekł Rafiki,kierując się do Mufasy.
Złoty leżał obok niego.Podniósł głowę.
-Rozmawiam ze starymi królami, którzy żyją wśród gwiazd
-Twój brat też to robi?- zapytał Rafiki.,-Jeszcze go nie ma w domu.
-Nie, -odpowiedział Mufasa.-Taka nie lubi robić wielu rzeczy. On i mój ojciec się nie dogadują
Mufasa westchnął
-Kiedyś byliśmy sobie bliżsi.Teraz nawet nie wiem,czy mnie lubi
-A czy ty go lubisz?- spytał Rafiki.
-On jest moim młodszym bratem.-Mufasa westchnął.-Rozejrzę się za nim.
Ten nocy Rafiki spał jednak niespokojnie.
Obudził się,kiedy coś zaszeleściło. Okazało się ,że to Kobra.
Mufasa także się przebudził.Wpatrywał się teraz w Rafikiego.
Mandryl przepędził łatwo kobrę, czym zyskał jeszcze większe uznanie w oczach starszego z książąt .Po chwili oboje zasnęli spowrotem.

Następnego dnia ,Rafiki podążył za Ahadim. Zwierzęta od razu podbiegły do króla.
Ale gdy przybył, Ahadi stał naprzeciwko przeróżnych kryzysów. Żyrafy, zebry, guźce i inne zwierzęta, krzyczały, stąpały stopami i narzekały. Mufasa siedział u boku ojca. Taka leżał na ziemi, kilka kroków dalej.
-Dzięki żyrafom nie pozostało już prawie żadnych liści,- oznajmiła antylopa.
-One są zachłanne,-powiedziała zebra.-Są długie to je skróćmy!
-Nie wszystko jest czarno białe,-rzekła żyrafa. Wskazała swoim nosem w powietrzu. -My też musimy jeść.
-Co z wodą?- warknął lampart. -Jest tylko jeden wodopój, a Boma i inne bawoły afrykańskie nie dopuszczają mnie do niego.
Zdenerwowany struś wyrywał sobie pióra.-Co z tymi paskudnymi hienami? One przerażają mnie i moje dzieci.
-To prawda,-powiedział znajomy głos. Rafiki podniósł wzrok i zauważył Zuzu siedzącą na drzewie. -One atakują wszystko co się rusza. Małpy, bąkojady, springboki, gazele, …
-Asante sana, dziękuję Zuzu,- rzekł Ahadi. -Zajmę się hienami..
-Kiedy?-zapytał struś.-One się czają tylko wokół źródeł żywności które mamy.
-Natychmiast,- zadeklarował Ahadi.
-Och, ojcze drogi, – Taka oglądał swoje pazury –nie obiecałeś zabrać mnie, eee, Mufasę i mnie na polowanie tego ranka?- Taka spojrzał na strusia po czym oblizał policzki.
-Tak, obiecałem,-oznajmił Ahadi.-Ale obawiam się, że to będzie musiało poczekać.

Taka się zerwał na łapy.
-Jestem zmęczony czekaniem!-warknął.-Zawsze pojawia się coś ważniejszego gdy masz mnie gdzieś zabrać!
-To nie prawda!- stwierdził Ahadi.-Poza tym, bycie królem zobowiązuje do wielkiej odpowiedzialności.
 Ahadi spojrzał na Mufasę.
-Twój brat wydaje się rozumieć te sprawy.
-Mufasa zgarnia całą uwagę!-wykrzyczał Taka.-Bo przecież ulubieniec tatusia zamierza zostać kolejnym królem.
-Uważaj jak się do mnie zwracasz,-Mufasa ostrzegł brata.
-Co z naszymi problemami?-zawołała papuga.-Co w sprawie jedzenia i wody? To nie ważne kto założy koronę jeśli umrzemy z głodu!
Paplanina przeszła dalej jakby wielka ściana hałasu. Ahadi odrzucił głowę w tył i ryknął, „Dość!” Wszyscy zamilkli.
-Zrobię co mogę w sprawie hien,-oznajmił Ahadi.-Ale nie mam kontroli nad pogodą. Nie przywołam deszczu. Uru poszła szukać nowego źródła wody i żywności dla nas. Musimy być cierpliwi do czasu, aż ona powróci.
Ahadi spojrzał na Takę.
-A ty zajmij się swoimi obowiązkami. Przesadzasz ,synu
-Złamałeś swoją obietnicę,-powiedział Taka. Jego oczy płonęły. Rafiki był pewny, że zacznie ryczeć na cały głos.
Ale gniew zniknął jak chmury przy słońcu. Taka uśmiechnął się i zwrócił do Mufasy.
-A co by było gdyby w zamian poszedł z tobą? To lepsze niż nic. Będziemy mieć trochę zabawy. Prawdziwej zabawy.
 Roześmiał się.
Rafiki nie lubił śmiechu Taki. To tak jakby miał jakąś straszną tajemnicę.
-Zgoda- powiedział Mufasa.
-Dobrze,-rzekł Ahadi.-Teraz zobaczę co z tymi hienami.
Ahadi podążył w swoją stronę.

-Załatwię sprawę z bawołami,-mruknął do siebie Taka, gdy wracali z polowania z bratem. Mufasa szedł pewnie.Miał przecież później spotkanie z Sarabi.
Taka wlókł się za nim.
Nie zamierzał zawiadamiać ani ojca, ani swojej lwiej straży.
Podszedł do bawoła ,którego znalazł szybko.Rozprawi się z nim tak,jak książę potrafi.

Nie wiedział,że jest obserwowany.Rafiki spoglądał na niego.Odwrócił się .Musiał coś zrobić, nim będzie za późno.

Taka faktycznie wywołał duży gniew u bawoła, który już chciał go zaatakować ,ale Taka zdążył zerwać się do ucieczki. Bawół pobiegł za nim.
-Taka!-krzyknął Mufasa, gdy zauważył brata.
Rzucił się ,by mu pomóc.
Rafiki już dawno biegł po Ahadiego,gdzie kolwiek lew teraz był.

Kiedy tylko Taka zobaczył Mufasę ,pomyślał,że bawół może go zranić.Wtedy Taka jako najprzystojniejszy zdobędzie najlepszą lwicę w stadzie!
Przypomniał sobie jednak,że mimo wszystko są braćmi.

Bawoły zdeptały dobrą trawę, powaliły drzewa.
Taka nie wytrzymał.Zawrócił, wskoczył na Mufasę.Bawół biegł w ich stronę.
-Bawimy się w zapasy?
-Złaś ze mnie.Zaraz..
Potężny ryk przywrócił bawoła do porządku.Zawrócił.
Ahadi wściekły podszedł do synów.
Taka szedł z brata.Ahadi posłał mu tak gniewne spojrzenie,jak jeszcze nigdy.
-Taka ,marsz na polanę przy skałkach.Widzimy się tam za dosłownie chwile. Zobacz,co narobiłeś!
Taka skinął głową.Tak naprawdę,nie chciał słuchać ojca ,ale zrobił to,ciekawy, co też ten pobredzi.
-Nie skrzywdziłby mnie,po prostu..
-Jest głupi,-syknął Ahadi,-proszę Mufasa,nie denerwuj mnie chociaż ty.Też sobie moment znalazł..
Mufasa skinął głową.Poszedł poszukać Sarabi.
Ahadi zwrócił się do Rafikiego.
-Wybacz,poznajesz Lwią Ziemię od złej strony.
-Będę miał okazję poznać ją bliżej.Postanowiłem zostać.
Ahadi westchnął.
-Przez Takę dobra trawa została podeptana, dobre drzewa przwrócone..muszę z nim porozmawiać. Rafiki, możesz wziąć baobab naszego starego szamana,Babu.
-Nie ma go?
-Nie mamy już szamana.Odszedł  i nie znaleźliśmy nowego.
-A może ty się zgodzisz?-Zuzu podleciała do Rafikiego.
Mandryl się zaśmiał.
-Byłem co prawda szkolony na szamana,ale..
-Zgodzisz się?-spytał z nadzieją złoty lew
-Zgodę,-zaśmiał się Rafiki.Dlaczego by nie?

Ahadi odszedł.
Rafiki zwrócił się do Zuzu.
-Liczę na twoją pomoc.Dobra z ciebie przyjaciółka.
-Pomogę ci z chęcią. To jeszcze zapewne nie jeden raz,kiedy będziesz mnie potrzebować,-z radością odparła majordamuska.

Hejka!
Niektóre fragmenty są wzięte z "A Tale of Two Brothers" ,ale resztę zmieniłam.
Pojawił się w końcu Rafiki!
Zdradzę wam,że w wrześniowym nowym rozdziale, Taka dostanie już swoją bliznę.Mam już obrazek ;)
Pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz